Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2011, 07:08   #86
Dominik "DOM" Jarrett
 
Dominik "DOM" Jarrett's Avatar
 
Reputacja: 1 Dominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znany
- Kim jesteś i skąd wiesz kim jestem ja- zaintrygowany osobą mężczyzny pomału wstałem i odwróciłem w jego kierunku. Podnosząc się wziąłem w dłoń kamień wielkością i kształtem przypominający rozdeptane pudełko zapałek. Gładki, z kilkoma ostrymi krawędziami. Bawiłem się nim między palcami.



- Moje imię nic ci nie powie, więc nazywaj mnie po prostu Wybawcą. Skąd wiem, kim jesteś. To też nieważne. Ważne jest to, że ta, dla której porzuciłeś swój Legion właśnie wypięła się na ciebie. I to nie w ten sposób, w którym pragnąłbyś najbardziej.


-I tym ludzie różnią się od tego całego robactwa tutaj. Potrafią kochać bezwarunkowo. Nigdy nie oczekawiłam od niej wzajemności. Ważne że była- skrzywiłem uśmiech lekko ironicznie dreptając od prawa do lewa jak tygrys w klatce. A może jak królik kicający od jednej do drugiej strony. Ale ta kwestia pewnie w krótce zostanie rozwiana.


- Mylisz się. Jak zawsze. Nie potrafiłeś jej ochronić. Rzuciłeś się na oślep, jak zawsze. Bez pomyślunku, bez refleksji. Pozwoliłeś , by zabrały ją dzieci matrony. A ona pozwoliła sobie odebrać to, co miała najcenniejszego. Zostanie po niej pusta skorupka. Tam, w Iluzji. Wszytsko przez ciebie. Przez twoje pośpieszne, bezrefleksyjne działanie. Jak wtedy kiedy żyłeś. Zadarłeś z Astarothem a on doprowadził do tego, ze twojego ojca dymają teraz czarnuchy w kiciu. Bo jego synalek został oskarżony o podwójne zabójstwo i uciekł z kraju jednocześnie podpisując wyrok na ojcu. Skandal, którego biedny staruszek nie potrafił przetrwać. Tak to już jest, kiedy nie gra się w tej lidze co trzeba. Ale ten twój upór moze mieć sowje pozytywne skutki. Tylko trzeba nadać mu kierunek.



Zatrzymałem się na chwilę ale nawet powieka mi nie drgnęła. Pamiętałem słowa Vorry który powiedział że tu nikomu nie można ufać a "oni " nigdy nie grają zgodnie z regułami. Postanowiłem jednak pochwycić gre w którą grał
- Gdzie jest Jessicka!


- Włśnie dokonują na niej ekstrakcji i już niewiele da się zrobić.
Powiedział to spokojnie ale z zimny uśmiech satysfakcji na twarzy powiedział mi, ze cieszy go to wydarzenie.


-Zaprowadzisz mnie do niej teraz - powiedziałem nie prosząc


- Nie ma nawet takiej opcji. Usiądź i wysłuchaj mnie, jesli chcesz ją pomścić. - powiedział nieco ostrzejszym, zdradzającym prawdziwą naturę, tonem. - Nie umiałeś jej znaleźć wcześniej, nie znajdziesz jej i teraz. To chyba oczywiste, jeśli oczywiście pojmujesz sens i znaczenie tego słowa, legionisto.


-Nie jestem legionistą a i rozkazy przyjmuję już tylko od jednej osoby. Od siebie! To ty do mnie przyszedłeś więc nie bez powodu. To ty chcesz czegoś ode mnie więc mów co masz do powiedzenia a ja może potraktuję cię poważnie. - wyplułem kurz który zalegał mi w ustach na piach obok


- Zatem radź sobie sam - uśmiechnął się okrutnie. - Chętnie popatrzę, jak z czasem przyjdzie do ciebie zrozumienie. Popatrzę na twoją agonie i szaleństwo. Bez pokarmu legionistów zdechniesz w niewyobrażalnie nieprzyjemny sposób. W męczarnaich, jakich nawet ja nie potrafię opisać. Czego od ciebie chcę. Niczego. Co moze chcieć pan od psa, który uciekł. Obłaskawić kością i przyprowadzić do budy. Jęsli jednak pies nie chce przyjść. Trudno. Niewierny pies moze sobie zdechnąć. Ostatni raz powtarzam. Siadasz i słuchasz, albo radź sobie sam, jeśli wierzysz w to, że sam czegoś dokonasz. Już raz tak myślałeś i efekt chyba już sobie przypomniałeś. Więc ...

Mówił to zimnym beznamiętnym tonem szyderstwa


Uśmiechnąłem się i postąpiłem krok w tył siadając na zwalonym filarze. Podrzuciłem kamień.
-Mów ale nie zapomnij dodać na końcu dlaczego.


- Dobrze - wysyczał. - Najpierw przypomnę ci, kim jesteś i gdzie się znajdujesz. Chyba, ze sam mi to powiesz?



-Nie do końca wiem kim się stałem. Trupem jestem to wiem. - powiedziałem z nijaką odrazą do samego siebie w głosie- a gdzie jestem... W prawdziwym świecie gdzie aniołowie toczą swoją wojnę.



- Prawie dobrze. Prawie. Ponieważ to twoje ciało jest w stanie, który małpiszony, nazywają śmiercią. Poza tym się zgadza. Zostałeś wybrany, by służyć Aniołowi Śmierci. Wspaniałemu Togariniemu. Służyć, X-635, jako legionista. Bez esencji swojego pana ... spotka cię coś niedobrego. Dużo gorszego niż śmierć.



-Żaden z Aniołów śmierci nie jest wspaniały bo śmierć nie jest powodem do zaszczytów- X- 635, wolę Clause. Mów proszę dalej.


- Teraz wrócisz ze mną do wieży. Nakarmimy cię. A potem pomozemy zemścić na dzieciach matrony. I nie będę nazywał cię Clause. Legioniści nie mają imion. Tylko numery. Jak bydło, którym jesteście



-Hahahaha. - roześmiałem się szyderczo- wiesz co ja myślę? Myśle Togarini że nie przewidziałeś iż legionista może wyrwać się spod twojej kontroli. Sądzę że twoja obecność tutaj nie jest spowodowana zagubieniem ulubionej psiny. Wtedy posłał byś hycli. Pofatygowałeś się tutaj bo ...? - założyłem ręce na pierś





- Ty faktycznie nie jesteś zbyt bystry. Mylisz że jestem samym Togarinim. Myslisz, ze ktoś taki jak ona zainteresowałby sie taką padliną jak ty. Zaśmiałbym się z twoje głupoty. Jestem twoim Nadzorcą. Bratem tego, którego imienia raczej nie powinny wypowiadać usta takiej glisty jak ty, bez odpoiwiedniej czcici. Jestem jednym z Zastępów. A przyszedłem tutaj po ciebie. Masz wrocić do Wieży. Tam otrzymasz nowe rozkazy.



-Powiedziałem już tobie że rozkazy przyjmuję tylko od siebie. -Zacisnąłem rękę na kamieniu trzymanym w dłoni- Mateusz 14:30
A pan jego powiedział: Dobrze, sługo prawy i wierny. Ponieważ byłeś wierny w małym, postawię cię nad wieloma. Wejdź do radości pana twego. Przyszedł wreszcie ten, który otrzymał jeden talent, i powiedział: Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem surowym, że chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzie nie rozsypałeś. Obawiając się tedy ciebie, poszedłem i zakopałem twój talent w ziemi. A teraz oto masz go! Ale jego pan odpowiedział mu: Sługo zły i leniwy! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdzie nie rozsypałem? Powinieneś był tedy powierzyć moje pieniądze bankierom, a ja, po powrocie, otrzymałbym, co moje, razem z należnym zyskiem. Dlatego odbierzcie mu ten talent i oddajcie temu, który ma dziesięć talentów! Każdemu bowiem, kto ma, będzie jeszcze dodane, żeby posiadał nadmiar; temu zaś, kto nie ma, będzie zabrane nawet to, co ma. Tego zaś sługę, który nic nie wart, wyrzućcie na zewnątrz, w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.”



- Pismo. Sami je szeptaliśmy do uszu małpek. Nie sądzisz że będę wiecznie wysłuchiwał twoich impertynencji, prawda?



-Nie. Sądzę że w końcu nadwyrężę twoją anielską cierpliwość i sprowokuje byś psa jak pies zaprowadził do Jess.- wstałem- Albo to zrobisz , albo rozpętam piekło w piekle. Bóg powiedział że miłość jest największą bronią przeciw ciemności a jeśli to prawda to mam tu - pokazałem swoje serce- małą bombę atomową.

- Nie można juz jej pomóc. Nie teraz i nie tutaj. Nie zwykłem powtarzać tego co już zdawało mi się wyraźnie powiedziane. I nie wiem skąd przypuszczenie, ze my dzieci Zastępów, mamy coś takiego jak cierpliwość. I muszę cię zmartwić. Nie jesteś w piekle. I nie masz w swoim sercu nic, poza krwią mojego pana. A teraz wstawaj. Wracamy do wieży. Tam dowiesz się, jak pomóc tej kobiecie. Albo zostaniesz pocięty na kawałki i nakarmimy tobą niewolników.



-Pokarm który mi oferujesz zabierze mi pamięć. - podszedłem do niego tak blisko by czuł mój oddech. Wpatrywałem się w w jego oczy przekrwione i niesympatyczne dyskretnie szukając w jego mimice chodźby jednego micro gestu zdradzającego bluef. - jaką mam gwarancję że tak się nie stanie.

- Żadnej. Nie przybyłem tutaj dawać ci gwarancji. Przybyłem przyprowadzić do Wieży.


-Dlaczego? - wpuściłem wzrok jeszcze głębiej w jego oczy a ton głosu sugerował że brak odpowiedzi na to pytanie przechyli szalę.


- Byś dowiedział się, jak możesz naprawić swój błąd. Wiedz, ze tak, którą nazywałeś Jess nie była nią. Jej dusza została skażona przez Astarotha. Esencja tego Upadłego wypełniała jej ducha. To właśnie to miałeś ekstraktować w Wieży, kiedy się zbuntowałeś. Gdyby nie twój bunt, nasz pan miałby coś, na czym mu strasznie zalezało a co samo wlazło mu w ręce. A ty maiłbyś swoja nagrodę. Tą, na której ci zależało najbardziej. Jednak zadziałałeś po swojemu. A teraz widzisz tego konsekwencje. matrona nie bedzie taka delikatna, jak ty byś dla niej był podczas ekstrakcji. Nie sądzisz? Skazałeś ją X-635 Tak jak ona skazała ciebie. Jesteście się warci nawzajem.


Moja reputacja wybuchowego człowieka chyba nie dotarła do niego. Inaczej ważyłby słowa troszkę bardziej. Dłoń błyskawicznie wystrzeliła chcąc pochwycić albinosa za szyję i ścisnąć z całych sił.Ręka chwyciła go za gardło i spaliła się na popiół
została tylko jedna

Anioł spojrzał na mnie z pogardliwym uśmiechem
- Czy ty naprawdę sądziłeś ze pokonasz żołnierza Zastępów? A teraz, kończmy tą żałosną farsę. Nie chciałeś po donbroci to poznasz prawdziwą moc Nadzorcy. Za chwile będziesz pełzał u moich stóp błagając bym z tobą skończył, X-635 A teraz wstań i nie ośmieszaj się bardziej.


- Ojcze nasz któryś jest w niebie...- powiedziałem gdy rozwścieczony rzuciłem się z żebami do pięknej twarzy Żołnierza zastępów
Ogień spalił mi również twarz.

A potem poczułem lekki dotyk na skroniach i kości pękły z głuchym trzaskiem.
Nadal żyłem i czułem.
Widziałem rozmazany obraz.
- Powinienem zostawić cię tutaj, byś zgnił albo by zabrały cię na karme dzieci Matrony . Walcząc ze mną zabijasz swoja Jess. Wiesz o tym prawda? Bo nikt inny nie pójdzie jej pomóc. Ale to twój wybór, X-635.

Nie potrafiłem odpowiedzieć. twarz paliła ogniem. I nagle ból minał, ręka ... znów była na miejscu, podobnie jak cała twarz.

- Walczymy dalej, X-635, czy pogodzisz się z porażką?



Pomyślałem o Innych legionistach. Zastanawiałem się dlaczego jestem tak ważny, dlaczego tak ważna jest dla nich Jess. Gdzieś w tym wszystkim tkwił podstęp. Musiałęm tylko dowiedzieć się gdzie

-Ja nie przegrywam. Czasem jednak warto zmienić taktykę. - zadumałem się ułamek sekundy- Co tak stoisz. Chodźmy już, ona mnie potrzebuje.
Powiedziałęm i wyszedłem na zewnątrz zatrzymując się na chwilkę by mógł mnie dogonić.
 
__________________
Who wants to live forever?
Dominik "DOM" Jarrett jest offline