Lee próbował krzyknąć coś do reszty swojego oddziału, jednak jego próbę powstrzymał huk wywołany wybuchającym granatem i odgłos odbijających się o wszystko resztek biurka. Pisk w uszach był prawie nie do zniesienia, McMillan zdążył odruchowo zasłonić uszy gdy nastąpiły kolejne wybuchy. -Te skurwysyny zaraz nas tu wszystkich wysadzą w pizdu! -powiedział, a raczej krzyknął, lecz raczej nikt nie był na tyle trzeźwy aby to usłyszeć.
Po chwili gdy zdążył się otrząsnąć i zauważyć, że cały zamęt się skończył wyjrzał znad biurka na całą salę. Zobaczył jednego z ludzi biegnących w stronę drzwi którymi weszli i wyszli Niemcy.
Cudem jest to, że wszystkim oprócz naukowców udało się przeżyć, jednak nie był to powód do szczęścia, sytuacja była zbyt dziwna i niebezpieczna. Zabić własnych otumanionych ludzi nie raniąc wroga choćby przypadkiem? Coś tu jest nie tak!-pomyślał osuwając się z ulgą na ziemie, aby poczekać na dalsze instrukcje. |