Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2011, 14:23   #4
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Armia generała Kutza, teraz już niemal rozbita, na wieść o Krugenheim powzięła forsowny marsz na odsiecz miastu. Nie było czasu, ni możliwości potwierdzić pogłosek. Była za to potrzeba rychłego dotarcia na miejsce, by pomoc nie okazała się zbyt późna. W tym pośpiechu trzeba było zrezygnować z tych, którzy marsz mogliby spowalniać. Dlatego właśnie jedyny pieszy pododdział - pluton strzelców hochlandzkich pod komendą młodego sierżanta Wolfganga Schnitze został odesłany do najbliższej twierdzy - Jargary.
Bramę otwarto, by wpuścić posiłki. Muszkieterzy wmaszerowali czwórkami na dziedziniec równym krokiem z bronią opartą na barkach. Na czele, obok dowódcy szedł jego zaufany pomocnik i zastępca - Karl von Berze. Oddział zatrzymał się na komendę, sprawnie odwrócił w lewo i stanął na baczność. Wolfgang podszedł do jednego ze strażników stojących przy wejściu do kasztelu.
- Prowadźcie do dowódcy fortu - zakomenderował.

Pobyt w Jargarze był świetną okazją, żeby odetchnąć, uzupełnić siły i zapał, tak potrzebne do walki. Niestety nie trwał długo. Czekanie na oblężenie było bezcelowe, dlatego ich nowy dowódca, Karl Wagner, zarządził wymarsz, z nadzieją napsucia krwi zielonoskórym. Hochlandczycy jak zwykle maszerowali w nienagannym ordynku, w miarę możliwości podśpiewując piosenki z rodzinnych stron.
Po pięciu dniach marszu, urozmaiconego jedynie krótką potyczką, dotarli do bram wsi Mielau. Do bram, do których ktoś właśnie pukał.

Wszyscy dowódcy zebrali się na wzniesieniu, skąd można było obserwować sytuację i dyskutowali na temat planu ataku. Widać wszyscy chcieli maksymalnie ograniczyć straty własne w tej potyczce, ale mieli na to różne pomysły. Gdy wypowiedział się ich głównodowodzący oraz rajtar Vaslaw Siedlicz, Wolfgang także postanowił zabrać głos.
- Jeśli wolno, panie pułkowniku, im dłużej orkowie nie znają naszej prawdziwej siły, tym lepiej dla nas. Proponowałbym by jazda wyposażona w łuki i lekka jazda herr Mosera zaatakowała gobliny i odrzuciła je od umocnień. Reszta konnicy przygotuje się do ataku na obóz orków. Tymczasem piechota będzie się przekradała lasem w stronę tegoż obozu. Jeśli orkowie spróbują wyprzedzić atak, dostaną niespodziewany ostrzał z boku, a później wpadnie na nich jazda. Jeśli nie, i tak czeka ich rozprawa z oddziałami atakującymi z dwóch stron. Tak czy inaczej, apeluję by nie zostawiać taborów bez zbrojnej obstawy. Dwa zabłąkane wargi mogłyby nas pozbawić całego zaopatrzenia.
Po wysłuchaniu wszystkich swoich podoficerów Wagner wydał rozkazy. Plan nie uległ znaczącym zmianom pod wpływem rad, ale Wolfgangowi nie zostawało nic więcej, jak tylko zasalutować i odmaszerować do swojego oddziału.

Czekając aż von Kleubotz przyprowadzi swoje oddziały, Schnitze wyszedł przed muszkieterów i przemówił:
- Za chwilę dołączą do nas kusznicy i tarczownicy. Chcę, żebyście pamiętali, że jesteście strzelcami z Hochlandu. Jesteście najlepsi i oczekuję, że tego dowiedziecie.
- Niewiele wiemy o tej wsi, nie mieszka tam nikt z naszych znajomych. Ale zrobimy wszystko co trzeba, żeby ich uratować. Dlatego że daleko stąd, ktoś inny daje z siebie wszystko, żeby chronić nasze rodziny. Tak to działa.
Gdy przyszła reszta piechoty Wolfgang ustawił kuszników na lewo od swoich muszkieterów, a tarczowników za oboma oddziałami. Znowu wyszedł przed nich:
- Herr von Berze będzie komenderował ogniem muszkieterów, herr Schloeber ostrzałem kuszników. Gdy tylko wyjdziemy na otwartą przestrzeń przechodzimy do luźnego szyku. Oczekuję szybkiego ostrzału salwami. Na mój rozkaz tarczownicy wyjdą na front.
- To pierwsza poważna potyczka w czasie tej wyprawy. Pokażcie na co Was stać. Oczekuję dobrej współpracy i zero strat. Jesteśmy lepiej wyszkoleni, lepiej uzbrojeni i walczymy o swoje. Za Imperium! Za Sigmara!
- Za Sigmara! - odpowiedział mu okrzyk żołnierzy. Schnitze uśmiechnął się nieznacznie i skinął głową. Upewnił się, że jazda też jest już gotowa do bitwy, odwrócił się i zakomenderował:
- Naprzód!
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline