Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2011, 23:46   #83
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Światełko latarki wędrowało od jednego oka Jessiki Kingston do drugiego, nie wywołując nawet drgnięcia źrenić. Równie dobrze mógłby badać odruchy znajdujących się w hali ciał. To nie był szok. Jess nie reagowała na żadne bodźce. Jak w zaawansowanej katatonii lub stanie skrajnego upojenia narkotykowego.
Zmieniło się coś jeszcze. Ten wewnętrzny Blask.. Lumina.. to Coś, co przekazał im konający Andy Ashwood na Red Hook, zniknęło. Podobnie jak wszystko inne, Patrick miał wrażenie, że patrzy na lalkę lub sklepowego manekina.

Żadnych śladów przemocy – ani biernej ani czynnej. Plamy krwi, którą była ubrudzona mówiły mu dwie ważne rzeczy: Po pierwsze, Jess była obecna w chwili popełniania morderstwa, na tyle blisko by załapać się na rozbryzgi z przeciętych tętnic. Po drugie i ważniejsze – ze sporym prawdopodobnieństwem go nie popełniła: kąt i wielkość bryzgów krwi wskazywał, że musiała się znajdować w pewnym oddaleniu. Za daleko, by osobiście zadać ciosy.

***
– Jess tu nie ma. – rzucił krótko w stronę Goodman i Baldricka – zajmijcie sie czymkolwiek prawdziwe gliny powinny się zajmować na miejscach zbrodni, tylko błagam niczego nie zadepczcie. Ja się zajmę techniczną robotą. Owens! Dziesiąty raz fotografujesz tą ranę, ci tutaj nigdzie nie uciekną, rusz się na zewnątrz i zrób mi parę fotek gapiów, zanim mundurki zaczną ich legitymować. Musimy mieć każdą osobę, która się tu kręci. Wróć! Masz fotkę tej plamy? To pstryknij. To to i jeszcze to – bo jak znam życie za pięć minut ktoś w to wdepnie. A teraz na zewnątrz. Raz raz raz! Deborah, co z monitoringiem? Tak myślałem, trudno, zobaczcie, czy nie zostawili śladów przy wyciąganiu taśm.

Cohen podszedł do młodego pomocnika koronera. Billy Winchester, czy jakoś tak. Od pobladłej twarzy wyraźnie odcinały się całe konstelacje piegów. Chyba jego pierwsza akcja w terenie. Świeżak nie miał jeszcze trzydziestki. W tej branży dziecko.

- Czas zgonu? – zagadnął, uprzednio spokojnie odczekując, aż ten wyciągnie szpikulec termometru z brzucha ofiary.

- O...ooko..około.. dru.. giej. Drugiej w no-o-ocy. Ale d..doktorze mam problem bo..

– Temperatura ciała, stopień stężenia, stopień zastygnięcia krwi. – wyrecytował Patrick akademickim tonem – Proszę przemyśleć, czy sprawdził pan wszystko i wtedy zgłosić problem.

– Nnoo. właśssnie temp-p-p-p-peratura. T-t-t-en na końcu z pana nazwiskiem ma rozcięty brzuch. I...

Patrick z pewnym rozbawieniem zauważył, że młody stara się nie patrzeć na jego przekrwione, lewe oko. Nie komentował, w milczeniu przyglądał się początkującemu koronerowi. Ten jeszcze przez chwilę jąkając się przedstawiał stary jak sama patologia sądowa problem rozciętej jamy brzusznej i wychłodzenia wyeksponowanych jelit.

– Oko, panie Winchester.

– S..ss..słucham?

– Oko. Dokumentuje pan stan gałki ocznej, następnie podważa i wbija się termometrem przez oczodół w mózg i mierzy jego temperaturę. Da pan sobie radę.

Młody przez chwilę trawił otrzymaną informację. Nie zbladł bardziej, a poziom jego zdenerwowania jakby trochę zmalał. Spokojnie skinął głową.

– Wesson.

– Nie rozumiem?

– Nazywam się Wesson, nie Winchester.

– Zatem do dzieła, panie Wesson – Cohen pozwolił sobie na uśmiech. To była duża sprawa i jeśli młody tego nie spartoli, może być milowym krokiem w jego karierze.

***

NIE MA ZA CO
- głosił wielki krwawy napis na bocznej ścianie magazynu.

Cohen nie wiedział jeszcze co to znaczy, ale przez jedną straszną chwilę faktyczniue poczuł, że winien jest autorom tej zbrodni jakieś podziękowanie. Oto przez chwilę mógł zająć się tym na czym naprawdę się zna, co lubi, czego doskonalenie zajęło mu całe życie.
Żadnej mistyki, pokrętnej demonicznej dyplomacji, kłamstw do wygłoszenia, żadnej czujności do uśpienia, żadnego muru podejrzliwości do zburzenia. Tylko on i dziesięć trupów.

Świeże miejsce zbrodni i dziesięć wciąż ciepłych ciał było dla niego tym samym, czym dla rysownika czysta kartka i zestaw starannie zatemperowanych ołówków. Po pierwszym ustawieniu wszystkiego na właściwe tory, pozwolił technikom wykonywać swoją pracę. Starał się nie wtrącać i interweniować tylko, gdy groziło to zniszczeniem dowodu.

Gdy prace zmierzały do końca, z roboczą listą materiału dowodowego zrobił dokładny obchód miejsca zbrodni by sprawdzić, czy na pewno nic nie zostało przeoczone. Odciski palców, ślady butów, przestawione przedmioty, ślady krwi - ilość i sposób w jaki się układają. Podłoga, ściany, sufit, zakamarki.

Włączył dyktafon.

Cytat:
6:31 REC

Napastnicy: Przynajmniej 4 osoby. Duże buty. Mamy odciski bieżników w krwi. Użyto dużej broni jednosiecznej – coś w rodzaju miecza, jeśli miałbym zgadywać. Ciosy zadane z dużą siłą. Weszli prawdopodobnie tylnym wejściem. Wiązali tym, co mieli pod ręką. Jeden z napastników nie nosił rękawiczek, zebrano pełny komplet odcisków palców.

[6:43 STOP]
[6:45 REC]

Karty tarota ze sklepowych talii. Pospolite wzornictwo, jednak przyporządkowanie arkan do ofiar nieprzypadkowe. Ścisły związek kart z imionami i nazwiskami.

Rafael Alvaro – Diabeł
Jessica Kingston – Wisielec
Terrence Baldrick – Diabeł
Claire Goodman – Księżyc
Patrick Cohen –...

[chwila ciszy, w której słychać dźwięki zwijającej się ekipy kryminalistycznej]
[6:47 STOP]
[6:48 REC]

Patrick Cohen – Wieża.

[6:49 STOP]
***

Upewniwszy się, że wszystko zostało zebrane jak należy i dopilnowawszy, by Jess dostała właściwą opiekę medyczną, ruszył do prosektorium na umówioną sekcję zwłok kompletu ciał dzieci. Musiał się z nią uwinąć możliwie szybko, zanim Wesson i reszta ekipy koronera pozbiera ciała z Bronxu.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 01-03-2011 o 23:51.
Gryf jest offline