Wagner obserwował bitwę z tyłu, oceniając na ile jego plan się powiódł i musiał przyznać, że póki co, wszystko szło zgodnie z jego oczekiwaniami. Moser odciągnął część zielonych z obozu, choć zapewne zapłacił za to swoją cenę. Ostrzał kawalerii Siedlicza zmasakrował tych co pozostali w obozie i budujących taran. Szarżująca teraz z tamtego kierunku grupa nie mogła liczyć więcej jak czterdziestu paru orków a jeszcze nie nadziali się na salwę strzelców Schnitzego. Wagner nie spodziewał się aby zdołali podnieść się po tym ciosie a jeśli nawet to zdziesiątkowani nie będą stanowić problemu dla tarczowników sierżanta von Kleubotza. To zaś oznaczało, że trzeba był zmodyfikować początkowy plan i wyeliminować większe zagrożenie. - Naprzód! –
Wydał rozkaz swoim ludziom, kierując lansjerów miedzy zawracających właśnie rajtarów a piechotę. W przelocie podjechał do Schnitzego, wydając nowe rozkazy. - Po salwie strzelców nic z nich nie zostanie. Zajmij obóz i ostrzelaj tych którzy pogonili za Moserem! –
Wagner w bitewnym zgiełku porzucił formy grzecznościowe, przedkładając praktyczność nad uprzejmości i oficjalną procedurę. Nie czekając na odpowiedz wrócił do swoich ludzi, którzy akurat ustawili się w linii, obok rajtarów Siedlicza. Sam zajął pozycje na lewym skrzydle lansjerów, tak aby mieć w zasięgu głosu ich dowódcę. Od razu też przystąpił do wydawania kolejnych rozkazów. - Wolfgang dokończy obóz, my zajmiemy się tymi! Horst osłaniaj z lewej, pomóż Krupstowi trzymać flankę! Do szarży! –
Karl w jednej dłoni miał już miecz, którym wskazał atakujących od strony bramy, w drugiej trzymał nabity pistolet. Spojrzał jeszcze czy cała kawaleria ustawiła się odpowiednio. W centrum rajtarzy Siedlicza, jego konni łucznicy po lewej, mieli wspomóc koczowników w walce z goblinami. Ostatecznie mogli na nich zaszarżować, rozjeżdżając kopytami. On, wraz z lansjerami po prawej. Wszyscy zdawali się gotowi i na miejscu.
Miał zamiar zniszczyć gobliny i orki znajdujące się pod bramą a potem wesprzeć piechotę na prawe flance, jakby wywabione przez Mosera orki stanowiły problem, lub Horsta i koczowników na lewej, jeśli zaszłaby taka potrzeba.
Karl wyjechał przed szyk z mieczem uniesionym w górę i odczekał aż za plecami rozlegnie się huk salwy muszkieterów, po czym gwałtownie opuścił ostrze dając sygnał do rozpoczęcia szarży. - Do ataku! – |