Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2011, 11:09   #2
Bachal
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Stał spokojnie w drugim rzędzie rozglądając się chłodno po okolicy. Był faworytem, jednym ze szkolonych do tego tytułu. Wygrana, to jego przeznaczenie, jego droga. Zakładał, jak każdy w ośrodku szkoleniowym, że to właśnie on jest naznaczony do Igrzysk. Co prawda Variee zmieniła lekko to pragnienie, jednak po jej śmierci powróciło ze zdwojoną mocą. W końcu musiał jakoś o niej zapomnieć. Tak będzie dla niego najlepiej.

Na dzisiejsze święto założył jedynie buty i spodenki. Jego rodzina stwierdziła, że podczas wyborów musi prezentować godło rodu. Tatuaż na plecach zaczynał się tuż nad pośladkami i ciągnął się aż do karku, a jego odnogi zachodziły na ramiona, sięgając niemal łokci. Wiele bólu kosztowało go to znamię, poprawiane rokrocznie, aby zawsze pasowało i było klarowne. Trzeba przyznać, artysta, który tworzył to dzieło idealnie wiedział, jak podkreślić jego prężne mięśnie. O tak, Aquar był jednym z najlepiej zbudowanych 17-latków, a wiele znamienitych rodów Drugiego dystryktu umyśliło go sobie na przyszłego członka, jako tego, który poślubi ich (piękne w rzeczy samej) córki.

(Tatuaż ciągnie się przez całe plecy, zachodząc na ramiona, prawie aż do łokci)

Jego potencjalna sojuszniczka właśnie została wybrana. Teraz kroczyła dumnie na podest. Była piękna, to trzeba było jej przyznać. Wyglądała na około 16 lat. Aquar rozejrzał się oszczędnym ruchem po innych potencjalnych trybutach płci męskiej i z rozbawieniem zauważył, z jakim pożądaniem ją śledzą. Cóż, faktycznie jest na czym zawiesić oko. Lecz nie chwila na takie rozważania; opiekunka dobywa kolejnej kartki. Rozlega się jej głośne wołanie

-Aquar Fineos!

Mimo wszystko to był szok. Nieważne, ile lat przygotowań, ile pewności siebie, ile chłodnego opanowania, da ostatniego członka rodu Fineos to było wielkie zaskoczenie. Cóż, nie zostało mu nic innego, jak w glorii i chwale wyjść z szeregu i pomaszerować dumnie na podest. Jego rodzina, bardzo znamienity ród, stała otoczona kordonem prywatnych strażników i wiwatowała na jego cześć. On zaś z niewidzącym wzrokiem, patrząc gdzieś na horyzont, stanął obok pięknej Evelin, mimowolnie spinając mięśnie pleców, aby wyeksponować tatuaż. Szacunek do rodu, ten pierdolony szacunek, w duchu którego wychowywali go ojciec i trener, często dochodził do głosu. Cóż, teraz nie ma wyjścia, nie może przynieść rodzinie wstydu. Krzyki dobiegały końca i opiekunka zabrała ich, aby wypoczęli do uczty i niedługiej podróży do Kapitolu. Tak zaczyna się walka o życie.

Wieczór nadszedł zadziwiająco szybko. Całe miasto świętowało dzisiaj wybór dwóch wyjątkowo zdolnych trybutów. Na dwie rodziny dzisiaj spłynęła chwała i podziw całego Drugiego Dystryktu. Aquara jednak to nie interesowało w takim stopniu, jak resztę. Postanowił czegoś się dowiedzieć o swojej towarzyszce, albo i wrogu. Elegancko ubrany podszedł do Evelin i, lustrując ją szybkim wzrokiem, zagadał.
-A więc to Ty jesteś Evelin? Spodziewałem się kogoś innego na żeńskiego trybuta...
- Tak? A o kim myślałes?
-Sądziłem, że wybór bogów padnie na kogoś o predyspozycjach na wojownika, a nie modelkę.
Evelin uśmiechnęła się zjadliwie.
- Obyś się nie zdziwił, gdy ta modelka poderżnie ci gardło.
-Zdziwiłbym się, gdyby umiała trzymać nóż.
- Nawet grot się nada.
-Sądzisz? A gdybym wtedy cię obezwładnił i przyparł do muru, będąc niebezpiecznie blisko Ciebie?

- To najprawdopodobniej utraciłbyś jedyną męską rzecz w Twoim ciele.
-Zapewniam Cię, że nie jest to jedyny atut, jakim moge się pochwalić.
‘A to zjadliwa bestia’ – Stwierdził w duchu Aquar.
- A co? Potrafisz jeszcze ujeżdżać konie?
-Kończyliśmy tą samą szkołę, mamy to same przeszkolenie. Moje atuty, nie licząc nożownictwa, są czysto umysłowe.
– Tu popukał się w głowę, wskazując, gdzie znajduje się podmiot rozmowy.
- Nie łudź się, pukanie tam nic nie pomaga.
-Nie musi, wystarczająco dobrze pracuje.
- Jak dla kogo. Słuchaj, jeśli zamierzasz poznać kolor moich majtek, to chyba się pomyliłeś. Do końca zawodów nic nie liczy się dla mnie bardziej niż wygrana, a wtedy ty również musisz zginąć. Jednak początek zawsze jest najtrudniejszy, więc sojusznik może mi się przydać. Co ty na to?
-Uwierz mi, naprawdę mam gdzieś to, że masz czerwone stringi. Co do sojuszu, sądzisz, że mógłbym pracować, mając za plecami krwiożerczego vampa?
- Lepiej być chwilowym sprzymierzeńcem niż dożywotnim wrogiem, nie sądzisz?
-Czyż jednak nie lepiej od początku działać sam, niż przez wspólne podróże niechcący odrobinę zaufać swojego teoretycznemu sprzymierzeńcowi, który nagle wbije nóż pod szóste żebro?
- Jak chcesz, ale kolejnej szansy już nie dostaniesz.
- Nie powiedziałem nie, jednak wolałbym opracować jakieś zasady owej współpracy. Zakładając oczywiście, że masz swój honor do ich przestrzegania.
- Mam swoją zasadę. Jest prosta i łatwa do zapamiętania: sojusznik żyje, dopóki się przydaje, a jak się nie przydaje to idzie do piachu.
- I czemu zakładasz, że wyjawiając mi tą zasadę, zgodzę się na współpracę?
- Może i jesteś głupi, ale nie na tyle, żeby się samemu jej nie domyślić.
-Może i jestem głupi, ale nie bezwzględny, jeśli chodzi o sojuszników. Przystanę na współpracę tylko wtedy, jeśli na jej zakończenie rozejdziemy się i dopiero wtedy staniemy wrogami.
- A wtedy cię zabiję. Mnie tam pasuje.
- Więc umowa stoi, a co mi tam... Trzymaj się piękna, trzeba przywitać prasę.

Ostatnimi, co zdążyła ujrzeć, był głęboki ukłon i płynne oddalanie się młodego mężczyzny w stronę tłumu.
- Tekstami Casanovy mnie nie podbijesz, kolego - mruknęła i kręcąc biodrami ruszyła w przeciwną stronę. Nie zdążyła zrobić kroku, gdy zauważyła świeżą różę leżącą u jej stóp, tuż za nią. Podniosła, delikatnie kosztując jej woni, po czym oddaliła się, bawiąc się kwiatem.
 

Ostatnio edytowane przez Bachal : 20-03-2011 o 09:21.
Bachal jest offline