Arvanes - Gdy ostatni raz ktoś powiedział jutro i nie zrobił tego wtedy, odrąbałem mu rękę...- powiedział zamyślonym tonem elf- A nie, to nie wtedy... Ręka była jak ten paź dał mojego konia miast do stajni, to do obory... Wtedy chyba nabiłem go na flagę Cormyru, tak, na flagę...- kontynuował elf. Lubił wspominać, cokolwiek- nawet najgorsze rzeczy. Nie odróżniał tego, co złe od tego, co tak dobre. Miał wpojonych kilka różnic, ale potrafił uciąć komuś zranioną rękę i liczyć na podziękowania. I to ma niby być elf!? - W każdym razie dziękuje, panie, jutro napewno stawię się i poczekam na ciebie, panów i panią w szczególności- to mówiąc, mrugnął dość nienaturalnie do Tishalulle, poczym powstał i udał się do karczmarza. Mruknął coś o pokoju, rzucił kilka złotych monet, poczym szybko wskoczył do swojego pokoju. Był zmęczony...
Starannie zamknął drzwi. Zasłonił zasłony, przesłonił je jeszcze prześcieradłem z łóżka, poczym zaczął niszczyć. Niszczyć elfa, który powoli z niego spływał. W swojej zwyczajnej postaci stanął pod ścianą, zamknął oczy i przełączył się w tryb odpoczynku. Chciał już tylko tego...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |