Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2011, 15:50   #5
ZelieL
 
Reputacja: 1 ZelieL nie jest za bardzo znany
Rozpoczął się kolejny z wielu już dni spędzonych w starym podniszczonym mieszkaniu, które Alex sobie przywłaszczył. Obudził się tak jak to miało ostatnio często miejsce, skacowany i strasznie przemęczony. Noc miał ciężką, prawie całą spędził na grze w karty i na obijaniu mord przegranych, łatwo nie było ale zdobył sporo kasy i miał spokój z funduszami na dobre dwa, trzy dni. Kiedy w końcu się ocknął i jakoś do siebie przyszedł postanowił zmienić opatrunki, które były już całkiem nieźle ujebane brudem i krwią, przeważnie cudzą. Stanął przy lustrze postawił drugie za sobą i zaczął rutynową czynność oczyszczania rany na plecach. Ta była już prawie całkowicie zagojona, ale nadal dawała o sobie znać. Po zmianie opatrunków postanowił wyruszyć do jakiegoś sklepu by uzupełnić luki w lodówce, głównie brakowało alkoholu. Konserw miał całkiem sporo bo nie raz udało mu się je wygrać w karcianych pojedynkach.
Wyszedł, na miejscu był pół godziny później. Zaczął się przechadzać między półkami w dziale z alkoholem, poszukiwał jakiegoś dobrego trunku bo już mu się zbrzydła domowej roboty wódka z rozcieńczonego spirytusu. Czas dłużył się niemiłosiernie, a tego co chciał nie mógł znaleźć. Po kilkunastu minutach jego poszukiwania przerwał jakiś kocmołuch, który na niego wpadł. Cóż, samego zainteresowanego to nie ruszyło, miał w dupie cały świat, więc nie obchodził go jakiś rudzielec, który nawet nie widzi jak łazi. Poszedł dalej rzucając jedynie chłodne, pogardliwe spojrzenie.
Kilka chwil później stało się to co właściwie kiedyś stać się musiało, jakaś grupa maruderów i szabrowników napadła na market co nie wywołało zbytniego wrażenia na tych co się przyzwyczaili, niestety niewielu było takich. Alex nauczony do ciągłej walki o swoje, nauczony do ciągłej walki o życie zdążył szybko zareagować. Padł na ziemie i zaczął się przemieszczać niczym rasowy żołnierz na treningu porannym w zasiekach. Zaraz za nim przemieszczała się krótkowłosa blondynka, którą widział wcześniej, przez chwile się nią interesował bo chciała kupić wódkę, co mogło świadczyć o tym, że łatwiej ją będzie wykorzystać dla własnych celów, ale teraz takie plany musiały zejść na dalszy plan. Końcówkę trasy pokonał już w pełnym biegu robiąc to co zwykle w takich sytuacjach, dbał tylko o siebie usuwając sprzed siebie wszelkie przeszkody. Po chwili znalazł się w magazynie, do którego razem z nim wbiegła blondynka, a chwilę przed zaryglowaniem drzwi wepchnął się też jakiś koleś i dwie rude panny. Do drzwi dobiegał również właściciel sklepu, ale czarnowłosy z dziką satysfakcją wypowiedział tuż przed zamknięciem drzwi: „Giń, zasłużyłeś sobie cwelu”. Z uśmiechem prawdziwego skurwiela zaryglował drzwi i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, w którym się znalazł.

Podczas gdy reszta przeszukiwała co mogła, gaworzyła itd., Alex najnormalniej w świecie zrobił to co zwykle kiedy robiło się za dużo ludzi w jednym pomieszczeniu. Postanowił się ulotnić, a zaczął od odejścia od grupy ludzi, starał się być jak najbliżej części kuchennej. Rozglądał się i zastanawiał czym sobie zasłużył na to żeby skończyć w takiej sytuacji. Zastanawiało go czy to nie przypadkiem te osły, którym wczoraj dał po mordzie.
Alex stał sobie spokojnie z dala od tłumu, nie interesowało go jedzenie i picie choć alkoholem by nie wzgardził. Właściwie to mało co rozumiał, jego zdolności z zakresu lokalnego języka nadal nie były na najwyższym poziomie.
-Właściciel... Nie żyje, leży przy drzwiach. Tak się składa.. - przerwał na chwilę aby dobrze dobrać słowa, które teraz mu do głowy napłynęły - podpadł mi, no i nie dostał pozwolenie na wejście tutaj.Wy bierzcie co chcecie, ja stąd spadam.
Po zakończeniu swej przemowy udał się do części kuchennej aby sprawdzić czy znajdą się tam jakieś noże godne użytkowania.
Odpowiedział zgodnie z tym co aktualnie myślał. Czym mógł mu podpaść człowiek, którego widział praktycznie po raz pierwszy? Proste, ceny alkoholu były zbyt wysokie. To wystarczyło. Mimo iż nie za dużo rozumiał nadal był w stanie uczestniczyć w rozmowie choć raczej ograniczał się do rzucania prostych haseł. Szczególnie wkurzał go ten typek, który chyba próbował zgrywać bohatera, a mimo wszystko zachowywał się jak zagubiona dziewczynka myśląca, że ma sytuacje pod kontrolą. W pewnym momencie nie wytrzymał i mu odpowiedział.
-Wieszaj sie, mnie problemów na głowie będzie- rzucił od niechcenia chowając do futerału kolejne sztuki broni białej.
-Jak nie przeżyjesz i nie uciekniesz to nie dowiesz kto za tym wszystkim stoi. To wszystko to głębsza sprawa, nie tylko jeden lider za tym jest.- czarnowłosy zamknął futerał, przewiesił go na plecach i podszedł do drzwi, przyłożył ucho i zaczął nasłuchiwać. Od dłuższego czasu miał przeczucie, że nie tylko Rosja jest zamieszana w ten eksperyment, nie po tym co mu się przytrafiło, węszył w tym większą zmowę, ale nie miał jeszcze na to dowodów.
Później odciął się po prostu od rozmów, postanowił się skupić na tym co robił. Nie minęło jednak kilka chwil bezczynnego nasłuchiwania jak do głowy napłynęła mu myśl o zdobyciu jakiejś broni dystansowej, najlepiej jakiegoś karabinu snajperskiego. Dał się nieco ponieść fantazji.
-Mogliśmy skończyć w sklepie z bronią... Byłoby ciekawiej.- rzucił od niechcenia odpływając myślami w stronę świeżo wymarzonego karabinu snajperskiego model Dragunov. - Tak, o wiele ciekawiej.- Musiał jednak odpuścić sobie marzenia, nie skończył bowiem nawet części zadań jakie miał wyznaczone.
Po usłyszeniu kolejnych słów od kolesia, który był zbyt gadatliwy nie wytrzymał i po prostu pozwolił sobie na spontaniczne skomentowanie wszystkiego w jednym z jego podstawowych języków.
-Pierdolone przeszkody, wszędzie, zawsze. Jakbym nie miał dosyć na głowie. Przydałaby się dobra wódka- recytował pod nosem po francusku. Był teraz mniej niż zadowolony z takiego obrotu spraw, przynajmniej miał zestaw noży, który mógł się nadać na potencjalne pułapki. Zza drzwi nie dochodził żaden hałas więc postanowił je uchylić.
Kolejny komentarz nieznajomego tylko utwierdził go w przekonaniu, że lepiej się stąd zmywać bo jeszcze wyrządzi krzywdę temu osłowi, a nie chciał sobie tak wcześnie brudzić rąk.
Szybkie rzucenie okiem przez uchylone drzwi wystarczyło aby nieogolony, przemęczony i skacowany muzyk zrozumiał, że ma spokój. W pierwszej kolejności postanowił udać się do piwnicy, w piwnicy zawsze są ukryte ważne rzeczy, byle podpucha na składzie magazynku go nie zwiedzie, może mu się uda jakiś dobry alkohol zdobyć.

Jak postanowił tak zrobił, po drodze jednak wyciągnął jeden z noży i przywiązał do niego dość mocno jeden z bandaży znajdujących się w kieszeni jego spodni. Lepsza broń miotana z możliwością przyciągnięcia jej spowrotem niż broń krótkodystansowa. Na wszelki wypadek szedł bardzo ostrożnie w dół, a w razie gdyby znalazł włącznik światła to go po prostu użył aby oświetlić sobie drogę. Miał nadzieje, że powiększony futerał pomieści jeszcze trochę rzeczy, a w razie co resztę wpakuje się do płaszcza i spodni.
*I obym nie miał więcej przeszkód na drodze bo się wkurwie.*
 
ZelieL jest offline