Podróż niosła ze sobą wciąż nowe odczucia, których nie mógł doświadczyć w rodzinnej wiosce. Utrata wzroku otworzyła dla niego nowe zdolności poznania niedostępne dla normalnych ludzi. Mógł cieszyć się mnogością bodźców mile pieszczących wszystkie jego zmysły. Dotyk wiatru, zapach roślinności, smak powietrza, śmiech dzieci. Dzieci… to znaczyło, że wioska jest już niedaleko. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to nie śmiech tylko płacz.
Gdy słyszał, że są już blisko chciał podejść i pocieszyć maluchy, ale Charon go wyprzedził. Oren usłyszał świst wyciąganej broni, a potem warknięcie. Chłopak podziwiał ostrożność najemnika, ale równie dobrze mogłoby tu nie być nic niebezpiecznego. Ślepiec podszedł do dzieci.
-Już dobrze, wszystko będzie dobrze. Chodźcie zaprowadzimy was do wioski, do rodziców.- Jednocześnie starał się wyczuć jak najwięcej emocji promieniujących z maluchów.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”) |