Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2011, 13:30   #4
Tohma
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Gdy przeszedł przez wielkie wrota pierwszym, co rzuciło mu się w oczy był monumentalny posąg bogini umieszczony na sporej fontannie. Wszystko pięknie wykute, zapewnie krasnoludzka robota. Zapatrzył się na dzieło sztuki przez chwilę i pomyślał z obrzydzeniem: ~ma znienawidzona bogini. Spotykamy się w twym przybytku, jak na ironię~. Oderwał w końcu wzrok od Mystry i począł przedzierać się przez tłum postaci w kierunku głównej kolejki.
Stanąwszy gdzieś na końcu westchnął przeciągle i poprawił płaszcz spływający mu po plecach. Zastanowił się przez moment, czy jest odpowiednio ubrany na takie zebranie. W myślach zlustrował swój wygląd. Brązowe długie włosy otulające jego twarz i kończące się gdzieś za szyją. Swoje wyraźnie elfie cechy, długą twarz z pociągłym nosem i złote oczy, jak kot. Odciągnął niesforny kosmyk za lekko spiczaste ucho, będące dowodem jego elfiej natury, i obrzucił krytycznym spojrzeniem białą koszulę, zapiętą pod szyją srebrną broszką, którą dostał w prezencie od ojca. Podobno nieźle można było ją wycenić. Westchnął już któryś raz tej godziny i począł sobie wmawiać, że wcale nie jest nieodpowiednio ubrany. Poprawiwszy torbę z ekwipunkiem na plecach przesunął się o krok do przodu. ~Czuję, że trochę tutaj postoję~.
Po kilku minutach, które ciągnęły się jak wieczność usłyszał za sobą szamotaninę. Odwrócił się lekko i zobaczył wielkiego mężczyznę, któremu widocznie znudziło się czekać grzecznie w kolejne i zaczął przedzierać się siłą do przodu. Kael spojrzał nerwowo na straż, gdyż barbarzyńca, tak mniemał, był już wystarczająco blisko niego, a pół-elf nie chciał mieć z nim do czynienia. Odwrócił się szybko i oczekiwał co się wydarzy. Nie minęła minuta a poczuł jak ktoś szturcha go niecierpliwie za ramię. Skierował twarz w kierunku nieproszonego gościa a ten rzekł:
- Hej ty, elfia panna, zejdź mi z drogi i pozwól przejść silniejszemu. - W tym momencie Kael poczuł jak jego mięśnie cierpną w niemałym gniewie. Kolejna osoba pomyliła go z kobietą. Przezwyciężył jednak to uczucie i zadarł głowę wysoko, by spojrzeć na intruza. Zmrużył oczy i przybrał najpiękniejszy uśmiech na jaki go było stać, odrzucając włosy do tyłu. Nie minęła chwila a mężczyzna po prostu obszedł pół-elfa a ten wgapiał się z bezsensownym uśmiechem w powietrze. Opuścił wzrok i natrafił na gnomią kobietę, która wpatrywała się w niego z zafascynowaniem. Odchrząknął nerwowo i obrócił się do przodu. Zobaczywszy ile przed nim jeszcze drogi zgarbił się nieznacznie i westchnął po raz kolejny. ~Dlaczego ja?!~.

***

Kiedy już uporał się z segregacją i został przepuszczony do sali, gdzie miał poznać swoich kompanów podróży, zaczął odczuwać znajomą magię. Uśmiechał się przebiegle przekraczając drzwi pokoju i szybko zlustrował wzrokiem znajdujące się tam osoby. Był krasnolud, lekko już podchmielony, ujrzawszy którego Kael uśmiechnął się mimowolnie. Zawsze doceniał instynkt i kunszt tej rasy. Po chwili jednak uśmiech na jego twarzy zbladł leciutko, gdy jego wzrok padł na uśmiechniętego mężczyznę, bez wątpienia kapłana. Przymknął oczy i uśmiechnął się w odpowiedzi szeroko. ~Niech gra muzyka~. Kolejną osobą w pomieszczeniu był... pół-ork. Wąska brew pół-elfa powędrowała do góry w niemałym zdziwieniu. Nie był uprzedzony, ale słyszał legendy o tej rasie i im podobnych. Rzucił też okiem na maga, który praktycznie nie zainteresował się jego przybyciem. To nie od niego jednak pochodziła cudowna woń magii śmierci. Obejrzał jeszcze raz pomieszczenie i skierował się do stolika, przy którym siedział domniemany nekromanta. Osobnik wstał z krzesła i zaprosił go uprzejmie do spoczynku. Rozmowa minęła im dość przyjemnie, Kael przedstawił się z uśmiechem patrząc na starania towarzysza, by powtórzyć jego gest. Zakończyło się to jednak krzywym grymasem jaki zakwitł na twarzy Edgara. W miarę jak rozmowa mijała pół-elf coraz bardziej począł odczuwać zawód. Nekromanta okazał się jedynie jakimś pokręconym naukowcem, co wywnioskował z jego wielkiej torby, typowej dla tego zawodu, niespotykanego wyglądu lekko zbzikowanego maga oraz słów, które wypowiadał mimochodem.

Czas płynął, a do pomieszczenia weszła tylko jeszcze jedna kobieta, uśmiechnięta od ucha do ucha, jakby wygrała nagrodę na loterii. Po instrumencie, jaki ze sobą niosła, domyślił się, że jest bardem. No pięknie. Skinął jej lekko głową i powrócił do sączenia wina, które zaoferował mu Edgar.
Zapatrzył się w zamyśleniu na wrota, przez które tutaj wszedł i rozpoczął rozmyślania nad celem jego przybycia tutaj. Jednym z nich na pewno była nuda. Nie wytrzymałby kolejnego roku spędzonego w laboratorium ojca, który usilnie starał się go namówić na bycie wytwórcą różdżek. ~Po moim trupie~. Kolejnym powodem była chęć zgłębiania wiedzy o tajnikach życia i śmierci. Jakaż to cieniutka granica dzieli te dwa stany. Kael od zawsze zastanawiał się jakby to było umrzeć, nie miał zamiaru jednak na razie testować tej myśli. No i jego finalny cel. Cienisty splot. Uśmiechnął się szeroko do pucharu z winem i upił kolejny łyk bordowego trunku.
- Ty! - Pół-elf oderwał wzrok od naczynia i skierował go na wrota, skąd dochodził znajomy mu głos. Przepełniony złością i niedowierzeniem. Kiedy jego oczy ujrzały postać jego siostry począł krztusić się mimowolnie, czuł jak wino dostaje się do jego płuc i pali ogromnym bólem. Kiedy atak kaszlu minął odłożył szybko puchar na stolik i spojrzał z niedowierzeniem na postać zbliżającą się powoli w jego stronę.
- Czy Ty za mną łazisz?! - syknął gniewnie z przyjemnością odnotowując jak jej oczy mrużą się we wściekłości.
- No jasne, bo nie mam nic lepszego do roboty niż łażenie za jakimś opóźnionym pół-elfem! - wykrzyknęła szybko i omiotła spojrzeniem wgapiające się w nią towarzystwo. - A wy na co się gapicie?! Nigdy nie widzieliście kłótni pomiędzy rodzeństwem?!
Brązowowłosy złapał się za skronie i począł sobie wmawiać, że to nie dzieje się naprawdę. Najpierw po dwudziestu latach wreszcie poznaje swoją matkę, która jak się okazuje ma już uroczą córeczkę. A Teraz ta córeczka powzięła sobie za cel dręczyć go do czasu aż zemrze. Był tego pewny. Spojrzał jeszcze raz na dumną postać Leili, wyzywająco patrzącą w jego stronę i postanowił nie wszczynać więcej kłótni.
- Skoro mamy być w jednej grupie proponuję zakopać topór wojenny. Przynajmniej na razie, siostro - ostatnie słowo wypowiedział ze szczególnym jadem, uśmiechając się przy tym arogancko.
- O, jednak potrafisz czasem powiedzieć coś mądrego, BRACISZKU!- Kael odwrócił się ostentacyjnie od siostry i ujrzał, iż wszyscy się na nich gapią.
- Wprost cudowne rozpoczęcie misji... - westchnął ze złością.
- Nie jest tak źle, nie narzekaj. Zawsze mogliśmy mieć w drużynie naszą mamusię.- Uśmiechnął się lekko na wspomnienie tchórzliwej elfki, która nie chciała się nawet przyznać, że jest jego matką. ~Może jednak nie będzie tak źle~.

***

Kael z uwagą słuchał słów Johanna. Troszkę zawiódł się na wiadomość, że na razie nie zapowiada się na walkę. Chociaż informację, które uda im się zdobyć, mogą mu się przydać w pogłębianiu wiedzy. Spojrzał tylko na Edgara, którego zaczął się obawiać, bo porządnie mógł zniwelować jego plany. Nekromanta wyglądał jednak na skupionego przemową ich pracodawcy i nic więcej. Pozostałych postaci raczej się nie obawiał. Wszyscy wydawali się tacy praworządni i uśmiechnięci... Jednak był pewien, że każdy z osobna nie przyszedł tutaj tylko po to, by pomóc Wrotom. Mieli swój własny cel, który chcieli zrealizować przy okazji wykonywania misji. Jego wzrok padł na postać kapłana, no może nie wszyscy.
Po wysłuchaniu przemowy Urgena jego uszu doszedł głos nekromanty. Mówił on o braku prawdopodobieństwa znajdywania się tam tego artefaktu. Kael zastanowił się przez chwilę. Zdawał sobie sprawę, że taki przedmiot może istnieć. Ojciec wielokrotnie opowiadał mu o magicznych przedmiotach dotkniętych mocą bogów. Wątpliwe było jednak, by tak potężna moc ukryta była gdzieś pod jakąś zapadła dziurą... Po chwili przypomniał sobie jak Edgar nazywa Grummsha "jakimś bożkiem". Zaczął chichotać cicho mając nadzieję, że nikt nie zwróci na niego uwagi.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.

Ostatnio edytowane przez Tohma : 03-02-2011 o 13:42.
Tohma jest offline