Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 18:09   #8
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Freddy Crown

Był jeden niewątpliwy plus tych tajemniczo opustoszałych ulic. Freddy nie mógł ukryć uśmiechu, gdy tylko o nim myślał. Prosta rzecz, a dająca motocykliście tyle radości. Po raz pierwszy nie musiał wściekać się na tępych cepów, którzy jeździli ulicami miast i trąbili z byle gównianego powodu. Dupki bez jakichkolwiek zdolności i co ważniejsze, bez jaj. Zamiast gniewnych wrzasków i nieustającego hałasu panowała błoga cisza. Do czasu…

Najpierw usłyszeli monotonną, przyjazną dla ucha muzykę mająca na celu zganiać pobliskie dzieciaki. Zanim jeszcze skręcili za róg ulicy, wiedzieli co jest źródłem tych dźwięków. Samochód z lodami. Był cały biały, pokryty dziesiątkami kolorowych naklejek, które dodatkowo hipnotyzowały małe dzieci niczym światło ćmy. Stał rozłożony na poboczu, nieopodal parku i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie krwawy zaciek zza lady.

„Oby to była tylko polewa wiśniowa, truskawkowa… cokolwiek.” – Mały powtarzał w duchu, choć tak naprawdę wiedział, że próbuję się oszukiwać.

Mężczyźni stanęli w bezpiecznej odległości kilku metrów od pojazdu, popatrzyli na siebie i jednocześnie zgasili silniki. Po wielu latach potrafili porozumiewać się bez słów. Następnie zsiedli z motocykli i wolnym krokiem zaczęli zbliżać się do otwartego, mobilnego sklepu z lodami. Początkowo nic nie mówili, co szczególnie zmartwiło Freddiego. Jego przyjaciel zazwyczaj na okrągło pieprzył o jakiś pierdołach. Gdy milknął było w tym coś o wiele bardziej niepokojącego niż puste ulice wielkiego miasta.

- Co jest stary?

- Mówiłem ci kiedyś Freddy o tym czego bałem się najbardziej jako dziecko? – w głosie Boba dało się wyczuć kilkugałkową porcję strachu z polewą szaleństwa.

- Kuzynki Betty, tej grubej? – odpowiedział niemalże automatycznie Mały, który na pamięć znał traumatyczne opowieści jak jego kumpel nastolatek, był podrywany przez wielorybią kuzynkę. Koniec tych historyjek był wyjątkowo… przytłaczający i nie warto go na razie przywoływać. Tak czy owak Duży Bob od tamtego czasu uwielbiał wyłącznie chude panienki.

Pytanie Freddiego zawisło w powietrzu, ponieważ stanęli na wyciągnięcie ręki od lady. Nikogo nie było w środku. Czerwony zaciek z bliska zdecydowanie nie wyglądał jak jakakolwiek polewa. Była to krew, duża jej porcja, której jeszcze więcej było w środku pojazdu.

- Jest ktoś tam? – Crown zaglądnął do środka przez uchylone okienko.

- Uważaj Freddy…

- Co się z tobą dzieję? – niższy motocyklista nie wytrzymał. – Czego się tak boisz do cholery?

- Ciiii chyba słyszałem jakiś ruch w środku.

Mężczyźni zamilkli nasłuchując. Rzeczywiście dało się słyszeć powtarzalny dźwięk szurania czegoś o podłogę. Nasilał się, co oznaczało, że źródło odgłosów zbliżało się w ich kierunku. Samochód z lodami był wyjątkowo duży, posiadał coś w rodzaju zaplecza, z którego wyszedł właśnie sprzedawca lodów.

- Panicznie bałem się ich… sprzedawców lodów. – podjął brodacz, który wlepiał wzrok w zbliżającą się postać. - Było w nich coś paskudnego, w tych ich ubraniach i sztucznych uśmiechach. Nie byłem w stanie nigdy tego wytłumaczyć aż do teraz. Rozumiesz o co mi chodzi stary?

- Aż za dobrze.


Sprzedawca lodów był bowiem chodzącym trupem. Jedynie jego strój wskazywał na fach, którym jeszcze tego dnia zwykł się zajmować.

muzyczka


Nie należał do najsprawniejszych osobników swojego gatunku. Jego prawa noga ciążyła mu i to nią ciągnął po ziemi ostrzegawczo dając znać o sobie. Próbował przeskoczyć przez ladę, ale ta okazała się dla niego zbyt trudną przeszkodą. Wydawał z siebie w tym samym czasie niezrozumiała odgłosy jakby próbując coś powiedzieć.

- Wiesz Bob. Pamiętasz co mawiała Jednooka Cindy? – Freddy wiedział, że jego przestraszony przyjaciel pamięta. Tamta kobieta nie należała tak jak on sam, do rozgadanych osób i jej rzadkie słowa bez problemu właziły człowiekowi w pamięć na stałe. Cindy wolała za to skupiać się na swoim zawodzie, co też przyniosło jej sławę najtańszej i jednej z najlepszych prostytutek na drogach.

- Jeżeli ktoś cię przeraża, weź broń i wyceluj mu ją prosto w mordę. A jak to nie pomoże i cię nie uspokoi to wiesz co należy dalej robić. – powiedzieli niemal jednocześnie, po czym wyciągnęli dwa pistolety celując trupowi prosto w twarz.

- Żegnaj sprzedawco lodów.

BANG BANG!


- Cholera co to było? – wielkolud, choć pozbył się strachu z dzieciństwa wyglądał na bardzo bladego i z trudem wrócił do motocykli.

- Nie wiem, ale złazi się tego więcej. – Freddy wskazał ręką na zbliżającą się grupkę martwych przyjemniaczków. Czy widok żywych trupów przerażał go? Owszem, tak jak chyba każdego człowieka. On jednak był najtwardszym skurwielem na horyzoncie, który potrafił trzymać swoje emocję na wodzy w każdej sytuacji. Jedyną osobą, o którą się martwił w tym momencie była jego córka.

Musieliśmy je ściągnąć strzałami. Zbierajmy się na lotnisko.

Jego towarzyszowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.
 
mataichi jest offline