Amvet lekko potrząsnął włócznią, oceniając giętkość drzewca. Uśmiechnął się, czując że drewno nie jest jeszcze zbyt stwardniałe. Idealne do walki. To co zademonstrował wiedźmin sprawiło że jego uśmiech pogłebił się. -Po co tylko dwóch?- rzucił swobodnie, szykując się do walki.- Dalej, chłopy. Ruszcie się i zróbmy z paskudztwem porządek, raz raz!
Do tej pory do walki ruszali: on, do tego Dallan, jeden z krasnoludów, Miszczun oraz sam wiedźmin. Czterech. Na początek nieźle. Chociaż mogłoby być lepiej.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |