Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2011, 23:29   #34
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Podróż w dół poprzez wysoką trawę należała nawet do przyjemnych. Kamil zaplątał się w wysokich chaszczach co poskutkowało jego upadkiem i sturlaniem się kawałek w dół, co wywołało burzę śmiechu u pań. Jakby pomyśleć to rejon, w którym się znajdowali był całkiem uroczy, gdyby nie brać pod uwagę wydarzeń z ostatnich 24 h. Idealne miejsce na biwak czy spędzenie tygodnia na łonie natury. Liście na drzewach szeleściły wraz z wiatrem, a słońce wyłoniło się w pełni przeganiając resztki chmur. Na sklepieniu znów nie podzielnie panował niczym nie skalany błękit. Wieś zbliżała się coraz bardziej, zabudowania stawały się coraz bardziej wyraźne. W końcu dotarli do polnej drogi wysypanej tłuczonymi cegłami, które najprawdopodobniej miały za zadanie ograniczyć występowanie błotnistych kałuż i dołków po nich zostających. Droga prowadziła bezpośrednio do celu wędrówki naszych bohaterów, toteż z chęcią z niej korzystali ułatwiając sobie drogę. Trawy i chwasty na łąkach były coraz mniejsze i bardziej zielone. Nic dziwnego, bowiem teren niżej był bardziej podmokły. Spacerowała sobie po nim w oddali spokojnie parka bocianów wyłapując co bardziej nie uważne żaby i ślimaki, które dzień zastał na otwartym terenie. Droga docierała do małego kanału melioracyjnego gdzie poprzez niego prowadził drewniany mostek.


Woda delikatnie pieniła się na kamieniach płynąc gdzieś daleko na zachód. Wzdłuż koryta rosły wyższe olchy i krzaki niskiej i poplątanej dębiny. Przystanęli tam na chwilę aby zaczerpnąć oddechu, Sara spojrzała w kierunku starej chaty. Gdyby nie dwa charakterystyczne ogromne dębaki rosnące w pobliżu prawdopodobnie nigdy nie wiedzielibyście jak tam wrócić. Za rzeczką czekał na nich mały lasek, aby po chwili ujrzeć mogli pierwsze zabudowania. Niestety z pewnością nie było to na co liczyli.

Domy od razu sprawiły wrażenie zaniedbanych i opuszczonych co po wejściu do kilku z nich okazało się smutną prawdą, niektóre miały powybijane okna inne wyważone i roztrzaskane drzwi. Oprócz starych gospodarstw wszędzie towarzyszyło nieprzyjemne uczucie pustki, osaczenia i osamotnienia. Sara straciła cały zapał, którego nabrała podczas wędrówki i znów chodziła cicho jak cień za Kamilem i Sarą. Głowę chyba na stałe utkwiła w podłożu i zdawała się nie podnosić oczu w obawie ujrzenia czegokolwiek. Dla niej i dla Kamila był to ogromny szok, całe życie spędzili w zatłoczonej i hałaśliwej stolicy, a tutaj nawet ptaki zdawały się nie odzywać. Raz na jakiś czas któryś bąknął niczym astmatyk tylko po to aby z przerażeniem i lękiem nagle ucichnąć niczym zerwana struna. Droga główna również wydawała się być dawno nie użytkowana, asfalt dawno popękał i powybrzuszał się gdzie niegdzie. A tam gdzie tylko mógł wyrastał spod niego perz i mleczaki. Kilka godzin zajęło im przeszukiwanie domów, aby w końcu doszło do nich w jak beznadziejnej sytuacji się znaleźli.



Ostatni dom który opuszczali musiał najprawdopodobniej należeć do jakiegoś funkcjonariusza policji, w starej połamanej szafie wisiał pogryziony przez mole struj funkcjonariusza, a z tego co wywnioskował Kamil musiał prawdopodobnie być komendantem. Już mieli wychodzi kiedy chłopakowi rzuciło się w oczy małe pudełko po butach skryte w rogu szafy, wystając spod strzępów jakiegoś zrzuconego palta. Gdy je wyciągnął okazało się niezwykle ciężkie choć chłopak nie zdziwił by się gdyby okazało się, że to wina pokrywającego je kurzu. Jakież było jego zdziwienie gdy je otworzył. W środku leżał niepozornie zawinięty w szmaty stary policyjny pistolet P-64. Musiał pamiętać jeszcze czasy milicji obywatelskiej. Kamil drżącą ręką wyjął broń, pod nią leżały jeszcze 4 magazynki, prawdopodobnie pełne. Broń byłą już naładowana.


W tym czasie Sara i Karolina sprawdzały podwórze i stary samochód zeżarty przez korozję, w środku znalazły starą latarkę i baterie wciąż jeszcze działające oraz kajdanki z kluczem i ciężki klucz francuski.


Ten niestety się rozpadł przy najmniejszej próbie dotknięcia go. Gdy dziewczyny wyszły z samochodu nagły trzask dochodzący z za pleców wzdrygnął nimi. Natychmiast odwróciły się by ujrzeć nie codzienny widok. Na ziemi plackiem leżał młody chłopak w starej skórzanej kurtce, miał potargane włosy i rozdarte na kolanie spodnie, zaklął cicho i podniósł się nie zgrabnie otrzepując.
- Nici z zaskoczenia.
Uśmiechnął się szeroko do Sary i Karoliny szczerząc przy tym rząd białych zębów. Chciał przejść przez stary drewniany płot, nie wziął jednak pod uwagę ciężaru własnego ciała i stanu spróchniałego drewna. A to z trzaskiem pękło pod jego naciskiem. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i paczkę zapałek. Zapalił jednego, zaciągnął się i wypuszczając dym powiedział ze spokojem.
- A więc ty jesteś Sara, a ty – zwrócił wzrok ku Gizie – musisz być tą nie grzeczną dziewuszką nie słuchającą się matki. Karolina? Prawda? Hmm kogoś mi tu najwyraźniej brakuje.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline