Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2011, 21:11   #4
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Angela ze sporym rozbawieniem przyjęła zmieszanie i nieśmiałość maga. Zawsze uważała, że ktoś kto ma taką moc, powinien być pewnym siebie, silnym człowiekiem. I to trzymanie za rączkę! Było to niemal romantyczne, gdyby tylko dziewczynie nie chciało się tak bardzo śmiać. Jej twarz rozjaśniał szeroki uśmiech, gdy siadała w komnacie Ksandrosa, zakładając nogę na nogę.
- Na początek: jestem Angela, nie żadna lady. Zwariuję, gdy będziesz tak do mnie mówił podczas podróży.
-Ksandros mag... dla przyjaciół, Ksan.-
odparł młodzieniec podając dziewczynie dłoń jak na powitanie.
Wciąż powstrzymując się od zrobienia czegoś, co jeszcze bardziej zawstydziłoby młodzieńca, ujęła mocno jego dłoń, ściskając ją jak prawdziwemu mężczyźnie, choć był delikatny niczym trzcinka. Trochę w przeciwieństwie do niej, wojowniczki.
-Wiem wiem...głupio tak się witać...ale...- westchnął spoglądając na swą dłoń.- Przez prawie osiemnaście lat, to były moje oczy. Ciężko więc przezwyciężyć pewne odruchy.
- Hej, nie musisz się tłumaczyć. Mówisz, że już wszystko zaplanowałeś? Lubię zorganizowanych mężczyzn -
uśmiechnęła się promiennie. - Jakich niebezpieczeństw mamy się jeszcze spodziewać? Planuję nie brać więcej niż czterech ludzi, jeśli te kajdanki zadziałają, nie sądzę byśmy potrzebowali więcej. A ty, jak sądzisz?
-Największe niebezpieczeństwo to...oczywiście sam Maerlick. Ale nikt nie będzie wiedział po co ruszamy. Nikt z jego byłych popleczników nie wejdzie nam w drogę. Zostają więc bandyci, ewentualnie jakiś przypadkowy potwór.-
odparł młodzieniec, pocierając podbródek.- Niestety nie będę specjalnie przydatny w ukrywaniu misji. To znaczy, nie czuję się pewnie w rzucaniu iluzji i nie widzę świata tak jak ty Angelo. Dlatego moje iluzje są koślawe.
- Nie planowałam użycia iluzji, gdy się rozwiewają lub szwankują, zawsze powodują kłopoty. Wolę po prostu małą grupę, która dostanie się do celu i powróci z przesyłką w postaci elfa. Bandyci i potwory nie powinny stanowić większych problemów, toż to zamieszkany teren, prawda?

Kobieta pokręciła głową zdecydowanie, pewna tego co powiedziała. Ognisty temperament nigdy nie pozwalał jej mozolnie układać dokładnych, nudnych planów.
- Po drodze zaprowadzę cię do jakiejś porządnej karczmy, zdecydowanie musisz zaznać nieco rozrywki i zrelaksować się - zaśmiała się delikatnie, przekładając jedną nogę na drugą i przez chwilę przypatrując się mapie.
-To prawda... to raczej będzie nudna wyprawa do Zaratian. Wycieczka bardziej...-odparł Kastor i uśmiechnął się.- Nie mam nic przeciwko relaksowi w drodze do naszego celu. Potem jednak trzeba będzie być czujnym. Szkoda, że niewiele wiem o Maerlicku.
Angela skinęła głową. Wiedziała już wszystko, co mogła poznać z obecnej pozycji, wstała więc, przeciągając się.
- No dobrze, wyznaczę teraz ludzi, każę przygotować wierzchowce i zapasy... Nie ma co gadać, należy jechać. Najlepiej będzie poznać wszystko samemu.
Zbliżyła się i cmoknęła usta maga.
- Dobranoc Ksan, wyśpij się.
-Tak...-
zdziwił się Ksan czując wargi kobiety na swym ustach. Odruchowo przesunął dłonią po jej policzku i dotknął owych warg opuszkiem palca. Uśmiechnął się mrucząc ni to do niej ni do siebie.- Tak to jest, lubię dotykać.
Po czym ruszył odprowadzić Angelę do drzwi swej komnaty.

To było całkiem miłe dotknięcie, a dziewczyna rzadko nie uciekała przed takimi rzeczami, zwłaszcza gdy taką osobę polubiła. I gdy sama zaczęła i sprowokowała, wtedy jej odrobina logiki podpowiadała, że powinna pozwolić na rewanż. Tylko w takich chwilach jej słuchała. Uśmiechnęła się do mężczyzny na pożegnanie.
- Musisz być całkiem dobry w tym dotykaniu. Spróbuj kiedyś gdzieś indziej.
Roześmiała się wesoło, pozostawiając prowokację wiszącą w powietrzu. Miała jeszcze kilka spraw do załatwienia i tu zwyciężyła dyscyplina i obowiązek, trenowane przez tak wiele lat. Odnalazła kilku służących, przekazując im polecenia.
- Potrzebuję ośmiu wierzchowców, w tym dwóch jucznych. Pełnego ekwipunku podróżnego, zapasów i czego tam uznacie za niezbędne w kilku lub kilkunastodniowej wyprawie dla sześciu osób. Do tego zestaw mikstur, głównie leczących, ale także mocnych usypiających czy antidotów. Przyślę kogoś do nadzoru.
Nie miała ochoty sama się tym zajmować, to było takie nudne a zawsze się okazywało, że czegoś zapomniała.

Zamiast tego odnalazła swoich podwładnych, całą czwórkę, którą zamierzała zabrać ze sobą. Sho san był naturalnym wyborem - cierpliwy i dysponujący niezwykłą mądrością doświadczonej osoby, rzecz bardzo przydatna przy delikatnej misji. Swojego zastępcę pominęła, paladyn był zbyt gadatliwy i z nim nici z zabawy, której zamierzała zaznać w wyprawie w jedną stronę. Sho także skierowała do zajęcia się przygotowaniami, co głównie polegało na pilnowaniu służby.
Lithyrię i Rowana także niestety musiała pominąć w tej misji. Niechęć do elfów pierwszej z nich i porywczość drugiego mogły sprawić nieliche kłopoty w drodze powrotnej. Zamiast tego zaproponowała udział w misji Syriusowi, Erykowi oraz Sairine, grupie, która nie powinna narzekać za dużo na zostawienie jakichś innych, pojedynczych osobników. Angela nie spodziewała się po tym dobrej z nimi zabawy, ale to była niezwykle ważna misja i zawalenie jej dla jednego wieczoru hulanek nie wchodziło w grę. Zresztą Syrius był całkiem przyjemny, gdy już się w niego wmusiło trochę alkoholu, a brak obecności brata także powinien podziałać całkiem dobrze.
Westchnęła, gdy wracała do swoich komnat. Wątpiła, by jeszcze przed wyjazdem, udało się uniknąć tyrady Guiliama, nastawionej głównie na fakt, że nie chciała brać go ze sobą.
 
Lady jest offline