Nie zamierzał tak zginąć ! Nie zamierzał umrzeć tak... przypadkowo.
Nie po tym wszystkim co przeszedł . Nie tak szybko.
Ryk wściekłości wydarł się z gardła półorka. Natarł na stwora wkładając w cios całą swą siłę i zwinność.
Uderzenie błyskawicznie spadło, na tą małą pokraczną istotę. Ta jednak okazała się szybsza, znowu. Mimo swych małych rozmiarów oślizgły robal, był bardzo groźnym przeciwnikiem.
Walka trudna... walka samotna, walka w której dziki szał półorczego barbarzyńcy nie radził sobie z oślizgłym i niebezpiecznym przeciwnikiem jakim był robal.
Zrządzenie losu? Sprawiedliwość? Może i jedno i drugie. Może zła ocena sytuacji.
A może wszystko na raz.
Niemniej Ur’Thog był barbarzyńcą. Jak już stanął do boju w szale bojowym, to albo zwyciężał... albo ginął. Tym razem zwycięstwo jednak nie było mu pisane. Bestia uskoczyła i po chwili zadała ostatni cios w nogę półorka, też celny. Rany nie były głębokie, ale mocno krwawiły. W połączeniu z dużym wysiłkiem fizycznym wystarczyło by zabić.
Barbarzyńca osunął się na ziemię oddychając ciężko, a bestia przyglądała się mu. Patrzyła jak umiera o utraty krwi, powoli odpływając w niebyt.
THE END Epilog:
Potwór poczekał, aż Thog wyzionie ducha. Po czym podpełzł, do świeżego trupa i wwiercił się jego ciało wbijając się do jamy brzusznej. Przez chwilę nic się nie działo, po czym trup otworzył oczy i powoli się podniósł. Zimne złowrogie spojrzenie, tak nie pasujące do twarzy Thoga omiotło okolicę. Półork, podszedł do torby i wyjął z niej eliksir leczenia, który przyspieszył nadnaturalnie jego ciało. Zebrał swój ( i nie tylko swój) ekwipunek i ruszył w kierunku świątyni.
Choć w innym celu.
Niektóre sekrety nie są warte niebezpieczeństwa, na jakie naraża się odkrywca.