Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2011, 00:05   #6
Apkey
 
Apkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Apkey nie jest za bardzo znany
Asha Maa`lya

Coronet… Tu zawsze pada, albo jest gorąco. Ze zdenerwowania cała się zjeżyłaś „Po co ja tu wracałam… tyle jest planet w galaktyce a ja musiałam wybrać akurat tę jedną…” W końcu ruszyłaś przed siebie w stronę dzielnicy gdzie znajdował się jeden z Twoich ulubionych „sklepów” ze sprzętem… Po drodze wręcz odruchowo, dyskretnie oglądałaś się wokół – stare przyzwyczajenie którego trudno było się wyzbyć. Byłaś dziwnie rozdrażniona może tym, iż nie udało Ci się wynegocjować zaliczki , może tym całym deszczem… a może jeszcze czymś innym. Pomijając fakt że była to dla Ciebie kolejna misja w swojej tułaczce, czułaś dziwne podniecenie i niepokój tak jakby ona miała przynieść jakąś zmianę…
Gdy dotarłaś na miejsce i otworzyłaś znajome drzwi powitał Cię ten sam flegmatyczny staruszek, którego widziałaś tam zawsze… uśmiechnęłaś się pod nosem – na Ciebie nie zadziała już ten urok, za to na lokalne siły porządkowe i przedstawicieli władz Corelii działa wręcz idealnie. Gdy staruszek zobaczył z kim ma do czynienia z jego oczu znikły dobrotliwe ogniki, zastąpione przez chytre i zdradzające spryt właściciela błyski…
- Witaj w moim sklepie Złotko. Czym mogę Ci służyć czy chciałabyś kupić czegoś co ozdobiło by te piękną szyję? – spytał ciepło wracając do doskonale wyuczonego sposobu bycia – A może jesteś tu by sprzedać coś staremu Irgamowi? – chytry uśmiech wypełzł mu na usta
- Skończ już przedstawienie Stary… - tego człowieka znało całe podziemie Coronet. Oficjalnie jubiler na prawdę ten zgrzybiały staruszek wiedział dosłownie o wszystkim co działo się w mieście dzięki licznej siatce szpiegów i kontaktom w lokalnych gangach - A jeśli jeszcze przez będziesz gapił się na moje cycki na starość zostaniesz kastratem…
- Ooo jaka dziś jesteś nie w humorku – staruszek starał się rozładować sytuację... co jeszcze bardziej Cię rozdrażniło.
- Przestań być miły... - otrzepałaś zjeżone futro wdzięcznym ruchem potem usiadłaś na kontuarze i po paru głębokich wdechach już wyraźnie uspokojona zaczęłaś – Potrzebuje informacji wszystkiego czego możesz się dowiedzieć o tej bazie - położyłaś datakartę od zleceniodawcy obok siebie - ...Tak samo jak i o tym człowieku - kim on jest, jaka ma rodzinę, słowem wszystko co znajdziesz.
Irgam zaczął przeglądać kartę i drapać się po łysinie
- Hmm ciekawe ciekawe – mruczał pod nosem, po czym spojrzał na Ciebie – Cena identyczna co zwykle Asho
- Tak... - nie miałaś wyboru, musiałaś się zgodzić na to aby oddać mu wszystkie informacje jakie są na tej karcie... łącznie z numerami dostępowymi do konta... - Jeśli tylko będę miała przez ciebie kłopoty Irgamie znajdę cię choćbyś uciekł poza galaktykę – w głosie zagrała Ci niebezpieczna nuta
- Oj znasz mnie Asho – mężczyzna uśmiechnął się chytrze – poza tym jesteś jednym z moich najcenniejszych kopalni informacji wiec w moim interesie jest dbanie o ciebie moja droga
Uśmiechnęłaś się wymuszenie. Tak miał rację byłaś jednym z jego szpiegów i to już od dłuższego czasu i nigdy nie wystawił Cię na bezpośrednie ryzyko... przynajmniej nie żądał od Ciebie tych niebotycznych sum jakie kasował od innych za swoje usługi.
- Kiedy mam zgłosić się po informacje? - powiedziałaś wstając. Staruszek chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią
- Jeśli jesteś ciekawa co mogę znaleźć teraz może dotrzymasz mi towarzystwa moja droga? - tu uśmiechnął się nostalgicznie - Samotne wieczory w tym mieście nie należą do najprzyjemniejszych w moim wieku, może powinienem się gdzieś przenieść...
- Mówiłam skończ przedstawienie. - potem niespodziewanie się uśmiechnęłaś. „W sumie czemu nie i tak nie mam nic lepszego do roboty juz dziś...” - Dobrze chodźmy – podeszłaś do niego kręcąc zalotnie biodrami a potem wzięłaś go pod rękę – Tylko pamiętaj co mówiłam o gapieniu się – dodałaś śmiejąc się już.
W sumie lubiłaś tego człowieka. Ojcowski ton z jakim zwracał się do swoich „pracowników” zawsze Cię rozczulał i powodował że się uśmiechałaś. Szliście przez jego małe i skromne mieszkanko w kierunku drzwi jego „gabinetu”. Tam na dużym drewnianym i bardzo gustownym biurku znajdował się jego warsztat jubilerski. Mimo iż był całkiem kompletny to Irgam nigdy z niego nie korzystał – był tylko przykrywką na wypadek nalotów sil bezpieczeństwa na jego mieszanie, które zdarzały się dość często. Usiadł za biurkiem włączył wbudowany w nie terminal. Przysiadłaś na blacie obok niego ciekawie zaglądając w ekran. Tak na prawdę zawsze byłaś ciekawa jakim sposobem ci z bezpieki nic nie znajdowali przecież on używał zabezpieczeń które mógłby złamać każdy programista tym bardziej hakerzy zatrudniani przez bezpiekę. Być może miał po prostu haki na nich wszystkich. Uśmiechałaś się do siebie...
Gdy parę standardowych godzin potem opuściłaś sklep Irgama było już późno. Z jego bazy danych zdarzyłaś dowiedzieć się tylko tyle iz tak właściwie nie jest to placówka Republiki ale jakies prywatne centrum badawcze które Republika jedynie nadzoruje... „Czemu ten nieznjomy miałby mnie okłamać i jakim sposobem ukrył to tak dobrze” Te rozmyslania przerwała Ci grupka podpitych już mlodzików – głośno rechotali idąc ulicą i zaczepiali wszystkich.
- Heeeej Kothku – jeden z nich skierował na Ciebie obleśne spojrzenie – Moszesz nam poomoc? - język wyraźnie plątał mu się od nadmiaru trunków – Bo widziszsz potszebhujemy koogooś do thowaszystwaa... - rozejrzał się po trójce swoich towarzyszy



Hakk Mud i FN-22

Irydonianin dokładnie obejrzał cały statek sprawdzając czy wszystkie możliwe usterki zostały naprawione. Zauważając parę drobnych niedociągnięć zlecił ich naprawę Androidowi, a sam udał się w stronę Świątyni po swoje rzeczy. Gdy zebrał wszystko to co uważał za potrzebne w podróży i w czekającym ich zadaniu, turbowindą przemieścił się możliwie jak najbliżej sali fontann a więc i wyjścia na lądowisko. Śpiesznym krokiem przechodząc przez nią nie zauważył jak z półmroku otaczającego kolumny wyłoniła się drobna postać Mistrzyni Marr.
- Rycerzu! - zwróciła się do niego oficjalnie – Mam dla Ciebie przestrogę. Te miecze które widziałeś... Należały do kogoś kogo znałam kiedyś... Nie wiem czy powinnam to mówić – na chwilę przerwała zmieszana, po czym zdecydowanie podjęła – W czasie gdy zakończyły się Wojny Domowe Jedi byłam służką bardzo potężnego sitha. Darth Nihilus był w stanie pozbawić mocy cały świat... pożreć ją tak by zaspokoić w swój głód. Tak jak zrobił z moim ojczystym... - jej głos stał się miękki - Do światła powróciłam dzięki pewnej kobiecie okazała się silniejsza niż wszyscy sithowie którzy ścigali nas wtedy. To ona nauczyła mnie że prawdziwa siła leży w tobie samym a nie w Mocy. Moc tylko pozwala wydobyć ją na wierzch. - uśmiechnęła się – Uważaj Hakku wystrzegaj się ulegania pokusom na jakie będziesz wystawiony. Widzę teraz wyraźnie iż zostaniesz poddany próbom... - chwilę „patrzyła” na Ciebie – Wracaj szczęśliwie i niech Moc będzie z Tobą.
Potem wycofała się w zapadający półmrok i jej postać rozpłynęła się w powietrzu, a Ty skierowałeś się w stronę statku


W czasie gdy Hakk zostawił Cię przy statku zacząłeś oglądać go dokładnie. Poza protokołami bojowymi miałeś wgrane również podstawowe naprawcze. Przyswoiłeś sobie schematy statku i wziąłeś się za naprawę... Wymiana podstawowych komponentów wystarczyła do tego by przywrócić pełną sprawność statku. Na chwilę podłączyłeś się pod jego główny komputer by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Gdy jego odpowiedź Cie usatysfakcjonowała swoje kroki skierowałeś w stronę świątynnej biblioteki
Jakie było zdziwienie ludzi gdy odmówiłeś pomocy w przeszukiwaniu archiwów i po prostu podpiąłeś się pod pierwszy z brzegu terminal. Ułamek sekundy zajęło Ci przeszukanie całej bazy danych i zgranie interesujących Cię danych. Wszystko co było o Sithach i o planetach Zewnętrznych Rubieży znalazło się w Twojej pamięci. Potem skierowałeś się z powrotem na lądowisko gdzie poczekałeś na swojego partnera...
Gdy Hakk dotarł do statku zlustrowałeś go dokładnie
- [Troskliwe pytanie] Coś się stało Panie? - FN spytał się przezornie, widząc nachmurzone oblicze Irydonianina
- Nic FN, nic... Po prostu o czymś mi przypomniano – rycerz wyminął krzątającego się wokoł statku robota i wszedł do środka. Po chwili wyszedł przybrany w szaty kupca którym miał być przez całą długość trwania misji.
- [Pochlebne stwierdzenie] Wygląda Pan doskonale sir! Jesteśmy gotowi do podróży proszę tylko wybrać pierwszy cel...



Voolfer Moonwalker

Poza wszędobylską wonią siarkowodoru i paru innych gazów poczułeś zapachy dżungli kwiaty wilgotna zieleń zbutwiałe, rozkładające się drewno, lekki zapach rozkładającego się mięsa. Po chwili skupiłeś się na tyle że słuchem zacząłeś sięgać dużo dalej niż reszta ekspedycji – trzask łamanych gałęzi nawoływania lokalnej fauny szelesty zwierząt jakie przemykały w nie dużej odległości. Poczułeś się dziwnie, nawet bardzo dziwnie. Mimo zamkniętych oczu zacząłeś dostrzegać zarysy drzew i zwierzęta miedzy nimi. Zdziwiony otworzyłeś oczy ale świadomość nie rozwiała się od razu, tylko powoli zanikała...
Poczułeś że jesteś obserwowany... Szybko odwróciłeś się w stronę statku, okazało się że Twoim obserwatorem była młoda dziewczyna siedząca na otwartej rampie. Fakt ten zdziwił Cie bardzo ponieważ nie pamiętasz by ona leciała z wami.
- Hrgh kim jesteś? - spytałeś zaskoczony a ona zamiast odpowiedzieć wstała i podeszła do Ciebie. Byłą naprawdę mała jak na ludzkie standardy miała może z 8 lub 9 lat. Ubrana tylko w luźną zieloną tunikę i takie spodnie. Gdy podeszła wyciągnęła do Ciebie ręce w uniwersalnym geście który miał oznaczać prośbę o wzięcie na ręce. Mimo tego iż sam nie chciałeś tego robic podniosłeś ją delikatnie a ona szybciutko objęłą Cie za szyje i przytulila ufnie
- Jesteś inny niż oni wiesz – jej głos był dziwnie dorosły jak na tak mała dziewczynę – Jesteś taki sam jak my... Wróciłeś do domu? - po chwili zorientowałeś się że ten głos rozbrzmiewa... w Twojej głowie
- Co do... - odsunąłeś ja od siebie patrząc nieufnie co ona wykorzystała do lekkiego pogłaskania Cie po „pysku”. Potem roześmiała się jakby udał się jej jakiś figiel. Zwabieni tajemniczymi odgłosami członkowie Twojej załogi zaczęli wybiegać na zewnątrz i przypatrywać się sytuacji. Dziewczynkę odstawiłeś delikatnie na ziemię a ona od razu chwyciła Cię za palec swoją drobną rączką przypatrując się innym...


Nasha „Serpent” Vallen

Czekałaś długo. Dla rozrywki zaczęłaś nawet partię pazzaka, którą niestety sromotnie przegrałaś. Nie zmartwiło Cię to jednak w końcu w tej zapadłej dziurze nie można było dużo przegrać. Czas mijał powoli i leniwie. Podjęłaś nawet flirt z jakimś bogato ubranym i nawet przystojnie wyglądającym mężczyzną. Czekałaś a coraz więcej ludzi przybywało aby smutki dnia codziennego utopić w alkoholu... Gdy już całkiem straciłaś nadzieję na upolowanie swojej ofiary (i po paru zniechęconych zalotnikach...) zobaczyłaś go w końcu. Przystojny człowiek o kruczoczarnych włosach z zawadiackim zarostem... dokładnie taki jak jego podobizna, która dostałaś wraz ze zleceniem na jego statek. Wszedł i rozejrzał się dokładnie, wyglądał na trochę zawiedzionego. Skierował się do baru gdzie zamówił drinka i juz ze szklanka zajął jeden z malutkich stolików w drugiej części sali.




Louis Antarte

Obudził Cię dźwięk syreny alarmowej. Głowa bolała jakbyś dostał po niej drągiem... Odruchowo pomacałeś przy koi. Tak był tam... Szybko wstałeś i narzucając na siebie jakieś ubranie. Przez ramie zawiesiłeś swój nieodłączny karabin i biorąc drąg w rękę pobiegłeś w kierunku mostka.
Po drodze przypominałeś sobie wczorajszy wieczór. Wraz z dwójką znajomych upiliście się... do tego stopnia że jednemu z nich opowiedziałeś swoją historię... a teraz jedyne co pozostało to ból głowy. Wbiegłeś na mostek akurat podczas gdy wasza Pani Kapitan Rela Delacoix wydawała rozkaz otwarcia ognia. Stanąłeś przed głównym monitorem taktycznym wiedząc że za chwilę dostaniesz rozkaz dokonania jakichś napraw – wiadomo jak to w bitwie kosmicznej. Chciałeś jak najszybciej rozeznać się w sytuacji. Szybki rzut oka na monitory i mogłeś stwierdzić że to wy na nich napadaliście. Byli kompletnie zaskoczeni... Zagrało działo jonowe. Radosne okrzyki potwierdziły trafienie, teraz dodatkowo byli bezbronni. Pani Kapitan wydała rozkazy – mieliście dokonać abordażu i zdobyć cały ładunek i załogę tego lekkiego frachtowca.



A cały statek odprowadzić do waszej kryjówki na Elom... potem może uda się go opylić... Tobie jak zwykle dostał się przydział w grupie abordażowej – byłeś najlepszym mechanikiem na pokładzie Pirata więc przestało Cię to już dziwić. Mieliście ruszać jak najszybciej aby tamci nie mieli czasu na przygotowanie się do groźniejszej dla was obrony.
Siedząc już w zmodyfikowanych kapsułach ratunkowych (które nawiasem mówiąc były Twoim pomysłem) przygotowywałeś się do tego co miało nastąpić. Według odczytów skanerów waszego pancernika „wroga” jednostka nie miała uzbrojenia – ot kolejna łatwa robota w życiu pirata...

Pancernik Pirat:
 
__________________
Chaos is the only true answer...
Apkey jest offline