Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2011, 13:37   #4
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Była zadowolona z faktu, że Roberto tak sumiennie starał się wykonywać swoją pracę, za to Anna… Już od samego początku wzbudzała w niej lekką niechęć, teraz jej pogarda dla Marii wcale nie poprawiała sytuacji
- Następnym razem proszę – zwróciła się do dziewczyny słodkim tonem – nie rzucaj mi rzeczy jak psu Anno, bo chyba zapominasz się jeszcze odnośnie panującej hierarchii – uśmiechnęła się – Bierz przykład ze swojego brata.
Podeszła powoli do Roberto i stając blisko niego oparła się o jego ramię:
- Jestem za to bardzo zadowolona z twojej pracy – jej uśmiech złośliwości zmienił się na ciepły i przyjacielski – Oby tak dalej – szepnęła mu do ucha – A teraz dwieście dolarów z koperty jest wasze, tak na dobry początek, podzielcie się wedle uznania.
To, co powiedziała kosztowało ją wiele, dwie trzecie dziennego utargu… To sześćdziesiąt sześć procent… Ale niestety, czasami trzeba zarzucić wędkę z przynętą, by złowić wielką rybę.
- A teraz powiedzcie mi co to za klub ten Jaspis? – zapytała siadając na jednym z krzeseł i podpierając głowę na dłoni
- To gotycki klub, dosyć znany, ale nie każdy ma do niego wstęp, to elitarne miejsce – Roberto z szerokim uśmiechem powiedział wszystko jednym tchem
Kiwnęła tylko głową, właściciel takiego miejsca musiał być zgodnie ze słowami Anny bardzo wpływową osobą, tylko czego mógł chcieć od niej? Czyżby stanowił pierwszą przeszkodzę w realizacji celu? Przeszkody zazwyczaj się usuwa. Maria wstała i bez słowa skierowała się do swojego pokoju w podziemiach, otworzyła szafę, do której po przebudzeniu powkładała wszystkie swoje ubrania. Gdy mieszkała we Włoszech została wysłana do podobnego klubu, więc na dole, zapakowany w białe pudło spoczywał odpowiedni strój. Zdjęła wieko i wyciągnęła czarną sukienkę do kolan z gorsetem i kloszowanym dołem oraz wysokie, wiązane buty na obcasie. Ubrała się szybko i przygładziła strój, oczy podkreśliła ciemnym, mocnym makijażem i przeczesawszy włosy wyszła powoli, z gracją. Gdy tylko stukot obcasów dotarł do uszu mężczyzny odłożył czytaną gazetę i popatrzył na Marię z uwielbieniem
- Wyglądasz…zachwycająco. Tak mrocznie – uśmiechnął się
- Zasada numer dwa: ja zawsze wyglądam świetnie – odpowiedziała uśmiechem – No kochanie – rzuciła mu kluczyki do samochodu – Mam nadzieję, że zechcesz pokazać mi, gdzie to jest dokładnie.

***
Samochód zatrzymał się w jednej z bocznych uliczek, przy drzwiach stało dwóch mężczyzn, na niedożywionych raczej nie wyglądali, nad nimi ciemnofioletowymi gotyckimi literami połyskiwał napis JASPIS
- Jesteśmy na miejscu – powiedział latynos
- Zaparkuj gdzieś tutaj, nie wiem ile mi to zajmie – napomknęła otwierając drzwi
Arab prawdopodobnie uprzedził swoich goryli o możliwości jej przybycia, bo mężczyźni tylko zmierzyli ją, lecz widząc zimne, pełne pogardy spojrzenie jeden z nich wszedł do środka mówiąc coś jakby „Za mną”. Zeszli schodami w dół do ogromnego pomieszczenia. Wypełniały je czarne meble stojące na mieniącej się podłodze z czarnego marmuru. Panował przyjemny półmrok rozpraszany jedynie przez fioletowe światło sączące się z lamp. Widziała młodo wyglądających ludzi bawiących się, rozmawiających, pijących alkohol. Z głośników płynęła muzyka, która mimo wszystko potęgowała jeszcze wrażenie kameralności klubu. Prowadzona podążyła nieco w bok, przeszła przez ciężkie drzwi, za którymi znalazła kolejne schody
- Tam jest gabinet, pan Yusuf oczekuje – mężczyzna stwierdził to tonem zupełnego idioty po czym odszedł
Maria powoli zeszła na dół i zapukała w dębowe drzwi, po czym nie czekając na zaproszenie weszła do środka. Gabinet był aż zbyt stereotypowy; masywne biurko, krzesło, skórzana kanapa i pokaźna biblioteczka, Arab zaś ubrany w popielaty garnitur stał przy rzeźbie prawdopodobnie o czymś myśląc. Włoszka przemierzyła pomieszczenie pewnym, pełnym gracji krokiem:
- Zdaje się, że chciał się pan ze mną widzieć - zapytała
- Tak... Jesteś nowa w Miami jak się nie mylę - odpowiedział
- Owszem, przyjechałam wczoraj - podeszła bliżej i usiadła w jednym z foteli zakładając nogę na nogę
- Doskonale, prowadzisz ładną restauracyjkę, bardzo atrakcyjne miejsce muszę przyznać... Jestem Josif ale to wiesz z zaproszenia. Chciałbym być osobą, która powita Ciebie na dzielnicy. Widzisz, mieliśmy tutaj zarówno ugrupowania różnego rodzaju skrajnie polityczne jak i gangsterskie, ale je wygoniliśmy z miasta. Czy jesteś jakimś wywrotowcem, który pragnie zaprowadzić jakikolwiek nowy ład i porządek?
- Nie obchodzi mnie mieszanie się w sprawy wewnętrzne, społeczne czy polityczne, ja tylko prowadzę restaurację - uśmiechnęła się z tajemniczym błyskiem w oku, z jej twarzy można było wyczytać delikatną ironię - Miło mi także być powitaną przez kogoś tak wpływowego - wstała i podeszła do niego – Jestem Maria, ale to pewnie już wiesz - usiadła zalotnie na jego biurku
- Wiem doskonale - także się uśmiechnął - Na mnie te sztuczki nie podziałają Mario, mogę tak się do Ciebie zwracać? - zapytał także zalotnie- Jestem wampirem i seks nie daje mi przyjemności jak za życia, tak więc może przejdźmy do konkretów - uśmiechnął się- Nie jesteś Mario wywrotowcem, nie jesteś żadną siłą polityczną... to dobrze, widzisz Floryda miała być, póki co jest i miejmy nadzieję, że będzie wolnym stanem od wszelakich innych polityków. Póki co jednak rządzimy radą. Miasto jest podzielone na sześć stref wpływów, a między innymi ja jestem baronem tejże strefy. Wchodząc na czyjąkolwiek inną strefę czy dzielnicę w dobrym guście byłoby się udać najpierw do barona danego miasta i ukazać mu się. Przywitać. Tako ja i witam Ciebie na swojej domenie. Prowadź sobie restaurację i co tylko zechcesz ale wiedz jedno, jakiekolwiek próby destabilizacji politycznej miasta będą surowo karane
- Jak już powiedziałam nie zamierzam mieszać się w politykę, a jeśli przez myśl przejdzie mi choćby taki pomysł to szybko do ciebie przybiegnę i powiadomię - ukazała mu w uśmiechu rząd białych zębów - Mam wrażenie, że będzie nam się dobrze współpracowało
- Jeżeli tylko będziesz prowadzić restaurację to tak, będzie miło - odpowiedział takim samym uśmiechem - To jest nasza tradycja, nie interesuje nas czy przyjechałaś tutaj bo uciekłaś czy chcesz bawić się w sieć Pizza Hut. Interesuje nas Twoje bezpieczeństwo - zaśmiał się widząc jej oburzoną minę- Nie, żaden haracz. Musisz coś wiedzieć innego. W okolicy grasują psy...to znaczy wilkołaki. Jak się domyślasz, nie są najprzyjaźniej nastawieni?
- Więc jednak nie jest tu tak kolorowo - kiwnęła głową - Cóż, myślę, że jakoś dam sobie radę z tym problemem, aczkolwiek jeśli masz dla mnie jakieś istotne wskazówki to słucham kolegi starszego stażem bardzo uważnie.
-Jedną. Jak zobaczysz wilkołaka uciekaj w stronę miasta. Niby nic ale masz większe szanse. Broń i srebrne naboje też są dobrym rozwiązaniem bo niewiele rzeczy jest w stanie zrobić krzywdę wilkołakowi, w zasadzie srebro jest najpewniejsze. Chyba tyle jeśli chodzi o wilkołaki, aha, nie opuszczaj Miami i nie kieruj się na bagna gdzieś tam jest ich jakieś święte miejsce. Czy coś takiego - odparł wampir
- Dzięki wielkie, zastosuję się - zeskoczyła z biurka - Na bagna jakoś mnie nie ciągnie, wiec raczej nie będziemy wchodzić sobie w drogę.
-Jak to już wszystko to myślę, że znajdziesz wyjście bez problemu. Mam wiele spraw na głowie i na pewno następnym razem pogadamy sobie dłużej - wskazał ręką drzwi, uprzednio ściskając jej dłoń i wstając z fotela- Dobrej nocy- rzekł i uśmiechnął się
- Dobrej nocy i jeszcze raz dziękuję za ostrzeżenie - odpowiedziała także z przyjacielskim uśmiechem po czym wyszła

***
Gdy weszli z powrotem do pizzerii zobaczyli, że przy jednym ze stolików siedzi jakaś osoba, słysząc ich kroki wstała i podeszła do nich bliżej. Był to młody, czarnowłosy mężczyzna w białej koszuli i skórzanej kurtce
- Witaj Mario – uśmiechnął się – Jestem Thomas, mam dla ciebie pewne informacje, a właściwie zlecenie od Dona
- Oczywiście – kobieta usiadła na krześle – O co chodzi?
- Chodzi o miejscowy gang, psuje nam on pewne plany, z czego oczywiście Don zadowolony nie jest. Każą nazywać się „Kociaki” – uśmiechnął się lekko – No cóż, może lubią, a o gustach się nie dyskutuje – puścił do kobiety porozumiewawczo oko - Twoje zadanie polegało będzie na wybadaniu ich działalności, dowiedzeniu się jak najwięcej. Udało nam się ustalić, że siedzibą ich jest warsztat samochodowy „Willy&Tunin' "
- Zobaczę co da się zrobić – skinęła głową
- No, na mnie już czas – mężczyzna wstał – Życzę powodzenia i do następnego razu, niezwykle miło było mi cię poznać – wyszedł niespiesznie
Maria przechadzała się po lokalu, od karmazynowych ścian odbijał się stukot obcasów. Jeśli Don prosił nie mogła odmówić, choć zapowiadało się, że zadanie nie będzie łatwe.
- Roberto – powiedziała cicho dalej myśląc nad wszystkim – Zadbaj o odpowiednią ilość broni i amunicji do rewolwerów, byłabym także wdzięczna, gdybyś załatwił mi kilka srebrnych naboi, tak na wszelki wypadek – powiedziała przeciągając się nagle – Swoją drogą ciekawe co to za nowy wampir…
To pytanie błądziło całą noc po jej głowie, zastanawiała się kogo też do współpracy przydzielił jej Don. Z jednej strony godziło to nieco w jej dumę; czy uważał, że jednak nie da rady? Że koniecznie jest jej potrzebna pomoc, żeby nie zniweczyła wszystkich planów? A może przeciwnie, kolejny współpracownik miał być tylko umocnieniem jej pozycji? Tak czy inaczej wszystko niedługo miało się wyjaśnić.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline