Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2011, 11:50   #6
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Gdy Gattoria wrzucała do kuli aż pięć kartek ze swoim nazwiskiem robiła to z mieszaniną strachu i nadziei. Wszystkie wcześniejsze lata udawało się jej uniknąć wątpliwego zaszczytu reprezentowania Dystryktu w Igrzyskach. Ale za każdym razem było trudniej i bardziej się bała. Więcej kartek z jej nazwiskiem, większa szansa, że padnie na nią. Jednak w czasie losowania powtarzała pod nosem, niczym mantrę: Niech twoja ręka omija moje kartki, niech twoja ręka omija moje kartki... Na darmo. Opiekunka Dystryktu wyczytała nazwisko tak dokładnie, że nie było mowy o pomyłce. Pod Gattorią ugięły się kolana. Stojąca obok niej dziewczyna syknęła i wykrzyczała przekleństwo. Najwyraźniej zależało jej na reprezentowaniu Dystryktu. Po chwili jednak uspokoiła się i uśmiechnęła do Mael. Trybut próbowała odwzajemnić uśmiech, ale na jej twarzy wykwitł tylko grymas, który wyglądał, jakby właśnie dostała ostrej kolki.

Tłum pchnął ją do przodu. Czuła poklepywania po plecach, każdy coś do niej mówił. Jednak im bliżej była podium, tym mniej zaczynało do niej docierać. Chyba weszła na scenę. Chyba opiekunka wyczytała drugie nazwisko. Chyba mówiła coś do Gattorii. Głosy docierały do niej, jakby była w wielkim szklanym naczyniu wypełnionym wodą. Tak samo zresztą zachowywał się jej wzrok – wszystko na około falowało dziwnie i było komicznie zniekształcone.

Ból brzucha przywrócił ją do rzeczywistości. Rozejrzała się niepewnie. Siedziała na jakiejś ławie pomiędzy rodzicami. Było ciemno, ale uroczystość na cześć trybutów trwała w najlepsze.

- Co teraz? – Gattoria spojrzała na ojca. Mężczyzna drgnął zaskoczony. Rodzice spojrzeli na nią.

- Igrzyska – odpowiedział z wyraźnie ściśniętym gardłem. Mael odwróciła wzrok na matkę. Kobieta z trudem powstrzymywała płacz.

- Chciałabym, żeby to był tylko koszmarny sen

- Córeczko...

- Wiem, wiem... A najgorsze jest to, że nie mogę was zapewnić o tym, że wrócę. – Zakończyła piskliwie. Matka przysunęła się do niej szybko, objęła ją i przytuliła mocno. Gattoria poczuła też, że ojciec bierze jej dłoń w swoją i ściska ją w pocieszającym geście.

Teraz liczyło się tylko to, żeby nacieszyć się rodzicami. Bo przyszłość nie malowała się zbyt kolorowo.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline