Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2011, 21:33   #4
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Ostrożnie wodząc opuszkami palców po nielicznych wystawionych pudełkach z czekoladkami, z lekkim uśmiechem na ustach wspominała mężczyznę, który pomógł jej odnaleźć właściwy regał. Fakt, że w tym szaleństwie wciąż istnieli ludzie, którzy byli gotowi pomóc przypadkowej osobie, dodawał otuchy.
Wybór właściwego pudełka był trudniejszy niż myślała. Zwykle na zakupy chodziła z ciotką lub wujem, którzy po prostu wrzucali właściwe produkty do koszyka. Tym razem musiała, a właściwie chciała sobie poradzić sama. Po dwudziestym piątym cała trójka zgodnie uznała, że najbezpieczniej będzie gdy Liliana zostanie w domu. Rezygnacja z zajęć w szkole była dla niej trudna, jednak nie sprzeciwiała się, a przynajmniej nie jakoś szczególnie.
Wreszcie natrafiła na właściwy kształt, a i tłoczone litery zdawały się potwierdzać właściwy wybór. Zadowolona z siebie i dumna, że się jej udało ruszyła w kierunku kas. Była drobną dziewczynaą z burzą kasztanowych włosów w tej chwili częściowo skrytych pod białą czapką. Według oznaczeń na wieszakach powinna mieć teraz na sobie luźne, czarne spodnie oraz białą kurtkę z czarnym futerkiem przy kapturze. Tego ostatniego była pewna, gdyż łaskotało ją w brodę. Co do spodni już nieco mniej, zawsze bowiem mogło się trafić że ciotka w pospiechu pomyliła oznaczenia. Laska raz za razem stukała w linoleum. Przymknąwszy oczy skupiła się na tym dźwięku nie chcąc przez przypadek kogoś potrącić. Ludzie stali się wyjątkowo drażliwi, czemu w sumie nie powinno się dziwić. Tkwili w tym mieście z groźbą śmierci nad głowami. Czy to głodową, od kuli, od noża, od pałki czy kamienia. Wiecznie coś im zagrażało i mimo tego że starali się żyć normalnie mając nadzieję, że to właśnie oni się wydostaną, uczucie to słabło z każdą godziną.
Stanęła w kolejce mocno ściskając zarówno pudełko jak i trzymaną w dłoni laskę. Pasek mocno wrzynał się w skórę nadgarstka więc po chwili była zmuszona lekko poluzować uścisk. Nieco niepewnie pochyliła głowę starając się wyłapać jak najwięcej dźwięków, bawiąc się w zabawę, którą zawsze z bratem umilali sobie takie właśnie okazje, a raczej to on jej umilał. Wsłuchać się w otaczające ich dźwięki. Wyłapać poszczególne zapachy i dopasować do tych pierwszych. Wracając do domu wymieniali doświadczenia. Niewinna, nikomu nie czyniąca krzywdy zabawa.
Tak bardzo różniąca się od tego co stało się w chwilę później. Z początku nie zareagowała za co niemal przepłaciła życiem. Gdy czyjaś dłoń sprowadziła ją w dół, krzyknęła. Wokół niej krzyki innych zakupowiczy zlewały się z trzaskiem przewracanych wózków, wystrzałami, dźwiękiem tłuczonego szkła... Chaos w którym nie potrafiła się odnaleźć. Na szczęście po raz kolejny tego dnia znalazł się ktoś kto jej pomógł. Czy była to ta sama czy może inna osoba, nie wiedziała. Pozwalając się prowadzić niczym lalka przez lalkarza, dotarła wreszcie wraz ze swoim pomocnikiem to nieco cichszego miejsca. Dźwięk zamykanych drzwi i brak powiewu wiatru uświadomiły jej, że wciąż muszą znajdować się na terenie marketu. Zapewne w jakimś pomieszczeniu służbowym. To jednak nie było aż tak ważne jak fakt, że wciąż żyła.
Butelka wody, którą otrzymała od kobiety była kolejnym dowodem na to, że nie wszyscy w tym mieście oszaleli. Trzymając ją w dłoniach słuchała uważnie rozmowy, która wywiązała się między nieznajomymi. Głos mężczyzny brzmiał dziwnie znajomo. Zabrało jej chwilę by dopasować go do miejsca i towarzyszącego mu zdarzenia. Chciała właśnie podziękować gdy odezwał się kolejny z ocalonych. Zrezygnowała.

Jak się okazało miała szczęście, ludzie na których trafiła okazali się w większości posiadać dość dobrze rozwinięty instynkt opiekuńczy. Szczególnie dziewczyna, która z jakiś powodów uznała, że musi zadbać o Lilianę. Tylko jedna osoba, właściciel głosu, który odpowiadał za jej rezygnację z okazania swej wdzięczności mężczyźnie od słodyczy, wyraźnie się od nich odcinał. Jednak nie mogła go winić. Każdy z nich miał własne cele i własne życie, to że niektórzy potrafili w tym wszystkim dostrzec innych i chcieć im pomóc, a inni nie... Widać tak już być musiało.

Liliana czuła się beznadziejnie słaba i bezbronna w porównaniu z pozostałymi. Nawet nie potrafiła się zdobyć na to by przeszukać półki w poszukiwaniu jedzenia zdatnego do spożycia. Jak niby miałaby poznać, które ma odpowiednią datę? Potrafiła rozpoznać tylko niektóre produkty. Zapewne gdyby się postarała znalazłaby coś dobrego, jednak czy byłaby to puszka karmy dla zwierząt czy też fasoli... Bezradna, słaba i kompletnie nie przydatna. Nie potrafiła nawet sama trafić do drzwi. Może gdyby miała dość czasu, jednak na to liczyć nie mogła. Zrobiła więc to czego od zawsze nienawidziła. Poprosiła o pomoc i zdała się na wzrok towarzyszki mając nadzieję, że ta wyprowadzi ją bezpiecznie z tego miejsca.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline