Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2006, 09:37   #5
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Cytat:
Przede wszystkim nie podobała mi się jedna scena gdzie kapitan Sparrow poświęcił Willa, aby ten zamiast niego spłacił jego dług. Według mnie choć Jack jest piratem to jednak zawdzięczał mu życie. Zraziłem się tym samym do postaci granej przez Depp'a i uważam czyn Elizabeth za jak najbardziej usprawiedliwiony.
Nie zgadzam się całkowicie :P

Zaraz po obejrzeniu filmu zastanawiałam się co o nim napiszę. Pierwsze i jedyne co mi przychodziło do głowy, to jedno słowo: cudowny. I nic więcej. Bo co więcej można o nim powiedzieć? Świetne kino przygodowe, lekkie, zabawne, przyjemne, a jednocześnie mroczne, klimatyczne i absolutnie erpegowe. Oglądając Piratów czułam się jakbym była na świetnej sesji. Nic dodać nic ująć.

Co do postaci Jacka. Już nie będę pisać, że jest po prostu rewelacyjny i nie będę opisywać go przy pomocy samych superlatyw, bo to kazdy wie
Mataichi, nie zgadzam się z Tobą, ponieważ gdyby Jack tego nie zrobił, nie byłby Jackiem. Nie pamiętasz kiedy w pierwszej części Elizabeth pytała Willa po której Jack jest stronie, a Will w odpowiedzi zapytał: "W tej chwili?". Taki jest Jack. To nie oznacza, że on nie lubi Willa, nie oznacza też, że chciał go zabić i że go zdradził. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się to raczej kwestią wielkiego zaufania i wielkiej wiary w to, że Will nie da się zabić, że sobie poradzi i zdobędzie klucz. Jack nie byłby Jackiem gdyby powiedział wszystko otwarcie, zdradził wszystko co wie i w jakiś "normalny", "uczciwy" sposób spróbują wspólnie pokonać złego kapitana Latającego Holendra. To byłby wtedy kolejny, nudny film o "mocy przyjaźni, poświęcenia i czego-tam-jeszcze". Wiesz co mówił Johnny Depp o swojej roli? Kapitan Sparrow to taki człowiek, który święcie i nieugięcie i wręcz po dziecięcemu naiwnie wierzy w to, że wszystko co robi uda mu się, nawet jeśli byłaby to najgłupsza i najbardziej ryzykowna rzecz. I co najlepsze, dzięki tej wierze właśnie mu się udaje. Dlatego ja nie potępiam go za nic, po prostu mu wierzę. I to nie dlatego, że film skończy się i tak happy ednem. Pewnie, że to trochę denerwujące, kiedy ktoś cię wciąga w kanał i posyła na prawie pewną śmierć. Ale myślę, że gdyby nie był pewien, że Will da radę, to nie zrobiłby tego

A panna Elizabeth... moim zdaniem zmaściła na maksa :P Już nie powiem o tym, że od wypadku z rumem w pierwszej części nie darzę jej zbytnią sympatią. Ale nie dziwi mnie to, że Jack ma do niej pociąg. Tym co zrobiła, udowodniła, że jest podobna do niego, że mają takie same dusze. A dlaczego zmaściła? Nie pozwoliła mu zostać bohaterem. Moim skromnym zdaniem on sam z własnej woli zdecydował się zostać na statku. I zostałby nawet, gdyby go nie przykuła. A w ten sposób odarła go z możliwości pokazania, że jest bohaterem, że jest w głębi duszy tym, o kim mówiła mu Elizabeth wcześniej na statku. Takie są moje odczucia

Ulubione sceny:
Najnajnajnajulubieńsze mam dwie. W kolejności - uśmiech Jacka po tym, jak Elizabeth go przykuła i ten cudowny wyraz twarzy, kiedy powiedział jej "Pirat!". Po prostu cudeńko. A druga, to scena pierwsza w filmie - padający deszcz i panna młoda. Zastanawiam się dlaczego tam siedziała i o czym myślała. I mam nadzieję, że nie zostawią tego tajemniczego wątku bez odpowiedzi
Dalej w rankingu moich ulubionych scen są wszystkie z Jackiem, a cała reszta jest gdzies na końcu :P

P.S.: Ogromnym plusem w filmie jest końcówka. Totalne zaskoczenie. I nie chodzi tu o kapitana Barbossę, tylko o to, że to własnie w tym momencie kończy się film. Dla mnie całkowite zaskoczenie i łzy w oczach: "Jak to? To już KONIEC?! A co z Jackiem!?"
 
Milly jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem