Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2011, 23:07   #7
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
puk, puk, puk
stuk, stuk,stuk
kap, kap,kap

i wszystkie inne wkurzające dźwięki dudniły teraz w głowie Genevieve z wielką siłą i częstotliwością. Niewidzialne krople lodowatej wody drążyły dziurę w skroniach młodej kobiety, stukot kopyt dzikich koni galopujących przez jej umysł wprowadzał w trans, pukanie...

puk, puk, puk,


ktoś pukał ... kto tam...

- Genevieve

... mama?

- Genevieve - starsza z kobiet powtórzyła imię córki po raz kolejny. Bez żadnej reakcji z jej strony. - Genevieve - jej głos był trochę głośniejszy, mina coraz bardziej zaniepokojona. - Córeczko...

...mama?

Chyba coś zaczynało do niej docierać, stukot kopyt ucichł, krople zniknęły. Znów wyraźnie słychać było pracujący silnik, przed oczami pojawiła się pusta droga. Tak, ciągle prowadziła samochód. Prawie przytomnie spojrzała na licznik, natychmiast przycisnęła pedał gazu. Byle szybciej, byle dalej, jak najdalej od cholernej stacji benzynowej.

- Genevieve - w oczach Ann malowało się przerażenie, jej perfekcyjnie umalowaną twarz wykrzywiał dziwny grymas.

- Słucham? - odwróciła wzrok w stronę kobiety. Wyglądała jakby właśnie przebudziła się z hipnotycznego transu.

- Słucham?! - wybałuszyła oczy ledwo powstrzymując się przed krzykiem, ale dała radę. Wnuczka wciąż spała.

Córka wzruszyła ramionami, pokręciła lekko głową. Miotała się niespokojnie. Musiałą to z siebie wyrzucić, nie wiedziała jak zacząć. Sięgnęła do schowka, wyciągnęła z wymiętej paczki papierosa, zagrzechotała pudełkiem zapałek. Odpaliła jedną. Zgasiła. Przecież nigdy nie paliła przy dziecku. Papieros będący przed chwila w ustach kobiety wylądował za jej uchem.

- Kurwa! - zaklęła pod nosem i walnęła ręką w kierownicę. Westchnęła głęboko, przygryzła wargę jakby się nad czymś zastanawiając.
- Widziałeś kiedyś jakiś film o zombie? - wydukała w końcu dość niepewnie?

- O czym Ty mówisz? - Ann spojrzała na nią co najmniej dziwnie.

- Widziałaś czy nie? - powtórzyła pytanie, jej głos był opanowany.

- Gen ...

- Zadałam pytanie -
weszła jej w słowo bardzo ostrym, stanowczym tonem. Jej wzrok też taki był.

- Widziałam - odpowiedziała pod naporem spojrzenia córki. - Strasznie to było głupie. Zupełnie irracjonalnie - prychnęła - nie wiem po co ludzie robią takie filmy - zmarszczyła brwi - czemu o to pytasz?

- A gdybym powiedziała Ci, że te filmy - zastanawiała się przez moment co dalej - że te filmy nie są do końca nieprawdziwe.- Zerknęła wyczekująco na matkę.

- Czy Ty aby na pewno dobrze się czujesz?

Genevieve pokiwała powoli głową. - Na stacji benzynowej - przełknęła głośno ślinę - wiesz, ona był zupełnie opuszczona. Znaczy na początku myślałam, że nikogo tam nie ma. - zerknęła na tablicę informacyjną, za chwilę miały odbić na lewo. Stamtąd już rzut beretem do lotniska. - Ale stacja nie była tak do końca pusta - ciągnęła. Jej głos nie był już tak spokojny i opanowany. Matka na pewno to zauważyła. - Znaczy, nie było tam żadnego człowieka, żywego człowieka.

- Był tam jakiś trup?! Musimy zawiadomić policję bo...

- Nie - znów weszła jej w słowo. - Choć może i tak. Trup, żywy trup, chyba można to tak nazwać - jej spojrzenie było puste, patrzyła na ulicę choć właściwie nie widziała, w ostatniej chwili skręciła w drogę prowadzącą na lotnisko. - A dokładniej mówiąc dwa żywe trupy.
Ann milczała. - No tak, nie wierzysz mi choć właściwie wcale Ci się nie dziwię. Ale to prawda mamo, nie zwariowałam.

- Gen, musiało Ci się coś przewidzieć, to niemożliwe żeby...
Zamilkła nagle. Na poboczu stał samochód. Przy nim leżał jakiś gruby, brodaty facet, obok klęczał inny. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Można by pomyśleć, że grubas zasłabł, zemdlał czy skręcił kostkę i upadł niefortunnie,a drugi sprawdza czy wszystko z nim ok. Można by było tak pomyśleć, gdyby nie fakt, że ów "drugi" wgryzał się właśnie w szyję leżącego. Z rozdartej tętnicy trysnęła krew.

- Już mi wierzysz? - spytała patrząc na matkę zaszklonymi od łez oczami.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline