Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2006, 10:16   #1
Mist
 
Reputacja: 1 Mist ma wyłączoną reputację
"Dym i zwierciadła"

"Pod Życzliwym Mytnikiem" był zajazdem pełną gębą - piętrowy budynek o kamiennym parterze na którym osadzono kolejną kondygnację z grubych kłód drewna, do którego przylegała dość solidna stajnia, górował nad słusznej wielkości dziedzińcem otoczonym budzącą szacunek palisadą. Przybytek umiejscowiono ze znawstwem, przy jednym z bardziej ruchliwych traktów łączących Akendorf z Zenres dość blisko tego pierwszego by w razie kłopotów liczyć na pomoc garnizonu miejskiego ale przy tym dość daleko by uniknąć większości podatków i monopolów przyznanych miastu. Dzięki temu "Mytnik" mógł się pochwalić własną kuźnią i niewielkim browarem, a także być całkiem zyskownym interesem. Budynek główny rozplanowany był dość schematycznie, parter głównego budynku w większości zajmowała karczma podająca zarówno posiłki (do zachodu słońca) jak i napoje (po zmroku), magazyny oraz kwatery właściciela i obsługi, na piętrze znajdowały się wyłącznie sypialnie dla gości w dość sporej liczbie dwudziestu trzech pomieszczeń. Stajnia miała 30 boksów dla koni i dwa na dyliżanse, kuźnia nie wyróżniała się niczym szczególnym a browar był niedostępny dla gości. W gronie stałych mieszkańców tego miejsca oprócz właściciela znajdowało się dwóch karczmarzy, kucharz halfling, pięć dziewek służebnych, kowal/płatnerz, stajenny i dwa tuziny całkiem dobrze wyposażonych strażników.

****

Pierwszy na miejsce spotkania dotarł Ivan, pod wieczór na dwa dni przed ustalonym terminem, mógłby wprawdzie szybciej ale jechał nieco okrężnie z dala od traktu ciesząc się otwartą przestrzenią i unikając punktów poboru myta. Wymiana zdań z gospodarzem zaowocowała lekkim uniesieniem brwi tego drugiego a następnie skromnym toastem i obietnicą gościny na koszt firmy. Butelkę gorzałki i parę kufli piwa później, niemal o brzasku, kozak w doskonałym nastroju udał się spać. Tegoż ranka do gospody wreszcie dotarł Kris, który mimo niezaprzeczalnego spokoju swojego wierzchowca stwierdził, że lepiej jednak będzie większość drogi pokonać na własnych nogach lub czyimś wozie. Nieprzyzwyczajone do siodła mięśnie ud i łydek wciąż paliły żywym ogniem od tej eskapady i drwal gdy tylko opowiedział się kto on zacz padł jak długi w otrzymanej izbie. Obaj obudzili się o dość podobnej porze niedługo przed zachodem słońca wyrwani ze snu aromatycznym zapachem kolacji, ktoś przyrządzał sarninę i wnosząc z aromatów wychodziło mu to rewelacyjnie.
 
__________________
Just because you feel good it doesn't make you right...
Mist jest offline