Friedrich szedł spokojnie i milcząco wśród nieznanych sobie ludzi. Spojrzał z lekką trwogą na krasnoluda. Słyszał wiele o nich, ale do tej pory żadnego nie spotkał. Zmierzył go wzrokiem a szczególnie jego topór. Uważniejszy obserwator mógł spokojnie zauważyć jak Friedrich przełknął ślinę na widok topora, widać żem nie przyzwyczajony do broni i przemocy.
Gdy znaleźli się w budynku pisarz, bo nim właśnie był Friedrich, poczuł się nie swojo. Czuł się jakby prowadzono go na egzekucję, a w momencie gdy dostrzegł umięśnionego blondasa trzymającego ścięte głowy odwrócił tylko wzrok i zasłonił usta chusteczką, którą wyjął z kieszeni płaszcza Będę rzygał. Na Verenę gdzie ja jestem, co to za bydło..
Gdy blondas rozkazał oddać broń, pisarz wyjął sztylet, który służył mu do rozrywania kopert i rzekł tylko ironicznie:
- Pióro i kałamarz też mam oddać, czy uznacie to za zabójczą broń ? – po tych słowach pokazał ładnie zdobione pióro i poprawił okulary na nosie
Oddał co trzeba i wszedł do środa, oczywiście czekając na resztę towarzyszy „niedoli”.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |