Eri
-Eh, z wami to tak zawsze, nic się nie da zrobić - uśmiecha się z rezygnacją kręcąc głową. Odwraca się i idzie w poszukiwaniu czegoś, co może być kuchnią lub kantyną. Po kilku minutach krążenia korytarzem
- Ciemno... Oj, kur... - słychać głośny brzdęk i rumor, potem jeszcze kilka brzdęków. Coś chyba upadło. Z podłogi słychać jęk Eri.
- Aaauu... Co za idiota porozwalał po podłodze garnki... Coś mi się wydaje, że znaleźliśmy to, czego szukaliśmy Thahardzie. - w ciemnościach widać, jak podnosi sie z ziemi. - Może skombinowałbyś coś, czym możnaby poświecic? A ja się tu rozejrzę... to znaczy sprubuję coś wyszukać po ciemku.
Chwila ciszy, w której z głębi pomieszczenia dało słyszeć się jakieś poruszenie
-Thahard... słyszałeś? Słyszałeś to?? |