Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2011, 07:52   #93
Dominik "DOM" Jarrett
 
Dominik "DOM" Jarrett's Avatar
 
Reputacja: 1 Dominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znany
- Więc tak wygląda ten niepokorny Legionista – delikatny, dziewczęcy głosik, który usłyszałem, pasował do tego pomieszczenia, jak drogie perfumy do taniej mordowni.

Uniosłem głowę i spojrzałem na nią.

Mogła mieć góra dziesięć lat. Dziewczynka miała całe białe oczy, jak osoba niewidoma, lecz wiedziałem, że widzi. Widzi nawet na mnie nie patrząc.

- Co masz na swoje usprawiedliwienie, X-635 – zapytała melodyjnym, idealnie pasującym do dziewczęcej wyliczanki głosikiem.

-Nie mam nic- starałem się nie zdradzić w głosie niepewności, nie wiedzy. Kim była? - Jedynie miłość ale co wy możecie o tym wiedzieć - zaryzykowałem grzeczny sarkazm.


- Miłość... - uśmiechnęła się okrutnie. - Dobrze wiemy czym jest miłość i zrada, X-635.


-Jedno nie istnieje bez drugiego. Jak ciemność i jasność- westchnąłem spuszczając na chwilę wzrok


- Też zostales zdradzony. Ale wcześniej zdradzileś. Jaką karę dla siebie przewidujesz X-635?


-Karę?!- zaprotestowałem szukając tego który mnie tu przywiódł- Obiecano mi że będę mógł odszukać Jess, ich oprawców. Że będę mógł jej pomóc.



- Najpierw kara. Potem służba. Uciekleś. Złamaleś zasadę Legionu Potępionych. Musisz ponieść konsekwencje - wiedziałem że dyskutowanie z tej pozycji nie doprowadzi do niczego dobrego. Miałem pełną świadomość że w tym świecie jestem tylko nędznym robakiem którego ktoś taki jak oni mogą w każdej chwili rozdeptać.

-Dobrze więc poddam się twojej woli






zaśmiała się, zbliżyła do mnie, wspieła na palce i musnłe dlońmi policzek

- Jesteś taki słodziutki. Grzeczny, słodki piesek. Nie potrafię się na ciebie gniewać... Choodź. Oddajcie mu jego rzeczy.


Ruszyłem za dziewczynką czując nijako obawę. Bałem się jej, pierwszy raz w życiu... bałem się.



Zaprowadziła mnie do komnaty obok, Pokoju wylożonego metalowymi, przerdzewiałymi płytami. Byly tam meble zrobione z ludzkich szczątków. Stolik zrobione były ze splecionych dwóch ludzi, krzesla z wyoskim oparciem, zrobione z kości, ścięgien i skór.
Dziewczynka wskoczyła na jednez mebli, drugi wskazała mnie.
Usiadłem nie protestując a dłonie splotłem na piersi








- Tak, X-635. Teraz porozmawiamy o twoim zadaniu.


Przeszło mnie mrowienie. Taaak bałem się chyba


- Szczury Unkath złapały twoją Jess. Tobą wzgardziły, Lękały się tego, komu słyżysz. I słusznie. Nie na tyle jednak, by zabrać to, co należało sie twemu panu i co ty nieopatrznie stracileś.


Słuchałem uważnie, każdy najmniejszy szczegół mógł pomóc mi odszukać i pomóc Jess.
-Dokąd ją zabrały i coż to tak ważnego miała ze sobą Jessicka?


- Wydaje nam się że frament mocy Astarotha. A zabrly ją do jamy Matrony Unkath. A ty pójdziesz do nich i wynegocjuesz cenę za ten fgarment. Jak dobrze się spiszesz dostaniesz Jess do zabawy i bedziesz mogł z nią zroibić co tylko zechcesz.


- Czy ten fragment mocy Astarotha jest nadal w niej? Ocali jej to życie? Co mogę zaoferować im w zamian?


- Czy jest w niej? Możliwe. Czy ocali jej to życie? Mozliwe. Co jesteś w stanie zaoferować? Sam ocenisz czego zechcą. Otworzysz pertraktacje X-635.


- Niemam zbyt wiele co mógłbym im zaoferować w zamian


- Sparwdzimy najpierw czego mogą chjcieć i czy w ogóle chcą zamiany


-Dobrze. Jestem gotowy ponownie dla niej umrzeć - uśmiechnąłem się . Bardziej bałem się jej pustych oczu niż bólu rozrywanai ciała gdy się umiera


- Ty już nie możesz umrzeć. Może tylko spotkać cie los najgorszy z możliwych.


-Czyli jaki?


- Unicestwienie


-Co znaczy byt jeśli nie można kochać. - spojrzałem w podłogę na której wypatrzyłem rysy Jess.- Jak dotrzeć do tej z którą mam rozmawiać?

-X-604 cie zaprowadzi



-Potrzebna mi jakaś broń. Jeśli nie uda mi się negocjować wydrę jej to siłą i zabiorę Jess. Kiedy mam wyruszyć?


- Dostaniesz miecz i kuszę. Ale siłą nie wskurasz nic. Zginiesz próbując.


- Dobrze , dziekuje za radę


-Na jak długo starczy mi pokarmu?


- Wystarczy. Długo ci nie zejdzie.


-Hehe, nie wieżysz w to że wrócę prawda.... to misja z której mam nie wrócić??- uśmiechnąłem się wiedząc co mnie czeka


- Mam nadzieję że wrócisz.


Wstałem i rozejżałem się za mieczem i obiecaną kuszą.

- Nie zawiodę ...- w myślach dodałem "nie zawiodę cię Jess"

X-604 podszedł do mnie i zabrał do sali która wyglądała jak magazyn. Przygarbiony wynaturzony niski człowieczek do złudzenia przypominający mi Kwazimodo wydał mi ubranie, płaszcz i maskę która po przytknięciu do mojej twarzy zadała mi ból setek małych igieł.
Ubrałem się szybko i w milczeniu bo słowa były zupełnie zbędne.
X-604 warknął coś do Kwazimodo , coś co nie było dla mnie zbyt zrozumiałe ten zniknął w głębi magazynu na dłuższą chwilę by wrócić dzierżąc w ręku miecz




i obustronną kuszę z niezależnymi dwoma spustami.





...Ruszyliśmy poprzez ruiny. Skrupulatnie skryłem klingę pod połami płaszcza a kuszę przewiesiłem przez plecy ustawiając tak pasek by ta była dostępna dla mnie w każdej chwili bez możliwości łatwego zdjęcia jej. Jak oddziały specjalne nosiły mp5. Kurz unosił się w powietrzu a horyzont rozmywał od nagrzanego piasku. W końcu dotarliśmy do ruin w których staneliśmy nad ciemną dziurą z której to unosił się smród ścieków, szamba i padliny. X-604 wskazał bez słowa czeluść. Zrozumiałem że tutaj zaczyna się królestwo Matrony.
Już się nie bałem. Wiedziałem że tylko ja mogę ocalić Jess. Przynajmniej tak mi się zdawało.
 
__________________
Who wants to live forever?
Dominik "DOM" Jarrett jest offline