Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2011, 09:40   #7
Bloodsoul
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
Piękna pogoda sprawiła, iż zdecydowała się na podróż. Nie lada wyzwaniem jest przejście takiego kawałka drogi. Z samego Reiklandu, a dokładniej mówiąc z okolic stolicy imperium, do daleko położonego w głąb Talabeklandu Ertburga było prawie pięćset mil. Miała szczęście, że znała pewnego arystokratę-kupca ze stolicy. Studiowała ona razem z jegomościa córką – znajomą. Akurat tak się złożyło, że ruszał w stronę tajemniczej prowincjonalnej stolicy owej krainy – Talabheimu. Podróż powozem wypchanym mięciutkim siankiem minęła bardzo szybko i przyjemnie, w zacnym towarzystwie. Po przyzwoitych dwóch dniach spędzonych na odpoczynku w Talabheimie, pełna sił wyruszyła piechotą. Tak więc od owego miejsca, miała do przejścia na nogach jedynie kilkadziesiąt mil. To było do przełknięcia, tym bardziej, że sama Alistina skłonna było do wojaży, jej nogi były przyzwyczajone do długich tras. Nie napotkała przeciwności losu, a wręcz przeciwnie, na miarę szczęścia jest pokonanie tylu mil bez jakiegokolwiek zagrożenia. No, może poza kilkoma haraczami za przejście przez rzekę czy jakiś inny most. ”Że ja przejezdna? Że mogę zapłacić w naturze? Ani mi się śni, śmierdzący najemnicy i inne szuje, zadbały by łachudry o siebie, a nie dziewkę na wolnych ziemiach będą poniewierać i drwić z niej? Zaraz, zaraz, to tylko kilka sztuk miedziaków. Głupota… czemu taka mała drobnostka miałaby mnie tak zdenerwować? Ahh.. to przez te sny, chooolerne sny!”. Nie mogła doczekać się spotkania z wieszczem, ale zapewne nikt nie chciałby być w skórze tego, który stanie jej na drodze. Jest rozsądna, ale na miarę wydarzenia, teraz determinacja wyklucza jakiekolwiek zwroty akcji, ani jej się śni. Kiedy dowiedziała się, już po dotarciu do celu, że kapłan niejakiego Morra, boga śmierci, nie jest w stanie jej udzielić kilku rad – bardzo, a to bardzo się zaniepokoiła. Nie było czasu do stracenia, pieniądze powoli kończyły się a z powrotem była spora droga do pokonania. Musiała oszczędzać, za pewne, albo…

-Mówicie, że nie jesteście stąd, mości Joa.. Joachimie, oraz ty niziołku, Thomas tak? Przepraszam, jestem trochę nieobecna, a tym bardziej nie tutejsza, mam sporo problemów na głowie, a jak się dowiedziałam, że ten wielmożny, cholera, kapłan… no wiecie sami, mało kto jest tutaj z innego powodu niźli on. Pogodnym, lecz zakłopotanym tonem rzekła. Przybywam z samego Altdorfu, a konkretniej z okolic, lecz w samej stolicy spędziłam połowę swego marnego życia. Ale co mi tu po wiedzy jaką zaczerpnęłam na uniwersytecie. Dziś czasy są ponure, jak sami wiecie. Wojny panują, a piękna dama, bez walecznego męża przy boku, jest zdana wyłącznie na siebie i co za tym idzie – okrutny los. Zanurzyła usta w trunku, oraz odgarnęła włosy za ucho. Co tu dużo mówić, proponuję się zabawić, a kto wie, może przy odrobinie szczęścia… Spojrzała ochoczo na dwóch jegomości towarzyszących jej, którzy jak widać wpatrywali się jej walorom odkąd przekroczyli próg tej karczmy. No nie patrzcie tak, bo zaraz zasnę! A i chodziło mi o powrót wieszcza, oczywiście! Zarechotała, już lekko zaczerwieniona i podchmielona od wybornego trunku… za który zapłaciła sporo… ale teraz już o tym nie myślała…

-Wyciągaj lutnię Thomas, trzeba coś zaśpiewać!
 
Bloodsoul jest offline