Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 01:57   #1
Takeda
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację
[D&D 3.5 Eberron] Dobre złego początki


Breland, gdzieś w okolicach Smoczych Szczytów
- Nareszcie! - krzyknęliście prawie jednocześnie, gdy zauważyliście światła kolejowej stacji.
Przemoczeni do suchej nitki, marzyliście już tylko o jednym. O ciepłym miejsce w najbliższej karczmie i kuflu grzanego wina, którzy wypędziłby z waszych kości to przenikliwe zimno. Niestety sny o karczemnym napitku i ciepłym kącie musiały jeszcze poczekać. Wszak dopiero połowa waszego zadania została wykonana. Odebraliście już paczkę od kuriera, ale należało ją jeszcze dostarczyć zleceniodawcy. Pakunek spoczywał bezpiecznie w torbie jednego z was. Na szczęście stacja pojawiła się na horyzoncie, co dawało choć cień szansy na chwilę odpoczynku.
Gdy wasze stopy stanęły w końcu na podeście stacyjki odetchnęliście z ulgą. Udaliście się do poczekalni, gdzie zrzuciliście mokre płaszcze i plecaki. W poczekalni siedziała tylko kilkoro pasażerów. Para elfów, niziołek siedzący na kufrze oraz trójka ludzi. Wszyscy obserwowali was bacznie od samego progu. Ich spojrzenia wyraźnie mówiły, że nie lubią awanturników waszego pokroju i to niezależnie od przyświecających wam intencji.
Krople rzęsistego deszczu rozbijały się z głośnym hukiem o blaszany dach stacyjki. Ten cholerny deszcz nie przestawał padać już od tygodni, to jest od momentu gdy wyruszyliście z Wroat. Widząc wasze zmęczone twarze, brodaty krasnolud pełniący tutaj funkcję zawiadowcy stacji, podał wam po kubku gorącej kawy. Przyjęliście ten gest ze zdziwieniem, ale i uśmiechami na twarzy.
- To wam pomoże się rozgrzać - rzekł z uśmiechem, ukazując rząd żółtych zepsutych zębów.
Gdy gorący płyn przepływał wam przez przełyk, poczuliście nie wypowiedzianą ulgę. Przyjemne ciepło rozlało się po wszystkich waszych członkach.
- Tymi, tam się nie przejmujcie - rzekł przyciszonym głosem i ruchem głowy wskazał pozostałych pasażerów czekających na przyjazd pociągu - Oni nie wiedzą, co to życie na szlaku.
Uśmiechnął się ponownie, puszczając do was jednocześnie oko.
Wedle rozkładu do przyjazdu pociągu pozostało jeszcze dwie godziny. W sam raz na małą drzemkę przed podróżą. Jeden z was pozostał jednak czujny i spod przymkniętych powiek obserwował siedzących w poczekalni. Wszak jak mówi stare przysłowie "licho nie śpi". Do tej pory mieliście szczęście i nikt nie przeszkodził wam w wykonaniu zadania. Co wcale nie oznacza, że jeszcze nie stanie. Ustalona zapłata i pokaźna zaliczka wyraźnie sugerowały, że wasz pracodawca przewidywał kłopoty na szlaku. Gdyby tak nie było, po paczkę pojechałby sam, a nie wynajmował was.


Gwizd i poruszenie w poczekalni sprawiło, że wszyscy przebudziliście się. Zanim zebraliście swoje rzeczy wszyscy pasażerowie przenieśli się już na peron. Deszcz nadal padał, nieprzerwanym strumieniem. Dobrze, że drogi do Wroat nie musicie pokonywać pieszo. Pociąg wjechał na stację i zatrzymał się. Nikt z niego nie wysiadł, więc oczekujący pasażerowi ruszyli do drzwi wagonów. Także wy zajęliście miejsca w wyznaczonym wam przedziale. Mimo, że pieniędzy z zaliczki starczyłoby spokojnie na podróż w pierwszej klasie, musieliście niestety zadowolić się miejsce w najtańszej klasie. Mimo życzliwości krasnoludzkiego zawiadowcy stacji nie dało się nic zrobić. Wszystkie miejsca, zarówno w pierwszej klasie, jak i wagon sypialny, były zajęte. Czekało więc na was tylko kilka rzędów prostych drewnianych ławek i towarzystwo znanych już wam z poczekalni podróżnych. Najważniejsze jednak, że było ciepło i nie padało na głowę.
Pociąg ruszył, a wy po krótkiej dyskusji ustaliliście kolejność czuwania. Czekała was ponad doba podróży, więc nadal warto było być czujnym.

Obudził was krzyk i tupot nóg. Zdezorientowani nagłym wybudzeniem, przez chwilę szukaliście źródła zagrożenia. Wasze dłonie instynktownie spoczęły na broni. Wtedy zauważyliście wystraszoną gnomkę stojącą w połowie drogi pomiędzy wami, a drzwiami do kolejnego przedziału. Ubrana w podarty i zniszczony płaszcz i skórzaną czapkę z daszkiem wyglądała na ubogą złodziejkę lub żebraczkę, jedynie duża skórzana torba przeczyła temu obrazowi. Po chwili drzwi otworzyły się z głośnym hukiem i do środka wbiegło dwóch zbrojnokutych. Widząc was zwolnili i zatrzymali się w półkroku. Przerażona gnomka patrzyła to na was, to na stojących za nią dwóch osobników.
Wtedy zauważyliście, że ze skórzanej torby gnomki wystaje dokładnie takie samo drewniane pudełko jakie wieziecie. Nie mogło być mowy o pomyłce. Nawet z tej odległości można było rozpoznać tą samą magiczną pieczęć. Oczy wszystkich uczestników awantury skupiły się w tym jednym punkcie.
Po chwili wasze spojrzenia się skrzyżowały. Oczy każdego z uczestników mówiły co innego. Gnomka przerażona całą sytuacja patrzyła na was błagalnym wzrokiem i prosiła o pomoc. Zbrojnokuci wpatrywali się w was, a ich oczy mówiły tylko jedno "odpuście, to nie wasza sprawa" A wy pełni zdziwienia i zaskoczeni, zastanawialiście się jak powinniście zareagować.
Powietrze aż pulsowało od mieszkanki różnych emocji. Mieszanki jakże wybuchowej.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline