Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2011, 03:30   #153
Bartosh
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
Ursuson uśmiechnął się w odpowiedzi na podziękowania i ukłony wieśniaków.

„Ciekawe czy będą tak uprzejmi jak dowiedzą się kto ichnie dziewki tak wyobracał” – uśmiechnął się lubieżnie na niedawne wspomnienia.

Uśmiech szybko spełzł z twarzy, kiedy przypomniał sobie, jak w bitewnej zawierusze coś odezwało się z jego plecaka. Słowa wciąż kłębiły się pod czaszką:

"Jak to szło: - Ah, panie! Nie, nie, nie możemy tak robić, tak? Wieśniacy, psy, nie, nie! Ah mości rycerzu jak się bałam! Nie możemy przecież dać się zagryźć! Zjeść zwierzętom! W tym lesie! W tej dziczy! Ah! Musimy stąd iść, w bezpieczne miejsce! Tu by nas przecież nikt nie znalazł, żadnej pomocy! Za dużo bestii na jednego rycerza, tak!"

Był to bez wątpienia głos kobiety, a co gorsza nikt inny zdawał się tego nie słyszeć.

„Może to duch którejś z jego byłych miłośnic, prześladujących mnie za grzeszki”

Na wszelki wypadek uchwycił zdobiony medalik wiszący na szyi, wymawiając bezdźwięcznie słowa krótkiej modlitwy.

Przeszukał zawartość plecaka, przeglądając w końcu zdobyte na czarowniku łupy.

"A może to któryś z tych przedmiotów… Cholera wie co ten umagiczniony palant robił w swojej pracowni."

Ursuson postanowił porozmawiać o tym przy najbliższej okazji z Habaraganathem.

Wojownik zajął się swoją nogą, oczyszczając ranę i obwiązując ją kawałkiem czystego lnu. Dziwna jasność przyniosła mu ulgę, tak że nie czuł zupełnie bólu, ale na wszelki wypadek postanowił zrobić opatrunek. Dobrze to zresztą wygląda, bo wdzięczni wieśniacy krzątają się obok niego. Zajął właśnie najlepsze miejsce na wozie, a pod plecy nagarnięto mu świeżego, pachnącego siana. Woźnica wcisnął mu do ręki małą glinianą flaszkę z mocnym winem, które to natychmiastowo znikało w bohaterskich trzewiach. Butlę i korek wylądował w plecaku. Turkot wozu zdawał się go uspokajać. Zasnął i spałby pewnie dalej, gdyby nie zamieszanie, jakie nagle powstało.

- Co się…do cholery…stałooo…- zapytał nieprzytomnie ziewając

Woźnica szybko zreferował sytuację. Wojownik zauważył wilczycę, która ruszyła na ratunek.
Powstał niechętnie i zeskoczył z wozu. Podszedł do urwiska, przejrzał, przeciągnął się, aż zatrzeszczały mu kości, po czym wrócił na wóz, i spod kapusty wygrzebał zwój konopnej liny.

- Pożyczam na chwilę. Dajcie mi jakiegoś ochotnika. Może być ze wsi, byle silny.

Po chwili młody mężczyzna, Jantek, jak sam się przedstawił, mnąc czapkę spoconymi dłońmi, stał tuż nad osuwiskiem, oplatany liną, której koniec dla bezpieczeństwa przywiązano do dużego głazu. Ursuson jeszcze raz sprawdził mocowania i węzły, po czym podszedł do chłopaczka i klepnął go w plecy, prawie go przewracając.

- No, młody. Jak to mówią: No to hop!
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!

Ostatnio edytowane przez Bartosh : 09-03-2011 o 03:33.
Bartosh jest offline