Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2011, 12:24   #20
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Mrok skrywał jego lekko powiewającą szatę. Skrywał też jego twarz, a także - a jakże by inaczej? - jego cała sylwetkę. Jedynie oczy zdawały się świecić blado-szarym blaskiem. Nie jak kot, nie jak łasica - raczej jak brudne mętne bajoro w księżycową noc. Było jednak coś w tych oczach. Coś w ich przenikliwości, czy może w sposobie jaki się poruszały. W tej chwili ten niespokojny wzrok utkwiony był w śpiące postacie. Ilość postaci była umiarkowanie duża. Ot z trzydzieści osób. Próbował wychwycić tą konkretną, tą po którą został tu przysłany. Powiedziano mu, że nie powinien mieć z tym problemów i nic więcej.

A w mroku, na platformach było pełno różnych ludzi leżących na matach i matami przykrytych. Znalazło się nawet kilu śniadych zza równiny.
“Zobaczysz, będziesz wiedział.”


I rzeczywiście.
Czarne dziwaczne buty. Stały obok maty, na której leżał krótko przystrzyżony mężczyzna w czarnym stroju, w dodatku majaczył przez sen. Człowiek stojący w mroku miał wrażenie, że słowa były niezrozumiałe gdyż były w obcym języku a nie z powodu majaków. Błyszczące oczy zdawały się nabierać blasku. Tak, to on, pomyślał bez cienia wątpliwości i gdy mężczyzna w czarnym stroju poruszył się i przełożył na drugi bok, oczy powoli zaczęły blaknąc, aż zniknęły zupełnie.

***

Stojących na straży trzech Jeźdźców przechadzało się właśnie po górnych platformach, nieznacznie ukrytych dla oczu ciekawskich. Gdy usłyszeli ten dziwny język, w którym mówił jeden z uratowanych, zaczęli zastanawiać się między sobą skąd ów pochodzi. Na śniadoskórego nie wyglądał. Na północy żyją dzicy. Łowcą też nie był. Mieli świadomość rozległości świata, który ich otaczał i mówiono im o różnych ludach mieszkających tu i ówdzie, ale nigdy nie widzieli żadnego z tamtych na własne oczy. Być może, teraz mieli okazję. Być może.

Żaden z tych strażników, którzy niczego nie strzegli, bo uważali, że nie ma takiej opcji by ktoś w nocy zdołał przebrnąć przez dolinę cały i zdrowy, nie spostrzegł bladych ślepi przyglądających się z zainteresowaniem majaczącemu mężczyźnie. Żaden z nich nie usłyszał też jak owe ślepia się oddalały.

Las grał swoją muzykę. Chór pohukiwań, wyć i jazgotów co rusz przecinał gęste od mgły powietrze, komponując niespotykane arie. Księżyc snuł się powoli w stronę horyzontu.
Wiatr zawodząc jeszcze bardziej niż poprzedniej nocy zdawał się zwiastować ciężkie dni. Każdy, kto wspominał ów wiatr wiejący tej nocy, miał dokładnie takie samo zdanie.

*


Nauka języka szła całkiem dobrze. Marek był wstanie się dowiedzieć gdzie jest woda, a gdzie papu. Jednak gdy wstał po trzeciej nocy spędzonej w tym obozie, poczuł niepokój. Po pierwsze - tym, że w obozie było poruszenie, a on nie rozumiał z jakiego powodu. Po drugie - nie potrafił się jeszcze dobrze zapytać w czym rzecz, a szybko wypowiadane słowa ludzi dookoła nic mu nie mówiły. Po trzecie - miał wrażenie, że w nocy śmiało mu się coś złego. Może afgan. Może to wszystko, co wydarzyło mu się w dopiero co minionych dniach. A może coś zupełnie innego. W każdym bądź razie, mimo chłodnej nocy, wstał zlany potem, a w głowie miał mętlik.
Świetny początek dnia, pomyślał.

Wiatr przycichł na chwilę.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline