Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2011, 18:46   #3
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wagner odstawił lunetę od oka i przekazał ją następnemu oficerowi. Sytuacja była już mniej więcej jasna, od momentu raportu zwiadowców. Czas było omówić plany.

Karl mówił, słuchał i cieszył się w duchu. To było tak naprawę pierwsze ich spotkanie tego typu, narada przed bitwą. Potyczki z goblinami nie było sensu brać pod uwagę. Nie znał tych ludzi, parę dni w twierdzy nie mogło dać odpowiedzi na pytanie jakimi są żołnierzami i oficerami. Z resztą o nim samym pewnie też nie wiele do teraz wiedzieli.

Ot, historia jakich wiele. Kolejny syn swego ojca, z rodzinnymi tradycjami służby wojskowej sięgającymi pokolenia wstecz. Z Marienburga, gdzie zdobywał pierwsze szlify, by potem zjeździć sporo Imperiom w najemniczej kompani. W zasadzie to z własną najemniczą kompanią. O Sylwanie tylko zahaczył, więc temat się nie rozwiną. Teraz zaś był tutaj.

Tyle o jego przeszłości a jaki był? Przez te parę dni w Jargarze dał się poznać jako praktyczny i pragmatyczny człowiek, prawie pozbawiony poczucia humoru. Jeśli mówił, to przeważnie o „pracy”, jeśli pytał to tylko o „prace”. Nie obżerał się, nie pijał alkoholu, nigdy i żadnego, choć lubował się w egzotyczny napitku, podawanym z miodem. Z grzeczności zaproponował towarzyszą próbkę, choć niczyjej uwadze nie uszło, że tylko raz. Broń i pancerz utrzymywał w nienagannym porządku, podobnie jak mundur i konia. Choć wszystko było bez wątpienia wysokiej jakości, to pozbawione jakikolwiek ozdób. Jedynym „kaprysem” na jaki sobie pozwalał był medalion z symbolem Myrmidi, który uważny obserwator mógł czasami dostrzec pod koszulą.

Wagner przedstawił swój plan i wysłuchał argumentów i innych propozycji swoich oficerów. Choć w toku dyskusji stanęło przy jego planie, to cieszył się, że pozostali mają swoje zdanie i pomysły. Ostatnie czego mu trzeba to zgraja przygłupich potakiwaczy.

- Pan Moser ze swoją kawalerią wyruszy od razu. Proszę trzymać się lasu i wzgórza dopóki nie wyjedzie Pan na trakt z drugiej strony wioski i dopiero tam pokazać się zielonym. Niech myślą, że i z tamtego kierunku przybywa imperialna armia. Później niech Pan uderzy na orków z tyłu, względnie zamarkuje atak i spróbuje część z nich odciągnąć ucieczką. Zostawiam to Pańskiej decyzji.

- Panie Siedlicz –
Wagner idealnie i bez zająknięcia wyjmował to nazwisko - Tak jak Pan rzekłeś swoich rajtarów proszę puścić środkiem i potraktować orków z daleka. Dam też panu pod komendę moich konnych łuczników. Horst Keller, to mój zaufany zastępca. Może Pan na nim i jego chłopkach polegać. Potraktujcie ich ogniem i strzałami i sprowokujcie do ataku na piechotę, gdzie na celownik wezmą ich kusznicy i muszkieterowie. Dopiero na tak zmiękczonych uderzymy Pana rajtarami i moimi lansjerami. Powinno wystarczyć, w razie czego wesprą nas tarczownicy. Proszę mieć na mnie baczenie, sam dam sygnał do głównego ataku.

- Panie Schnitze, Panu oddaje pod opiekę całą piechotę, w tym tarczowników i kuszników sierżanta von Kleubotza. Zadba Pan o zmiękczenie naszych zielonych przyjaciół, zanim rozprawi się z nimi moja jazda i rajtarzy Pana Siedlicza. Potem wedle Pana uznania wesprze nas Pan w walce z orkami, lub jeśli wystarcz nasza szarża żeby ich rozbić, uderzy Pan na gobliny przy bramie. Strzelcom proszę nakazać ostrzeliwać gobliny jak tylko jazda zasłoni im widok na obóz orków.

- Dobrze, jeszcze Pan Panie Krupst. –


Jurgen Krupst był najstarszym rangą strażnikiem dróg, jaki znalazł się w ich oddziale przydzielonym do sił Wagnera. Stary weteran, już nie pierwszej młodości, ale z doświadczaniem w armii, więc Karl od razu zrobił go dowódcą całej grupy, dodatkowo przydzielając mu koczowników.

- Proszę wybrać dziesięciu swoich ludzi i zostawić ich przy taborze, aby żaden zabłąkany goblin nie zabił nam jucznych koni. To dopiero pierwsza bitwa, nie możemy ich stracić. Resztę
i koczowników proszę ustawić na naszym lewym skrzydle, osłaniać piechotę i strzelców od sił zgromadzonych przy bramie. Proszę nie prowokować goblinów do ataku, zanim kawaleria nie ruszy do szarży. Wystarczy Pana obecność i czujność. W razie czego wspomoże Pana jazda. Zamiast tego, w miarę możliwości koczownicy mogą ostrzelać atakujących orków. W chwili kiedy rozbijemy orków, skieruje nasze sił na oblegające wioskę gobliny. Wtedy odeśle Pan resztę strażników do taborów a koczowników można puścić w pościg za uciekającym wrogiem. Zresztą pewnie sami to zrobią. –


Karl spojrzał jeszcze raz po zebranych upewniając się, że każdy zrozumiał jakie ma rozkazy i nie ma pytań, po czym dał znak ze narada skończona.

- Proszę ruszać Panie Moser i to w dobrym tempie, żeby zdążył Pan wyjść na pozycje w odpowiednim momencie. Reszta ustawić szyk i wymarsz w tempie piechoty, aby dać lekkiej jeździe czas na dotarcie na pozycje. Ruszamy! –
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 15-04-2011 o 17:27. Powód: literówki i inne badziewia
malahaj jest offline