Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2011, 18:25   #2
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
wstęp część II

Niedziela, 18 Kwietnia 1965 r., Da Nang, PFC Wilcox


25 dzień w Wietnamie. 25 dzień, w którym on stał przeciwko naporowi komunizmu. Minął już prawie miesiąc i jak do tej pory był świadkiem kilku ataków sił komunistycznych na ich bazę. Za każdym razem odpierali ich bez większych kłopotów. Co za głupota, ich ataki nie miały szans. A jednak próbowali, ich determinacja była godna podziwu … nie można było zapominać, że byli wrogiem. A wielu jego kolegów, zdawało się traktować tą wojnę lekko. Czyżby nie rozumieli zagrożenia, jakie niosłaby ich porażka w tym miejscu? A może po prostu ich to nie obchodziło? Dawno zaprzestał prób przekonywania członków swojej drużyny, do tych racji. Wydawali być się głusi na argumenty.

Był jednym z bardziej „doświadczonych” żołnierzy korpusu w tym miejscu. Nie znaczyło to wcale, że uczestniczył w tylu walkach. Po prostu większość żołnierzy przebywała tutaj krócej o kilkanaście dni. Niby żadna różnica, ale dla niego było to ważne. Zgłosił się na ochotnika, na pozycję kolegi, któremu mina urwała stopę. Tamten miał pecha, ale za to Daniel miał szansę stanąć przeciwko komunizmowi. Przeciwko największym wrogom demokracji. Był dumny z tego i dlatego jak najlepiej chciał wypełnić postawioną przed nim misję.

Wcześnie wrócił z dzisiejszej mszy w kościele w mieście. Nie zostawał z innymi żołnierzami. Wieczorem miał szykować się na wartę. Nie lubił być niewyspany, gdy miał zachować czujność. Zwłaszcza, że ostatni przypadek, w którym wartownik zasnął skończył się tragicznie. Cóż te kilkanaście dni naprawdę mogły zrobić różnicę. Jeżeli ktoś widział walki, które wybuchały często przez te pierwsze dni, nie chciał zaryzykować, że z jego powodu, ktoś z jego kolegów straci życie. Semper fi … zawsze wierni, motto korpusu, które mogło streścić całą ta filozofię życiową.

Skończył czytać „Stars and Stripes” gdy do jego kwatery wszedł dowódca plutonu.

-Wilcox - żołnierz stanął na baczność, ale oficer szybko dał mu znać, żeby ten usiadł z powrotem na pryczy -Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Zostałeś przeniesiony do tworzonej w ramach batalionu drużyn LRRP. Na razie nie ma ich zbyt wiele, ale dowództwo chce mieć coś oprócz Zwiadu Marines, w razie gdy będzie trzeba prowadzić jakąś większą akcję. Zgłosicie się do sierżanta Green'a w A13 - po tych słowach oficer opuścił rejon pozostawiając żołnierza sam na sam ze swoimi myślami. Dlaczego akurat on? Jednak chyba trzeba było traktować to jako docenienie jego starań. Nie było jednak co zbyt długo dywagować na ten temat. Szeregowy spakował swoje rzeczy do torby, zwinął pryczę jak nakazywał regulamin i z zawieszonym na ramię workiem marynarskim, zawierającym wszystkie jego „skarby” opuścił budynek służący za rejon jego plutonu i udał się na drugą stronę obozu.

Idąc miał okazję zaobserwować lądowanie kolejnego dużego samolotu wypełnionego żołnierzami. Wojna … wojna rozwijała się i pochłaniała coraz więcej środków. Komuniści nie chcieli się poddać, ale skoro było ich coraz więcej, to w niedługim czasie nie będą mieli wyboru. Taką miał przynajmniej nadzieję.

Aby dojść do części A musiał przejść obok wartowni, gdzie okazał swoje dokumenty. Młody, uśmiechnięty i pomocny kapral pokazał mu jego nowy dom. Był to stary francuski bunkier, z dobudówką na górze, która służyła za sypialnię dla nowych dwóch drużyn zwiadowczych. Daniel wszedł po kładce do wejścia zakrytego nieprzemakalną płachtą. Ściany nadbudówki zrobione były z cegły, worków z piaskiem i płachty od namiotu. Zapewniało to jako taką ochronę przed ostrzałem, ale sprawiało, że nie ugotują się w środku. Wszedł do pomieszczenia, gdzie został zmierzony wzrokiem przez siwego sierżanta Marines. Widząc nazwisko naszyte na jego kurtce, zasalutował i przedstawił się. Ten bez słów wziął jego rozkazy, włożył je do aktówki i wskazał na rząd sześciu prycz pod lewą ścianą

-Wybierz sobie jedną. Twoim bezpośrednim przełożonym będzie Plutonowy Black. Rozpakuj się szybko, bo czeka nas zadanie. Zbieramy się z tej bazy. Dowództwo postanowiło przeprowadzić akcję wspólnymi siłami Wietnamców, Armii i naszych. Zostaliśmy wybrani do stworzenia jednej z drużyn specjalnego plutonu, jak go nazwali. Nie pakuj zbyt wiele, nie powinno to potrwać dłużej niż parę dni, a potem powinniśmy wrócić tutaj i zająć się czymś bardziej pożytecznym - po tych słowach podoficer przeszedł do odgrodzonej worki drugiej części sypialnej i zasunął zasłonę odgradzającą go od sypialni zwykłych żołnierzy. Cóż nie było na co czekać …

Niedziela, 18 Kwietnia 1965, Sajgon, Private - 2 Kossant


W Wietnamie był od niecałego tygodnia. Właściwie to 5 dni, które jednak liczyły się do jego tury. Zostało jeszcze tylko 360. Misja, którą miał do wypełnienia obecnie nie przypominała niczego, co do tej pory robił w wojsku. Towarzyszył jako jeden z żołnierzy ochrony, a także specjalista od komunikacji, grupie oficerów, którzy poszukiwali dobrej bazy dla ich batalionu. Miał on według planów przybyć całkiem niedługo, a przecież nie mogli wylądować na szczerym polu i wtedy zastanawiać się co dalej. Dopiero teraz Michael zauważył ileż pracy i wysiłku logistycznego potrzebne było, aby sprowadzić jednostkę wielkości batalionu do obcego kraju i przygotować warunki, dzięki którym będą mogli prowadzić działania bojowe.

Nie wiedział ile kilometrów przejechał przez niezbyt dobre drogi w tym kraju. Ile starych po francuskich fortec, baz i kompleksów bunkrów obejrzał. Sporo łażenia po gruzach, wciągania w płuca ciężkiego powietrza i zaglądania we wszelkie dziury i załomy. Jak okazał się wyprawa ta była niebezpieczna. Drugiego dnia ich konwój został ostrzelany z krzaków przez oddział VC. Dzięki szybkiej reakcji zdołali zniszczyć wroga, zabijając siedmiu i raniąc dwóch Wietnamczyków. Niestety po ich stronie również nie obyło się bez strat. Zginął młody podporucznik, który pracował jako S-2 batalionu. Kula z wrogiego Kałasznikowa rozerwała mu gardło i za nim medyk zdążył do niego dobiec, już nie żył. Natomiast stary sierżant, który prowadził szkolenia plutonu został ranny w brzuch i helikopterem ewakuowany do szpitala w Sajgonie. Nie wyglądało to najlepiej. Słyszał, że niektórzy z Korpusu Marines siedzieli tutaj od miesiąca i ani razu nie widzieli akcji. Oni mieli „szczęście” już w jakieś uczestniczyć.

Oczywiście wojna nie ograniczyła się do zwykłego strzelania. W jednej ze stary francuskich baz, dowiedzieli się co oznaczają pułapki Viet Congu. Dwójka młodych szeregowych sprawdzała pomieszczenia starego bunkra, oceniając ich przydatność jako nową bazę HQ batalionu. Otworzyli właśnie kolejne drzwi prowadzącego do pomieszczenie dowódcy, gdy musieli naruszyć pułapkę z wiązanki granatów. Huk był przeszywający. Wszyscy, którzy znajdowali się w bunkrze, przez kilka godzin słyszeli jedynie dzwonienie w uszach.

Niestety dwójka szeregowych miała prawdziwego pecha. Jeden zginął w drodze do szpitala. Szrapnele dosłownie poszatkowały jego ciało i jego wnętrzności. Drugi chłopak miał rozszarpaną prawą część ciała. Z ręki pozostały strzępy kości i mięśni wiszące na pozostałości skóry. W nodze można było podziwiać kości, na których widać było ślady cięcia. Z tego co słyszał to przeżył. Z pewnością jednak, nie mógł zaliczyć tej wyprawy do szczęśliwych. I jakim pocieszeniem, może być tutaj Purpurowe Serce, jakie przypną mu do piersi? Będzie mógł wszystkim pokazać jaki był odważny. Jednak chyba nikt, nie chciał podzielić jego losu. Jednakże przecież nie mogli otrzymać takiej gwarancji, że oni nie będą następni.

Po tych wydarzeniach taktyka prowadzenia poszukiwań „domu” zmieniła się. Postępowano ostrożniej. Pomieszczenia były sprawdzane przez saperów, którzy szukali ładunków wybuchowych. Również żołnierze poruszali się ostrożniej. Obserwowali otaczające ich kamienia. Gdy poruszali się po drodze zachowywali ostrożność. Kossant na wszelki wypadek jeszcze raz powtórzył wszystkie kody i częstotliwości. W razie gdyby musiał wezwać pomóc artylerii czy lotnictwa, chciał być pewny, że dotrze do nich na czas i wykona swoją robotę porządnie.

Teraz jednak znajdowali się w najspokojniejszym miejscu tego kraju. Czuli się w miarę bezpiecznie. Nawet jeżeli to poczucie było tylko ulotne.

Zajmowali ławki przed budynkiem dowództwa. Palili papierosy, żartowali i próbowali zapomnieć o wszystkim co do tej pory zobaczyli. Mimo wszystko radość była jakaś taka udawana. Kilku żołnierzy wyglądało tak, jakby już nigdy nie chcieli wrócić do tej dżungli. Marzyli jedynie o powrocie do kraju i zastanawiali się pewnie jak mają wytrzymać tutaj cały rok. Byli przerażeni tym, że zostało jeszcze tyle czasu.

Ich rozmowy zostały przerwane przez pojawienie się ich dowódcy.

-Siadajcie, siadajcie - powiedział spokojnie dając znać ręką, że salutowanie nie jest niezbędne. -Kossant jest zadanie. Chcemy zdobyć doświadczenie w walce, ale do tego potrzebujemy wykonać patrole. W dowództwie powstał pomysł wspólnej akcji naszej, Korpusu i ARVN. Zbieraj swoje rzeczy, masz mało czasu. Wrócisz do nas, jak wszystko się skończy -

18 Kwietnia 1965 roku, Godzina 15:30, Prowincja Kontum, Region S a Thay, Baza Logistyczna nr 5

Baza znajdowała się w starym kompleksie szkolnym. Została jednak przebudowana i przystosowana do potrzeb amerykańskich wojskowych. Wokół głównego budynku szkolnego, przerobionego teraz na dowództwo wybudowano lądowisko dla helikopterów. Ruch był całkiem spory, gdyż wielu żołnierzy lądowało w tym miejscu. Zaraz po opuszczeniu helikoptera żołnierze prowadzeni byli przez podoficerów do budynków szkolnych, gdzie zajmowali puste sale, służące obecnie za pomieszczenia konferencyjne. Mogli obserwować sporą grupkę, którą rozdzielono po kilku salach.

Oczekiwanie znacznie dłużyło się, ale dawało szansę przypatrzenia się każdemu zebranemu i ewentualnego wymienienia z nim paru słów. Mieszanka była naprawdę wybuchowa. Żołnierze armii, różnych formacji. Marines ze zwiadu i „zwykłego” korpusu. Znalazł się nawet jeden podoficer zielonych beretów, który stojąc pod ścianą obserwował wszystkich młodych żołnierzy.

Rozmowy zostały przerwane przez wejście dwójki oficerów. Major Armii zajął miejsce przy mównicy, natomiast młody, dokładnie ogolony podporucznik usiadł na krześle obok mównicy.

-Żołnierze - powiedział oficer chcąc doprowadzić, do idealnej ciszy. Gdy ta zapadła, bowiem wszyscy zainteresowani byli tym co ma do powiedzenia kontynuował -Dostaliście już na pewno podstawowe informacje o waszym zadaniu. Moim zadaniem jest jednak doprecyzowanie waszych rozkazów. Razem z żołnierzami ARVN, których zabierzecie z ich bazy już w waszym AO stworzycie 3 Wydzielony Tymczasowy Pluton Bojowy. Będziecie działać w rejonie tak zwanego trójkąta. To jest przy granicy Laosu, Kambodży i Republiki Wietnamu. Właśnie w prowincji Kontum w regionie Ngoc Hoi. - mówiąc to oficer rozwinął specjalną mapę i wskaźnikiem pokazał wymienione miejsca


-Za dwadzieścia minut wyruszycie stąd do bazy sił ARVN, gdzie otrzymacie … „szczegółowe” mapy terenu i gdzie dołączą do was dwie drużyny, aby dopełnić siłę plutonu. Wasze zadanie jest bardzo ważne. Jak donosi wywiad i obserwatorzy na terenie Kambodży, po szlaku Ho Szi Minha porusza się oddział NVA w sile wzmocnionego plutonu. Nasze informacje mówią, że dostarczają oni sprzęt i wsparcie dla regionalnych oddziałów Viet Congu. Nie wiemy, gdzie są bazy komunistów, ale nie możemy dopuścić do przejęcia przez nich dodatkowego sprzętu. Będzie jednym z plutonów, które mają założyć na nich zasadzkę. Miejsce i szczegóły pozostawiamy wam. - Major ponownie przerwał wyciągając jakąś kartkę

-Waszym dowódcą będzie Podporucznik Kevin O'Leary - mówiąc to wskazał na oficera siedzącego na krześle -Dowódcą pierwszej drużyny … armijnej będzie plutonowy Thomas. Dowódcą drugiej drużyny będzie sierżant Green. Szczegółowe przydziały są następujące … - Oficer zaczął wymieniać kolejne nazwiska. Żołnierze słuchali z uwagę i obserwowali reakcje innych. Skoro przez kilka najbliższych dni ich życie miało zależeć także od nich chcieli mieć pewność, że wszystko będzie w porządku. Gdy oficer skończył czytać przekazał oficjalnie dowództwo podporucznikowi i wyszedł z budynku.

-Mamy 15 minut, dowódcy drużyn wyprowadzić swoich ludzi na lądowisko - po tych słowach skinął na swoich „sztabowców” i ruszył ku wyjściu z budynku …
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline