Kapitan, wysoki chudy człowiek człowiek bez żadnych włosów, wyglądał na jakieś piećdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. Jego gabinet był niezbyt duży, lecz widać było w nim dużo przepychu. Na środku był rozwinięty duży czerwony dywan, na którym znajdowało się małe przywalone papierami biurko. Ściany były przyozdobione różnymi bardziej i mniej znanymi obrazami.
- Wreszcie przybyliście, oczekiwałem was już pięć minut temu. - powiedział kapitan - Chyba zdajecie sobie sprawę że nie lubie spóźnialskich. No ale nic, na razie wam daruje, ale to pierwszy i ostatni raz. Wezwałem was tutaj, bo już za długo lenicie się w koszarach i jecie za darmo. Od dzisiejszego dnia będziecie już naprawdę pracować, a waszym pierwszym zadaniem będzie rozwiązanie sprawy kradzieży w dolnym mieście, w sklepie myśliwego Topera. No, to teraz pytania.
PS: Sliwur jak na razie nie daje znaku życia więc na razie zaczniemy bez niego. |