Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 16:19   #3
Vampire
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Nasha siedziała jeszcze w swoim pokoju, który wynajmowała u jednej z rodzin żyjącej z pozyskiwania wody. Płaciła sowicie za pokój, wyżywienie i brak pytań. W tle leciała muzyka, a Twi’lekanka patrzyła na dwa słońca Tatooine. Nie było chyba w Galaktyce drugiego takiego miejsca, które przywoływało wspomnienia i rozklejało Nashę aż w takim stopniu. Zachód był piękny… Piękno. Czy takie słowo jeszcze figurowało w jej splugawionym, zbezczeszczonym życiu? Czy istniał jeszcze cień, który zawierał znaczenie tego słowa? Może tak. Lub może jednak nie. Upał zaczął powoli ustępować. Za niedługo zapaść miała kolejna osnuta lodowatym wiatrem pustynna noc. To była ostatnia noc na tej przeklętej planecie. Splunęła na podłogę i powróciła do odprowadzania wzrokiem niknącym powoli za horyzontem słońc. Ostatni promień. Ostatni blask. Została już tylko bordowo-pomarańczowa łuna ciągnąca się po niebie, które za niedługi czas miało pokryć się miriadami gwiazd.

Nasha klęczała przed swoim śmigaczem poprawiając haki, na których umocowany był jej skromny bagaż. Do miasta, w którym miała odszukać swój kolejny cel było około pół godziny jazdy śmigaczem. Mos Eisley. Kolejny przystanek i będzie można robić wypad z tej suchej, ckliwej nory. Wyrwać się w świat, znowu odetchnąć, zachłysnąć się hedonistycznym życiem! Zręcznie wskoczyła na śmigacz od razu wciskając pedał gazu. Mos Eisley okrążała i badała już wiele razy, by na tej zdrowo popieprzonej planecie opanowanej przez Huttów żaden idiota nie pozwolił jej zmarnować kontraktu.


Wreszcie dojechała. Pępek tej całej piaskowej bestii wypchanej kredytami i chamskimi łowcami nagród i resztą tego całego szachrajstwa. Podjechała pod mini-parking przed kantyną i odpięła torbę przerzucając ją przez ramię. Poprawiła ukryty w nogawce kieszonkowy blaster i pewna siebie wkroczyła do kantyny.

Fala dźwięków uderzyła pierwsza. Kakofonia muzyki, rozmów w wielu językach, kochany dźwięk rozlewanych drinków. Kolejne natarły zapachy. Pot, drinki, tanie perfumy, mieszanina życia – doskonała. Gra światła nie zrobiła na niej specjalnego wrażenia. Była już przyzwyczajona do migawek różnego koloru świateł, ba! Musiała nawet do nich tańczyć i się rozbierać! Może znowu kiedyś powrócą beztroskie czasy pięknego, erotycznego tańca na Nar’Shaddaa. Jednak celem nie były kolejne wspominki… „Cholera, co mnie tak dzisiaj wzięło? Jeszcze trochę i będę wspominać życie z matką!” – pomyślała wściekle po czym przypomniała sobie o zadaniu. Pilot. Tylko, który to? Oparła się o ścianę i wyciągnęła cyfronotes. Włączyła i otworzyła informacje o zadaniu. Cyfrowa twarz pilota obracała się powoli na błękitnym ekranie. Na chwilę oderwała wzrok od cyfronotesu. Szybko przeskanowała ludzi w kantynie. Jeszcze go nie ma… Dobrze, poczekamy na niego spokojnie. Podeszła do baru i poprosiła o drinka. Odebrała szklankę i usiadła przy pierwszym lepszym, wolnym stoliku. Napiła się łyk błękitnawego, mętnego płynu.
- A może by tak… w sumie, musi się udać, więc… dlaczego nie? – powiedziała cicho i uśmiechnęła się do szklanki z napojem.
Z torby wyciągnęła małe, czarne pudełeczko. Ręką zmiotła powierzchnię stołu i nasypała małą kupkę proszku. Dokładnie i starannie zamknęła pudełeczko i wrzuciła je do torby. Za pomocą pliku kredytów ustawiła sobie cienką, długą kreskę. To był Ryll – specjalny, drogi produkt wydobywany z Ryloth, rodzinnej planety Nashy. Większość osób robiło z niego przyprawy, lecz ekipa z Nar’Shaddaa i niektórzy na Tatooine używali go do robienia dobrego narkotyku, którego Nasha często, a nawet częściej niż często używała. Wyciągnęła przeźroczystą rurkę, której jedną część przylgnęła do jej nozdrza, a druga pod kątek znajdowała się na początku kreski. Jeden ruch ręką, jedno pociągnięcie nosem i kreska znikła. Jeszcze raz pociągnęła nosem i rozejrzała się po kantynie szukając wzrokiem swojej ofiary…
 
Vampire jest offline