Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2011, 08:32   #101
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
post to praca zbiorowa

- czy o tym ryzyku poinformowałaś Jessicę? - pytanie wampira zawisło w powietrzu.

- Nie wiedziałam, ze istnieje - zasyczała Matrona, chyba rozbawiana. - Teraz już wiem.

- Moja esencja, moja Lumina i moja wyprawa to osobna kwestia, o której chętnie porozmawiam z tobą później. - rzekł spokojnie Cohen, po czym otarł rękawem krew pozostawioną na twarzy przez ochłap mięsa - Sposób wywiązałaś się ze swojej umowy z naszą przyjaciółką, wybacz, nie buduje we mnie szczególnego zaufania do twoich metod. Chcę wiedzieć, że można ci zaufać, a naprawić to można w prosty sposób: Esencja Kingston musi wrócić do jej "skorupki". Wiesz wiele więcej ode mnie i myślę, że znasz sposób, by to zrobić.

- Możliweee - syknęła w odpowiedzi przyglądając się Cohenowi w sposób, który mógł niepokoić. - Ale co w zamian? Mam wam oddać coś cennego? Coś co zdobyłam uczciwie, na drodze paktu. W zamian za co? Jaka jessst wasssza cena?

- Teraz rozmawiamy - Cohen uśmiechnął się spoglądając szczurzycy w oczy - Luminę otrzymałaś drogą paktu, Matrono. Esencję Kingston zabrałaś, chcę wierzyć że mówisz prawdę, przypadkowo nie zdając sobie sprawy z ryzyka procesu... - przez chwile szukał słowa w pamięci - ekstrakcji? Jedyne o co proszę, to wygładzenie tego nieporozumienia, które niepotrzebnie kładzie się cieniem na twojej wiarygodności i nie pozwala mi na dalsze mediacje w sprawach, które nas oboje interesują.

- Pihipihihipi - dziwaczne dźwięki były chyba śmiechem, ale nie mieliście pewności. - Unkath mówi prawdę. Zawsze! A ta cła Kingstoon mocno związała się z essencją Zdrajcy. Sama zdradziła po drodze do mnie. Kiedy wynegocjowała wyjście nawet słowem nie wspomniała o towarzyszącym jej zbuntowanym legioniście, sprzed którego nosa, zwinęły ją moje dzieci. Ni słowem. Zdradziła go. Myślę, że jest podobna do tego, który ją naznaczył. Nawet praca w policji, w waszym wydziale w Iluzji, była dla niej sposobem na poradzenie sobie z samą sobą. Nie służyła, nie broniła. Szukała zemsty i zadośćuczynienia. To mocno związało ją ze Zdrajcą. Nie miałam na to wpływu, że ich lumina tak pięknie się wymieszała. Takich ludzi jak ona wy nazywacie egoistami. My nazywamy ich .. ludźmi. Obserwowałam was już od dawna. Od momentu, gdy odkryto ciało w magazynach na Red Hook. Moje dzieci widziały was przy barce. Śledziły was, kiedy tylko się dało. Czułam, ze śledztwo, które prowadzicie, nie jest zwyczajnym śledztwem.
O tak, wampirze. Nie tylko on potrafi widzieć w Iluzji nawet nie patrząc. Nie tylko on. Wiem wiele o twoich ostatnich … postępkach i nieudolnych spiskach. Wiem bardzo wiele. To ja namówiłam kogoś, by skontaktował się z tobą. Dziwna zbieżność, nieprawdaż. Na podarowanej ci karteczce jest szczur. Rozejrzyj się wokół. Chciałam, byś tutaj trafił. Zostawiałam ci znaki. Liczyłam, że nieświadomie wciągniesz ich w pułapkę. I udało się. Ale teraz … rozmawiamy, ja zauważył ten sprytny człowiek.

- Zachowaj swoje gówno warte słowa dla siebie. - warknął Silent - Zależy ci jak każdym pierdolonym aniołom, razydom i innym tutejszym koszmarom na tym co ma ta dwójka... - emocje w nim buzowały i dał się nim ponieść. Już dawno nie spuścił ze smyczy tej części natury którą pogardzał. Wszystko jednak się zmieniło. On sam również. - Powiem tobie jeszcze jedno o Matko wszystkich szczurów... pojawiłbym się na tym spotkaniu po to by posłuchać co macie mi do powiedzenia, jak chcecie bym wpłynął na ta dwójkę. Posłuchałbym jak się pocicie w waszych dążeniach bym wpłynął na tą trójkę. Starałbym się jak najlepiej wyciągnąć te kawałki prawdy które tam chcąc nie chcąc przemycacie.... Wcale się nie dziwię, że Bóg nas ludzi zamknął w iluzji a was zostawił samych sobie. Chyba się zmęczył wami. Popatrzcie wokół siebie co żeście sobie stworzyli. Macie swój wyśniony raj i widzę - spojrzał na kawałek szczura - że dobrze wam w nim.

- Phiphiphiphi - śmiech Matrony znów poruszył fałdy jej włochatego cielska. - Ty nawet nie jesteś człowiekiem, dziecię nocy. Byłeś kiedyś księdzem, więc wybaczam ci kazania. Miały tyle samo sensu, co zazwyczaj wygłaszane przez ciebie. Nie znasz prawdziwej przyczyny więzienia, to znak, że działa tak jak powinno. Nie nam oceniać Demiurga. Zresztą. Jego już nie ma. Pozostawił nam władzę nad wami. A my z niej robimy właściwy użytek. Wy jesteście naszym rajem, wampirze. Czy raczej to ludzie nim są. A istoty takie jak ty po prostu stołują się na śmieciach prawdziwej egzystencji. I masz rację. Dobrze nam w nim.

Zachichotała ponownie.

- Ale wymądrzanie się i rzucanie obelg nie przybliża nas do celu rozmów. Na przyszłość jednak - utkwiła paciorkowate oczy w Alvaro - radzę ci dobrze słuchać swoich słów i ważyć je, nim opuszczą twoje usta. Masz rację. Zależy nam tylko na tej dwójce - spojrzała na Cohena i Baldricka. - Reszta nas nie obchodzi. A ty nawet nie zaakceptowałeś proponowanego wam statutu gościa odrzucając mój poczęstunek. Zatem jeśli nie gość, to zważ byś nie stał się intruzem.

Kolejny raz pokazano mu jego miejsce w szeregu. Przez głowę Alvaro przetoczyły się myśli. Czy warto jeszcze egzystować w czymś takim? Nie miał już własnej duszy... esencji danej mu przez Demiurga wiec może jak go strzepną niczym kurz z ramienia uzyska wieczny spokój? Po co warto istnieć? By dać się omamiać iluzją? By kiedy pozna się istnienie dozwolonej prawdy stracić poczucie wszystkiego? Zerknął przez ułamek sekundy na Claire. Miłość też jest ułudą? Co zostało nam... co zostało ludziom których okowy iluzji ściskają tak mocno. Zagryzł wargę powstrzymując słowa jakie chciały wypłynąć by nie narażać innych. Dla mnie i Granda już było za późno. Oni mieli jeszcze szansę i mieli coś przed czym nawet anioły śmierci truchlały. Esencję stworzoną na podobieństwo samego Demiurga. Musieli tylko uwierzyć, że ich ciała to tylko ubranie dla niej i nie bać się śmierci.
Śmiać mu się chciało z tej zabawy we władców i podwładnych. W zasadę pozycji siły jaka panowała w Mieście Miast i często przebijała się do iluzji. Nie umiał się dostosować. Może fałszywa była nauka mówiąca o Bogu i Jego synu, a może na tyle prawdziwa, ze Alvaro czuł się wolny, czuł się Panem samego siebie. Decydował o swoim życiu i śmierci bo wszak Astaroth swoją wolą pozbawiłby go tylko naczynia. To kim się stał to była tylko i wyłącznie jego decyzja, nie musiał się zgadzać.... Może podjąłby inna decyzję mając obecną wiedze a może nie... Powstrzymał się by nie pozwolić sobie zerknąć na Claire

- Zatem wybacz mi moje nieokrzesanie Matrono - był tutaj dla Jess i pozostałej trójki ludzi i musiał się podporządkować - Niedawno przebudzono mnie ze snu zwanego Iluzja i nie poznałem pełni praw i obyczajów jakie panują w niektórych częściach Miasta Miast

- Wróćmy do mojego pytania. Powiedzmy, że zgodzę się na oddanie esencji tej, którą nazywacie Jess. Co otrzymam w zamian?

- Chcę, byś zrobiła to, nie prosząc o nic w zamian. - powiedział Cohen z naciskiem spoglądając jej w oczy. - "Unkath mówi prawdę. Zawsze." To bardzo brzemienna deklaracja, zwłaszcza, że słuchają jej wszystkie twoje dzieci. Brzemienna i godna szacunku. Unkath mówi też, że pakt obejmował Luminę, a nie esencję Kingston, która została pobrana przypadkiem. Nieważne z czyjej winy - ważne, że Jess nie wyrażała na to zgody. Pytając mnie o cenę Unkath mówi też, że posiada wiedzę umożliwiającą oddzielenie jednego od drugiego. Jedyne o co proszę, to doprowadzenie poprzedniego paktu do końca.
Nie zarzucam ci kłamstwa Matrono, twoje wyjaśnienie jest logiczne i wierzę, że twoje intencje w chwili ekstrakcji były czyste. Fakty jednak są takie, że w twoich rękach znalazło się coś, co nie należy do ciebie na mocy paktu, tylko niedopowiedzenia, a Jessika Kingston ma prawo się czuć oszukana. I jeśli chcesz ze mną rozmawiać o kolejnym pakcie, chcę widzieć, że nie padnę ofiarą gry półsłówek.
Cenię prawdę i dlatego zdecydowanie bardziej wolę widzieć nadmiar Mocy w twoich rękach, niż u Togariniego i Astarota razem wziętych. Zachowaj Luminę, która ci się należy i w imię prawdy oddaj to co dostało się w twoje ręce przez przypadek, a będziemy mogli rozmawiać dalej. Oto moja propozycja.

Matrona zamilkła. Widać było że gorzko przełyka słowa Cohena.

- Splotły się - powiedziała w końcu. - Jedno z drugą. Oddając luminę tej całej małpy, mogę stracić fragment esencji Zdrajcy. Albo … zdarzą się rzeczy nieprzewidywalne. Muszę dostać coś w zamian. Coś cennego i wartościowego. Dużo ryzykuję. Dużo mogę stracić. A cóż takiego chciał zaoferować mi twój pan, legionisto? Może przebijesz ofertę sług Zdrajcy.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 06-04-2011 o 22:08. Powód: wymiana na wersję zredagowaną, zdecydowanie nie powinienem wklejać postów tak wcześnie rano, sorry :P
Gryf jest offline