Półelfka sunęła przez ulice niczym taran u wrót. Wciąż buzowało w niej pełno emocji. Pożegnała matkę, co prawda może trochę zbyt ozięble, ale przecież matka wie, że ją kocha. Chyba. Te całe wydarzenia działy się zbyt szybko i z byt gwałtownie.
W końcu trafiła w odpowiednie miejsce, kolejka była już całkiem spora, i niezbyt zdyscyplinowana. Leila stanęła spokojnie w rządku czekając na swoją kolej. Szybko czekanie stało się niemiłosiernie nudne, ale cóż było począć.
Gdy w końcu dostałą się do środka nie mogła uwierzyć, że ją przyjęli, w głębi duszy myślała, że jej podziękują, jak 98% zebranych tu osób. A jednak postanowili dać jej szansę, a dziewczyna miała zamiar to wykorzystać. Kto wie gdzie ją to poprowadzi? Weszła na salę zadowolona z siebie, już chciała się z wszystkimi witać, aż tu nagle zobaczyła JEGO! Ten cały... jak mu tam... Kael! Więc chyba jednak bogowie ją opuścili.
Po soczystej wymianie zdań Leila siadła an stołku, założyła ręce i czekała. Była tak wściekła, że wolała się nie odzywać aby czasem kogoś nie obrazić. Ale słuchała uważnie, słuchała prowadzonych rozmów aby dowiedzieć się, z kim przyszło jej współpracować. Po tej całej awanturze na wstępie i tak nikt jej nie chciał zagadnąć. Cudowny start!
Po kolejnych niemiłosiernie ciągnących się minutach wszyscy byli już skompletowani, a niejaki Johann przybliżył im nieco cel ich misji. W każdym razie pierwszej z wielu. Na wstępie postanowiła odpowiedzieć Edgarovi:
- Myślę, że jest i więcej możliwości, ale zdecydowanie trzeba sprawdzić która jest właściwa. Do tej misji dobrze byłoby się rozdzielić. Część grupy wjechałaby do Sher, i byłaby to grupa składająca się z osób budzących zaufanie. Bez urazy, nie o wszystkich tu można to powiedzieć. Ta druga grupa więc przyczaiła by się w lesie i zadbała by w czasie pobytu pierwszej grupy w środku nastąpił atak orków. Jakoś ich rozjuszyć będzie trzeba, to raczej łatwe. A będąc w środku będzie można zobaczyć na własne oczy jak przebiega walka i dlaczego zawsze jest zwycięska dla wioski. Oczywiście to tylko moja wstępna propozycja, możecie ją rozważyć lub nie. Chyba że ma pan już jakiś gotowy plan panie Johann?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |