WÄ…tek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 14:05   #2
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Twierdza Jargara. Sześć dni wcześniej.

Brama otwarła się i na zamkowy dziedziniec wjechał odział trzydziestu rajtarów. Jechali karnie, dwójkami. Powiewały płaszcze a nagie kirysy i szable błyszczały w wiosennym słońcu. Od razu szło poznać, że to przednia jazda. Niewielu też było wśród nich młodzików i gołowąsów. Większość oddziału stanowili weterani z ogorzałymi od słońca i wiatru twarzami.

Kapitan Karl Wagner wraz z większością załogi wyszedł powitać nowy nabytek swej improwizowanej armii. Rajtarzy ustawili się w karny szereg. Wyjechał przed nich drobny mężczyzna koło trzydziestki, z wąsikiem, w drogim futrzanym płaszczu i czapie. Gdy zeskoczył z konia dało się dostrzec jak niewielkiego jest wzrostu. Ruszył ku Wagnerowi na krzywych nogach starego kawalerzysty.

- Trzeci szwadron drugiej chorągwi rajtarów melduje się do służby - mówił szybko niczym koń w galopie, głosem wszak miękkim i łagodnym.

Zdjął futrzaną czapę i ukłonił, ukazując zaczesane do przodu jasnobrązowe włosy, nie całkiem zasłaniające zakola.

- Sierżant Vaslaw Siedlicz - wschodnio-brzmiące imię wyjaśniało kislevski akcent. - Lecz, by nie łamać sobie języków mówcie mi von Seydlitz - uśmiechnął się przyjaźnie.

Rozejrzał się po dziedzińcu lustrując nieliczną załogę Jargary.

- Rozwieję wasze nadzieje - rzekł cierpko - ten szwadron to wszystko co z całego pułku zostało w Ostermarku. Ale dajcie tylko mym ludziom i koniom odpocząć a pokażemy na co stać cesarskich rajtarów, choćby jeno trzydziestu. Choć armia sobie poszła, zostawiając nas, panowie, w wielkiej czarnej dupie.

***

- Przynajmniej piwnice mamy pełne - rzekł von Seydlitz wychylając kielich słodkiego wina. - No i spichlerze. Jeśli nie wezmą nas szturmem, możemy się tu bronić latami. Obawiam się, że prędzej czy później do tego dojdzie, bo jak przyjdzie większa horda, to z dwustoma ludźmi w polu wiele nie zdziałamy. Z tego co wiem, w forcie Vatra została jeszcze mniejsza załoga. Poza tym tylko straż dróg i milicja. Na północy musi być naprawdę źle, skoro cesarz postanowił poświęcić Ostermark. Ja osobiście odesłałem żonę z dziećmi do Krugenheim. To duże miasto i gdyby zieloni dotarli aż tak daleko, liczę że wytrzyma. Nas niech bogowie mają w opiece.

Vaslaw wypowiadał tylko głośno to co myśleli wszyscy. Niemniej zasrane położenie w jakim się znaleźli musiało być już tu nie raz przedmiotem rozmów. Siedlicz postanowił zmienić temat na mniej przygnębiający.

- Ale dość o tym - rzekł odpalając fajkę. - Pogadajmy o starych dobrych czasach. Gdzie waszmoście wcześniej służyli? Walczył ktoś w Sylvanii?

***

Dwa dni później bez trudu rozbili bandę goblinów. Jednak Seydlitz stracił w potyczce aż czterech ludzi - zabitego i trzech rannych, w tym jednego dość ciężko. Jednego zdrowego żołnierza musiał odesłać wraz z nimi jako eskortę do Jargary. Pech nie odpuszczał. Na szczęście Vaslaw wciąż miał pod sobą dwóch świetnych dziesiętników, Fritza von Kessela i swojego najlepszego przyjaciela Marcusa Tosjernę.

***

Siedlicz przyjął podaną przez Wagnera lunetę i dłuższą chwilę przypatrywał się bitwie.

- Nie raz nocowałem w Mielau - powiedział przekazując lunetę Schnitzemu. - To duża wieś, obronna, a teraz jeszcze pełna uchodźców. Ale przybyliśmy w samą porę. Obrońcy wytrzymaliby jeszcze może z godzinę, a potem koniec. To twarde chłopy z pogranicza, lecz orkom nie daliby rady. Mają szczęście, skubańcy.

Vaslaw ładując pistolety wysłuchał planu Wagnera. Chwilę dyskutowali w gronie dowódców, przy czym Seydlitz przedstawił swój plan rozbicia wpierw szarżą goblinów na zachód od wsi. Nie lubił lekceważyć małych drani, ale kapitan miał rację - orki były groźniejsze i to nimi należało się wpierw zająć.

- Podoba mi się twój plan kapitanie - rzekł i dodał z uśmiechem - widać, żeś praktyk, a nie baronet prosto z nulneńskiej akademii. Czasem takich tu przysyłają. Tylko trza będzie to wszystko w miarę zsynchronizować, żeby lekkokonni Mosera wyruszyli odpowiednio wcześniej i wyłonili się z lasu po drugiej stronie wioski chwilę przed tym jak główne siły wejdą do akcji, a nie pół godziny później, bo to będzie bez sensu.
Swoich rajtarów widziałbym w samym centrum. Pistolety mają mały zasięg, będziemy musieli podjechać bliżej orków, żeby potraktować ich karakolem. Z pewnością zaatakują bezładną kupą a wtedy zacznę się cofać ostrzeliwując. Następnie odskoczę do linii piechoty i przeprowadzę kontr-szarżę wspierając w walce wręcz tarczowników.


Siedlicz pogładził jeszcze wąsa i nałożył hełm, szykując się do bitwy.
 
Bounty jest offline