Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 21:00   #3
Bachal
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Kolejny zwyczajnie niezwykły dzień w Prypeci. Młody brunet łaził znudzony po sklepie, szukając okazji do nabycia. Po prawej drab, po lewej zbir, ciekawa mieszanka. Ze sprzedaży grata zostało mu sporo pieniędzy. Ciekawe, czy dorwali kupca, czy może udało mu się uciec. W sumie nie miało to najmniejszego sensu… Strien żył już tylko marzeniem o wieczornym posiedzeniu w pokoju wspólnym akademika i zapalenie w spokoju prawdopodobnie jednego z ostatnich papierosów w życiu. Miał szczęście, że zatrzymał się u znajomego w akademiku. Przerwa w jego własnych zajęciach dobrze mu zrobi. I tak coraz mniej liczyło się na tym zasranym świecie… W akademiku wszyscy trzymali się w kupie, wiedzieli, jak to się skończy. Co prawda każdy dalej miał jakieś swoje nadzieje, ale jeśli mieli ginąć, to w doborowym towarzystwie i podczas walki. A akademik był świetnym miejscem do obrony. W ciągu tych kilku dni po informacji Putina, Strien bardzo dużo wniósł w zabezpieczenia budynku. Technikum i nieukończone studia pozwalały mu podejść do spraw zabezpieczeń od strony inżynierii, co doskonale się sprawdzało. Ale teraz był w sklepie i tłumaczył pewnej przeuroczej, rudowłosej dziewczynie, gdzie można tutaj kupić słodycze. I wtem wydarzyło się coś, co po raz kolejny zmieniło jego życie.

Padł strzał. Po nim następne, tych jednak Kamratov nie mógł być pewien, gdyż pchnąwszy niewidomą dziewczynę na podłogę, sam przypadł koło niej. Cała sytuacja wydała mu się makabryczna, gdy tuż nich padła trzecia kobieta; z jej przestrzelonego gardła tryskała mocno krew. Brunet rozejrzał się na tyle, na ile pozwalała sytuacja i asekurując dziewczynę, przemknął z nią po podłodze do magazynu.

Po tym, jak grupka znalazła się w ciemnym magazynie, w środku nastąpiła nienaturalna cisza. Strien nieszczególnie interesował się resztą towarzystwa, sprawdził tylko pobieżnie, czy każdy jest w jednym kawałku. Kolejnym jego posunięciem było wyciągnięcie z plecaka małej latareczki na korbkę, którą to, po uprzednim naładowaniu, oświetlił sobie półki sklepowe. Zupełnie ignorując resztę zaczął wybierać produkty o najdłuższej dacie ważności. I tak pozwolił sobie na zbytek dobroci, ratując dziewczynę. Był właśnie w trakcie dobierania się do lodówki z napojami, bądź co bądź był dość spragniony. W międzyczasie zza pleców doszedł go jakiś żeński głos. Chyba pytała, jak się czują. W sumie to, co oni mówią jest nieistotne, utwierdzał się w tym przekonaniu. Ale nie może ich ignorować, wypada coś zrobić. Po przebiciu się do schłodzonych napojów, nastąpiła krótka chwila konsternacji, po której to dobył butelkę wody, z trudem przywołał na twarz uśmiech i odwróciwszy się na pięcie, podał Sarai butelkę.
-Masz napij się, zrobi Ci się lepiej. - Stwierdził, po czym powrócił do poszukiwań. wreszcie, po przejrzeniu około połowy rzeczy dokopał się do upragnionego towaru. W najciemniejszym zadupiu, zaraz obok alkoholu, znalazł nowiuśkie, zafoliowane całe kartony papierosów. Łapczywie otworzył jeden z nich, po czym dopadł się do wagonu, skutkiem czego po kilku sekundach był dymiący się papieros w jego ręce i błogi, autentyczny uśmiech pojawiający się na jego twarzy. Och tak, papierosy były jego balsamem, kojącym ostatnio zszargane nerwy. Dziś właśnie miał zamiar wydać jedną czwartą swojej pensji na jedne z ostatnich paczek fajek o smaku czekoladowym, a teraz miał ich całą stertę. Oparł się z dumą na twarzy o ścianę i obserwował resztę poprzez dym.
- Weź, napij się – powiedziała do niewidomej kolejna dziewczyna.
- Dziekuję - odparła z lekkim akcentem, mocniej chwytając butelkę. - Gdzie jesteśmy? - zapytała cicho.
- W magazynie sklepu. Jest tu mnóstwo jedzenia oraz napojów. Trzeba jednak szybko opuścić to miejsce. Chociaż właściwie... Nigdzie już nie jest bezpiecznie. Tutaj mamy chociaż prowiant - Mówił to smutnym głosem, patrząc zamglonym wzrokiem w najbliższą ścianę, zupełnie bez celu, jak wszystko teraz. Zupełnie bez celu...

Po krótkiej rozmowie zabarykadował drzwi i wtedy spostrzegł ekscentryka, którego widział w sklepie. Jedna czy dwie osoby się przedstawiły, a Strien powrócił do swoich poszukiwań żywności. Zapełniwszy plecak wdał się w krótką rozmowę z obcym, przy czym do głosu dochodziły jego emocje, czym był bardzo zaskoczony i zdegustowany. Ech, powracają wspomnienia… Bliźniaczki (jak w myślach nazwał rudowłose, niczego osobie w sumie, dziewczyny) uzgodniły, iż wesprą się przez jakiś czas, a muzyk (ze względu na futerał) po krótkiej debacie wyniósł się jak najdalej stąd. Cóż, jego pomysł był nie taki znowu zły, więc Strien po napełnieniu plecaka i odpaleniu któregoś z kolei już papierosa w tym magazynie, udał się za nim…
 
Bachal jest offline