Spotkaliście się wszyscy ponownie w głównej sali karczmy. Nikt z was nie wygląda za dobrze, widać iż noc była dość męcząca. Po chwili przyszedł Elistan, który ani trochę przypominał tego wesołego i pełnego optymizmu barda, którego poznaliście wczorajszego wieczora. Na jego twarzy, tak jak i na waszych, widać wyraźne ślady zmęczenia. W milczeniu usiedliście przy jednym stoliku. Ta sama dziewczyna co wczoraj podeszła do was byście mogli zamówić śniadanie.
Bard był wręcz nienaturalnie cichy i zamyślony, chociaż ten zawadiacki błysk w oku pozostał. Siedział chwilę cicho, po czym uśmiechnął się pod nosem. Nie ma już na sobie śmiesznych butów z dzwoneczkami, zastąpił je zwykłymi, skórzanymi trzewikami. Pozostawił jednak dziwne spodnie, zmienił jedynie koszulę na ciemnoczerwoną. Nie przejął się bardzo włosami, które są teraz jeszcze bardziej poczochrane niż wczoraj. W końcu się odezwał.
- Co to ja wczoraj mówiłem? Że mają tu wygodne łóżka? Cóż, chyba je dzisiaj wymienili, miałem okropną noc. Ostatnio tak bolały mnie wszystkie kości, kiedy z własnej głupoty chyba wdałem się w zapasy z sir Otalenem z Amn. Następnego dnia dosłownie nie mogłem chodzić, ale pocieszałem się myślą, że on też trochę oberwał. Co prawda przegrałem, ale z honorem! Takiego jednak snu jak tej nocy, nie miałem jeszcze nigdy. Był tak realny!
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |