Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2011, 10:22   #7
Niya
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
Przyjęcia i bankiety zazwyczaj nudziły ją strasznie. Wolała mniejsze imprezy i raczej w gronie przyjaciół niż ludzi przy których musi się na siłę uśmiechać i udawać, że jej się podoba impreza. Nie spodziewała się , że owa „kolacja” będzie tak huczna. Chyba naprawdę musieli tam znaleźć górę złota albo mają jakiegoś sponsora całej ekspedycji.
Rozejrzała się po sali, zgarnęła kieliszek szampana i usadowiła się na krześle. Przybyła w sam raz na przemówienie profesora, które przybrało niespodziewany obrót. Thomsen połączył się z ekipą ekspedycyjną ,aby pokazać zgromadzonym odkrycia jakiego dokonali i jaki jest postęp prac. Niestety doszło do wypadku….jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie. Odruchowo zamknęła na chwilę oczy przerażona tym o zobaczyła. Serce zaczęło jej bić szybciej i czuła przypływ adrenaliny. Była już nie raz świadkiem tragedii na morzu, ale zawsze wywoływało to w niej torsje.
Morze jest okrutne…to ono zawsze dyktuje warunki i jeśli nie chce żeby coś zostało odkryte to zrobi wszystko żeby to uniemożliwić… - pomyślała.
Profesor szybko przerwał transmisję z ekipą i próbował uspokoić zebranych gości. Niestety nie było to łatwe. Tara rozejrzała się po sali i zobaczyła wybiegającą kobietę, całą zzieleniałą na twarzy jakby miała się porzygać. Gdy się odwróciła Thomsen już zniknął z sali by zatelefonować i wyjaśnić sytuację. Tanger skorzystała więc z okazji i poszła do łazienki. Spojrzała w lustro i skropiła delikatnie wodą twarz. Próbowała się opanować, aby nie można było poznać po niej przerażenia jakiego doznała. Kiedy wróciła Profesor krążył po sali i rozmawiał z goścmi. Podeszła do baru, aby zamówić coś mocniejszego do picia. W tym momencie dołączył do niej Thomson.
- Witam panno Tanger i jeszcze raz najmocniej przepraszam za dzisiejsze zajście. Niestety morze nie wybacza pomyłek.
- Wiem niestety o tym świetnie Profesorze - posmutniała na chwilę. Wypadki są zawsze wliczone w takie ekspedycje. Należy to po prostu zaakceptować albo trzymać się jak najdalej od morza - tym razem nieznacznie się uśmiechnęła.
Thomsen odciągnął Tarę w kąt sali, rozglądając się jednocześnie czy nikt nie zwraca na nich uwagi.
- Miałbym do Pani ogromną prośbę, jako do osoby świeżej w zespole. Właśnie ktoś taki nadałby się świetnie do przeprowadzenia drobnego śledztwa na pokładzie, a i informacje na temat tego co wyprawia ten zwariowany Polak, byłyby mi niezmiernie przydatne, bo z jego raportów niestety, wiele dowiedzieć się nie można. Czy zgodziła by się Pani na dołączenie do zespołu Maxa na “Blizzardzie”? - Profesor uśmiechnął się najszczerzej jak potrafił.
Ten uśmiech nie za bardzo jej się podobał. Czyżby Thomsen nie mówił jej wszystkiego? Chciała jednak jak najszybciej dołączyć do ekipy. Przewidywała, że na pewno bez kłopotów się nie obędzie i już dawno przekalkulowała ryzyko na jakie naraża się podczas tej “wyprawy, misji, ekspedycji” ? ...i jak na razie korzyści zdecydowanie przeważały.
- Tak Profesorze, byłabym zainteresowana - odpowiedziała Tara.
- Proszę więc dziś wypocząć panno Tanger. Jutro o 11:00 ma pani transport na “Blizzarda.”
- Idę się, więc niezwłocznie pakować.

***
W sumie to nie musiała się pakować bo wszystko miała już przygotowane do drogi. Rzuciła się więc na łóżko i poszła spać. Dawka alkoholu jaką dzisiaj przyjęła dawała o sobie znać. Przyjemnie odpłynęła w niebyt z którego wyrwał ją piskliwy dźwięk budzika. Zerwała się na równe nogi jak oparzona i pobiegła do łazienki wziąć prysznic. W pół godziny była gotowa. Wyszła na dach hotelu gdzie czekał już na nią śmigłowiec.


Polecieli nim na lotnisko gdzie czekał wyczarterowany samolot do Francji. Kiedy dotrze na miejsce na pokład Blizzarda zabierze ją kolejny śmigłowiec. Thomson przekazał jej wcześniej wszystkie dane na temat tej „łajby”. Zapowiadało się niezgorzej. Przejrzała szybko nazwiska oficerów. Na końcu skoroszytu dotarła do małej adnotacji: „Jedyna możliwość dotarcia w trakcie rejsu, to dynamiczny zjazd z helikoptera”. No to będzie ciekawie – pomyślała.
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline