Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2011, 21:09   #9
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Mordimer czekał przy wejściu do świątyni Mystry i obserwował toczącą się sprzeczkę dwóch osobników określających się mianem poszukiwaczy przygód, a wyglądem pasujących raczej do stałych bywalców tutejszych karczm. W końcu wymiana obelg najwyraźniej przestała im wystarczać i rzucili się na siebie z pięściami. Kapłan westchnął w duchu patrząc na zmierzającą w kierunku walczących straż miejską. Jak się okazywało rekrutacja przyszłych obrońców miasta na ulicach miała swoje plusy i minusy. Z jednej strony zapewniało to spory odzew, ale z drugiej owocowało pojawieniem się takich właśnie osób, szukających okazji do łatwego zarobku, a mających najwięcej wspólnego z miastem w odwiedzinach po tawernach i miejskich lochach.

W końcu przyszła jego kolej. Mordimer wygładził czarną koszulę wpuszczoną w spodnie i potarł o siebie wysokimi do połowy łydki skórzanymi butami. Po dłuższym namyśle postanowił nie zabierać ze sobą ani zbroi, ani broni. Był wszak w mieście, gdzie panował względny porządek. Poza tym wierzył, że jego bogini ześle mu niezbędną dawkę szczęścia by mógł uniknąć nieprzyjemnych zdarzeń. Przygładził ciemne włosy o granatowym połysku i wkroczył do świątyni Pani Magii mając nadzieję, że prezentuje się godnie, jak przystało na posłańca Tymory.

Proces rekrutacji okazał się dla kapłana niezwykle krótki. Po kilku pytaniach bez problemu dostał się do grupy przyszłych protektorów miasta i udał się do niewielkiej sali, w której zbierali się wybrańcy. Na miejscu zastał już krasnoluda, który zapewne miał być wsparciem bojowym przyszłej drużyny. Kapłan z uśmiechem skinął mu głową i usiadł nalewając sobie do jednego z kielichów wina.

Kolejna osoba, która weszła do sali okazała się przyjazna i z grubsza podzielała poglądy kapłana. Tak przynajmniej wywnioskował z przeprowadzonej z owym osobnikiem rozmowy, którą przerwał swoim wejściem Johann Urgen. Mordimer z uwagą wysłuchał jego słów, a potem jeszcze jednej z osób, która wyraziła swoje zdanie. Krasnolud natychmiast przeszedł do sedna sprawy zadając najbardziej przyziemne, a jednocześnie część najważniejszych pytań. Odpowiedzi usatysfakcjonowały kapłana, jednak nie był by sobą, gdyby nie wtrącił swoich trzech groszy odnosząc się do słów jednego z magów.

- Mi za to owa historia z toporem Grumsha nie wydaje się znowu taka nieprawdopodobna. Wszak bóg orków znany jest z wojowniczości, więc jeśli to faktycznie jego broń jest gdzieś w pobliżu miasteczka, mogła przejąć część jego aury. Na pewno zaś Jednooki nie jest „jakimś tam bożkiem”. To główne bóstwo orków, a lekceważenie boskiej obecności w naszej płaszczyźnie wydaje się nierozsądne, bowiem ich ingerencja przez artefakty i wyznawców jest faktem, który mogę sam potwierdzić. – kapłan przemówił z uśmiechem starając się nikogo nie urazić. – Jednak jak zwykle dowiemy się wszystkiego na miejscu, gdy już bliżej zbadamy sprawę. Widzimy się rano przed świątynią.

Po tych słowach Mordimer dopił wino i odstawił kielich z powrotem na stół. Wstał z krzesła zabierając się do wyjścia, by móc wrócić do karczmy, w której się zatrzymał i zabrać swoje rzeczy.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline