Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2011, 19:36   #82
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Pokraczne istoty oddaliły się mrucząc coś pod nosem.
Starałam się udawać półprzytomną, do czasu kiedy ucichły kroki. Nie chciałam żeby próbowali mnie ogłuszyć na wszelki wypadek, lub zostawili strażnika.
Strach i adrenalina jaką umysł wysyłał do ciała, pozwoliły mi na jaśniejszy ogląd sytuacji.

Wisiałam za ręce na ścianie, w jakiejś piwnicy, lub norze bez okien. Jedynym źródłem światła była pozostawiona przez nich żarówka na kiju. Na szczęście miałam wolne nogi. Ta szczęście, mogłam sobie pomajtać.

- Cóż „Prawo Murphy'ego” działa nawet w zaświatach – pomyślałam kwaśno – może jeszcze jakiś kamień na głowę do kolekcji.

Wisiałam jak tuszka w rzeźni. Jeśli uda mi się wrócić, lub chociaż stąd uwolnić zostanę wegetarianką.

Szarpnęłam łańcuchami, z lewej strony posypała się rdza.
Powoli żeby nie robić hałasu oparłam nogi o ścianę i zaczęłam się wspinać, jednocześnie wyginając się, żeby znaleźć się jak najdalej od ściany. Kiedy wisiałam już prawie prostopadle do podłogi, na maksymalnie wyciągniętych łańcuchach, spróbowałam się odepchnąć z całej siły. Usłyszałam zgrzyt i runęłam na podłogę. W ostatniej chwili zdołałam się zwinąć na tyle, żeby upadek nie wyrządził mi zbytniej krzywdy. Leżałam chwile na podłodze, jedną rękę miałam wolną. Śruby w drugim łańcuchu okazały się solidniejsze, ale lepsze to niż nic. Nasłuchiwałam przez chwile, czy mój wyczyn nie zwabił nikogo ciekawskiego. Cisza.

Niedaleko na kamieniu leżały pozostawione przez szczury dwa noże. Spróbowałam dosięgnąć. Na szczęście łańcuch był na tyle długi, że końcówkami palców mogłam dosięgnąć rękojeści. Jeden nóż schowałam za pasek, drugim zaczęłam manipulować przy zamku.
Chwile to trwało, zazwyczaj otwierałam zamki kajdanek własnym kluczem, a nie czubkiem noża.
W końcu wolna mogłam się swobodnie wyprostować, bolały mnie chyba wszystkie znane i nowo odkryte mięśnie.
- Dobra, pierwszy etap mam za sobą, ale co teraz. W którą stronę. – zaczęłam mówić na głos sama do siebie. Czasami pomagało to w myśleniu.

Rozejrzałam się. Z piwnicy były dwa wyjścia. Jeden tunel, którym ruszyły pokraki, drugi po przeciwnej stronie kompletnie ciemny.
Jakieś dziwne uczucie nie dawało mi spokoju, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Wzięłam kijek z żarówką na końcu. Przyjrzałam się temu. Nigdzie nie zauważyłam żadnego przełącznika, ani żadnego kabla.
Najważniejsze jednak ze działało i dawało światło. Wiedziałam że prawdopodobnie te istoty lepiej widziały w ciemnościach niż ja. Bez światła mogłam tylko usiąść i czekać na koniec. Światło było mi potrzebne.

Uzbrojona w nóż i dziwną latarkę ruszyłam w przeciwną stronę niż moi porywacze.
I tu niespodzianka, nie zdążyłam nawet wejść do tunelu, kiedy światło oświetliło stojącą w nim postać.



Ten szczur był o wiele większy niż jego poprzednicy i jakieś 50 kg cięższy niż ja. Stanęłam nie wiedząc specjalnie co mam zrobić. Czekałam na jego ruch. On niestety tylko stał i węszył.
Sytuacja zaczęła mnie irytować. Nigdy nie lubiłam impasu i poczucia bezradności, a moja obecna sytuacja i miejsce w którym się znalazłam nie sprzyjały mojej cierpliwości.
- Też na obiad – powiedziałam z sarkazmem i przesunęłam się w jego stronę, z żarówką przed sobą, żeby w razie co użyć kija do odparcia ataku.
Nie poruszył się tylko zaczął syczeć. Im bardziej się zbliżałam tym syk narastał i zmienił ton na ostrzegawczy. Zbliżając się obserwowałam każdy jego ruch, każdą zmianę w położeniu ciała. W każdej chwili byłam gotowa do obrony.
Nie zaatakował, stanął w przejściu zagradzając mi drogę i sycząc.
Wiedziałam że nie da mi przejść.

Spojrzałam w stronę drugiego tunelu. Nikt z niego nie wychodził, panowała tam cisza i ciemność.
Ok – pomyślałam – zobaczymy co zrobisz jeśli pójdę w drugą stronę.

Zaczęłam się powoli wycofywać w stronę drugiego tunelu. Szczur obserwował mnie. Miałam wrażenie że się dobrze przy tym bawi.
Przypomniały mi się zabawy Maxa z pluszową myszką, tyle tylko ze teraz myszką byłam ja i cholernie mi się to nie podobało.

Kiedy zagłębiłam się w tunel, szczur ruszył za mną. Nie zmniejszał dystansu, nie atakował. Po prostu szedł moim śladem i obserwował co zrobię.
Tunel do którego weszłam był długi i opadał w dół.
Cholera nie taki był plan – zaklęłam w myślach.

Od tunelu odchodziło bardzo dużo nisz i mniejszych tuneli. Wszędzie śmierdziało odchodami, pleśnią i zbutwieniem. Poświeciłam w stronę jednej z nisz i szybko tego pożałowałam. Na ziemi walały się kości i ludzkie czaszki ze śladami zębów.
Byłam najprawdopodobniej w tutejszej wersji szczurzej nory, zaproszona w charakterze przekąski.
Z jednej z nisz wystawał łepek pokracznej istoty, ciało małego dziecka ze szczurzą twarzą. Na mój widok szybko schowało się do nory.
Gdybym miała czym, pewnie bym zwymiotowała.

W dzieciństwie byłam fanką horrorów, ale żaden z obejrzanych przeze mnie filmów, nawet w części nie pokazywał tego, w czym obecnie brałam udział. Tamto było jak bajki na dobranoc dla grzecznych dzieci.
Cofając się tunelem próbowałam wyczuć, czy z którejś z odnóg nie poczuje powiewu powietrza, niestety próżne nadzieje. Schodziliśmy coraz głębiej.

Cóż Alicjo nie jest to królicza nora i na końcu nie dostaniesz herbatki - przeszło mi przez myśl.

W pewnym momencie usłyszałam hałasy z przodu. Ktoś szedł w naszą stronę. Kilka istot sądząc po odgłosach kroków. Mój towarzysz nie przyspieszył, ani się nie zatrzymał. Szedł jakby nigdy nic.

Przechodząc obok kolejnej niszy stwierdziłam, że są na tyle wąskie, że w razie co walczyć mogę jeden na jednego z tymi istotami. Dwóch w przejściu nie miało szans się zmieścić.
Nie czekając na kolejne szczury wskoczyłam do jednego z tuneli, po krótkim przejściu znalazłam się w wydrążonej jamie, pełniej szmat, kamieni, jakiegoś zbutwiałego drewna i kości. Nie było z niej innego wyjścia. Odwróciłam się i nasłuchiwałam.
Nikt nie wszedł za mną.

Było ich 5. Istoty zatrzymały się przed wejściem. Zamieniły kilka zdań w nieznanym mi języku z moim "towarzyszem". Jeden z nich odwrócił się w moją stronę.

- Wyjdziesz ssstmatąd - syk dobiega do moich uszu.
- Jak chcesz to sam po mnie przyjdź – stanęłam w rozkroku, przygotowana do obrony.
- Jeśli zranisz ktorrregośś z nasss matrona nie bedzie zadowolona,
- Chcccce porossmawiać.
- Kto chce porozmawiać?
- Matrrrona
- Kim ona jest?
- Chccce porozmawiać
- Gdzie jest?

Od kiedy ktoś rozmawia z obiadem – pomyślałam – i od kiedy szczury gadają po angielsku.

- Wyjjjdźźźź – nie dawał za wygraną.

Przybliżyłam się do wyjścia, obserwując ich.
- Idźcie przodem, pójdę za wami, ale nie dam się tknąć – odkrzyknęłam.
Z jednej strony moja sytuacja i tak była beznadziejna, a ciekawość zawsze była moim przekleństwem.

Ruszyli przodem, oglądając się za siebie i posykując. Obserwowali czy nie zrobię czegoś głupiego. Żaden nie próbował mnie rozbroić, ale patrząc na ich pazury i mój nóż wiedziałam dlaczego. Przynajmniej nie czułam się bezbronna jak zwierze idące na rzeź.
Poszłam za nimi.

Tunel skończył się i weszliśmy do ogromnego pomieszczenia. Przypominało to katedrę. Gdzieniegdzie widać było nawet filary podtrzymujące konstrukcję. Na samym środku, na górze odpadków ktoś siedział. Podeszliśmy bliżej, szczury oddawały cześć istocie na górze.
Kiedy podeszłam bliżej przekonałam się że była to kobieta, a raczej chyba kobieta. Ważyła z jakąś tonę, wielka opasła, zarośnięta, ale o ludzkim spojrzeniu.
Przełknęłam ślinę i podeszłam bliżej. Nic innego mi nie pozostało. Szczurki z szacunkiem stanęły z tyłu obserwując cała scenę.

- Jesteś sssstamtąd. Maszzzzzzz w sobie luminę - zasyczała
- Tak – odparłam - cokolwiek miała na myśli, niczego to nie zmieniało w obecnej sytuacji.
- Oddaj mi ją. A pomogę ci wyjśśśść.
- Co masz na myśli? – zainteresowałam się.
- Wrrócić. Oddaszzzzz a ja pomogę ciiii wyjśććć
- Jaką mam gwarancje, ze nie zostanę obiadem – spojrzałam w stronę szczurków - i że mówisz prawdę
- Ssssłolwoo
- Kim jesteś, ze powinnam wierzyć Twoim słowom – spojrzałam prosto na nią.
- Matrona klanu.
- I posiadasz moc tak wielką żeby odesłać mnie z powrotem do iluzji? - zwątpiłam
-Mogę wieeleeee, - Mogę cię zaaabić. Mogę odessssłać
- Wiem ze możesz mnie zabić, ale dlaczego mam ci wierzyć na słowo, że potrafisz mnie odesłać. Możesz mi udowodnić, że to potrafisz?
- Zaaabić ją – prawie krzyknęła.

Szczury syknęły ruszając w moją stronę.
Dobra, to nie tak miało być, ale cóż – pomyślałam.

Odskoczyłam do tyłu przyjmując pozycję obronną. Szczury zaczęły powoli mnie otaczać. Zdawałam sobie sprawę, ze nie mam za dużych szans. Wręcz nie miałam żadnych, ale postanowiłam tanio skóry nie oddać i zabrać ze sobą przynajmniej któregoś z nich. Wiedziałam ze szczury atakują w stadzie. Obserwowałam który z nich ruszy jako pierwszy.

Syk matrony powstrzymał je przed atakiem.
- Jesssszzza raz mnie obarzioszzz i zdechniesz.
Spojrzałam na nią, szczury posłusznie się wycofały.
- Twoja lumina za powrót do twojego wiezienia. Taka jessst moja propozycja
- Co to jest lumina?
Zaśmiała się tak, ze zafalowało bryłowate cielsko.
- To nektar dussszyyy – zasyczała przeciągle, jakby smakowała to słowo.
Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem.
- Jeśli zabierzesz mi dusze, nie będę miała po co wracać do mojego świata. Przestane być tym kim jestem.
- Nie duuszę. Tylko jej fragmecik. Zressstą nie twój.
Nie mój, o co tu do cholery chodzi – przemknęło mi przez myśl.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytałam
-Sssama mi oddaszzz. - Mam maszynę do ekstrakcji.
- Z długą igłą wbijającą sie w mózg? – bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

Dobrze wyryły mi się w pamięci słowa jakie usłyszałam w wierzy z ciał „ekstrakcja”. Wzdrygnęłam się na wspomnienie tego co zrobił Grand. Ciekawe co się z nim teraz dzieje. Z rozmowy szczurków wywnioskowałam, że żyje. Ciekawe czy mnie szuka, czy też zapomniał, że w ogóle tu jestem.

- Niiieeeee - zasyczała. - Z ssssawką. Z sssawakami w żyły.
- I potem odeślesz mnie do domu?
- Taaak
- I mam na to twoje słowo?
- Taak
- Pokaż tą maszynę

Nie miałam już nic do stracenia. Wiedziałam, że albo sama oddam jej to czego pragnie, a potem pewnie zginę, albo najpierw zginę, a potem stanę się obiadem dla szczurów. Z dwojga złego wolałabym być nieżyjącą przystawką. Istniała nikła szansa, że mówiła prawdę i mnie odeśle do domu. Postanowiłam poczekać na rozwój wydarzeń.
Tam w tunelu byłam gotowa w ostateczności podciąć sobie żyły, byle nie dać się zjeść żywcem.


Po jakimś czasie do pomieszczenia wwieźli coś co wyglądało jak żelazna dziewica z kablami.
Spojrzałam pytająco w jej stronę
- Mam do tego wejść?
- Zgadasz się na zabieg, na oddanie mi swej luminy?
- Tej części, która nie należy do mnie, w zamian za bezpieczny powrót do mojego świata? – upewniłam się.
- Tak
- Tak

Raz kozie śmierć, chyba – pomyślałam zbliżając się do urządzenia.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)

Ostatnio edytowane przez Suriel : 01-03-2011 o 19:46.
Suriel jest offline