Guiliam rzeczywiście narzekał, jak to miał w zwyczaju. Niemniej wystarczyło przypomnieć młodemu paladynowi Pelora, że teraz on zostaje na czele gwardii królewskiej. Przypomnieć mu o tym ważnym obowiązku. I wjechać na dumę. I po chwili
Guiliam de Malfoy przysięgał na swój honor, że będzie wiernie i do upadłego bronił rodziny królewskiej. I że wypełni powierzony mu przez Angelę zaszczyt.
Cały Guiliam.
Znała go na tyle dobrze, by wiedzieć jak nim manipulować. Zwłaszcza że jego paladyński kodeks i rycerskie podejście do życia, czyniło Guiliama, nieco naiwnym człowiekiem.
Rankiem
Sho Sana zastała na medytacji na murach.
-Wszystko przygotowane, zgodnie z tymi poleceniami lady Angelo.- rzekł mnich, gdy się zbliżała, nawet nie otwierając oczu.-
Nie było żadnych problemów. Niemniej Rowan...
Słysząc te słowa ognistowłosa skupiła swą spojrzenie na mnichu. –
Rowan się dowiedział. Pół dnia mnie męczył, pytając czemu nie bierze udziału w misji. Upiłem go wczoraj, ale powinniśmy wyruszyć, zanim zacznie nas męczyć prośbami o dołączenie.
Sho san przerwał medytację. –
Trudno go jednak winić, to spokojne czasy. A on jest niespokojnym człowiekiem.
Angela kiwnęła głową. Na słowach i opinii Sho sana zawsze można było polegać.
Wyruszyli od razu, by dotrzeć do Whitehill w dwa dni.
Na przedzie
Syrius Branister, świetny wojownik i odpowiedzialny człowiek. Trochę zbyt spięty, ale godny zaufania. No i obowiązkowy.
Tuż za nim jechała Angela i Ksan. Młody czarodziej niepewnie czuł się w siodle, ale nadrabiał ten fakt, zawadiacką miną.
Potem zaś był Sho san jadący konno i opiekujący ekwipunkiem na dwóch jucznych mułach. Które to podążały za nim, uzdami uwiązane do jego siodła.
Koniec wyprawy zamykali Eryk Cunnigham i Sairine.
Młody
Eryk opierał dłoń na swym nietypowym mieczu, zerkając co jakiś czas na białowłosą półelfkę.
Młodzieniec dopiero odkrywał uroki płci pięknej i nie miał większego doświadczenia z kobietami.
Niestety
Sairine nie nadawała się za bardzo na osobę u której takie doświadczenie można by nabyć.
Chorobliwie niemal nieśmiała i milkliwa z natury półelfka, większą uwagę przykładała do obserwacji okolicy, niż do jadącego obok Eryka.
Zaś Ksan... nie miał problemu z wypowiedziami i miał lepszą słuchaczkę, niż Eryk.
Mag opowiadał Angeli tego co wiedział na temat „choroby” księżniczki.
Wedle jego wiedzy umierający smok przeniósł za pomocą swej magii, swą duszę do ciała księżniczki. I opętał je. Jego wola jest na tyle silna, że zdusił osobowość dziewczęcia.
Niemniej...
-Niemniej to dziwne, że i zdusił swoją obecność. Ciężko go było wykryć. Zupełnie...- Ksan zamyślił się.-
Zupełnie jakby się czegoś lub kogoś bał.
Opowiadał też o swych wojażach po królestwach i o tym co widział. I swoim wzroku... niefortunnie ujmując pewne sprawy.
Bowiem przy wieczornym ognisku opowiedział jak widzi.-
Widzę nie tylko kolory jakie wy widzicie, ale też przepływ magii przez świat. Widzę też istoty niewidzialne.-po czym pokusił się o żart.-
No i widzę poprzez ubrania.
Ta uwaga przeraziła Sairine. Półfleka wstała nerwowo zakrywając piersi i obszar między udami i wycofała się od ogniska w ciemności nocy mówiąc nerwowo.-
Ja dziś, śpię poza obozem.
-Z tym widzeniem przez ubrania, to był żart!- krzyknął za nią Ksan i westchnął smutnie.
Rankiem jakoś udało się przekonać Sairine, że młody mag nie widzi przez tkaniny.
Mimo to patrzyła nieufnym spojrzeniem na Ksana i w jego obecności mocniej opatulała się płaszczem.
A wkrótce dotarli do Whitehill. Ślicznego i zadbanego miasta.
Obecnie też bardzo hałaśliwego i tłocznego miasta. Bowiem w Whitehill odbywał się jarmark i miasteczko pełne było kramików, handlarzy, muzyków, cyrkowców, żonglerów. Ba, nawet błazny były.
Całej wyprawie incognito ciężko się było przebić przez tłum przechodniów i kupujących, który oblegał ulice. Ale też i przyjemnie było popatrzeć na cały ten wesoły harmider.
No i... to był jarmark!
Okazja do zabawy, zwłaszcza, że póki co wyprawa nie musiała czujna. I można było jeszcze zaszaleć. Tańce, zabawy wszelakie, konkursy.
A propo konkursów...
-Panie i panowie. Dziatwo. Oto przed wami Guido Malliatti. Znany w południowych królestwach szermierz!- młody niziołek krzyczał głośno wskazując trzydziestolatka z ćwiczebną bronią.
-Zwycięzca stu dwudziestu pojedynków. Czempion wielu turniejów szermierczych.-kontynuował wrzaski niziołek.-
Dzisiaj zaprezentuje przed wami swój kunszt. Guido będzie walczył z każdym kto go wyzwie. O ile uiszczone wpisowe wysokości trzech srebrnych monet. Przeciwnik jego, jeśli wytrzyma 5 minut nie otrzymując „śmiertelnego trafienia” zdobywa dziesięć złotych monet, za dziesięć minut zdobywa monet dwadzieścia. A jeśli jakimś cudem pokona Guido i zada mu "śmiertelne trafienie" , otrzyma sto złotych monet.
A więc... czy wśród widowni znajdzie się śmiałek, gotów stoczyć bój z królem szermierzy.
Angela uśmiechnęła się na ten widok. Czy mogła przejechać obojętnie wobec takiej okazji?