Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2011, 00:13   #10
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Burdel w trakcie pożaru. Tak dokładnie doświadczeni weterani oddawali swoim słuchaczom galimatias bitwy. Coś, co sprawiało, że walczący z trudem orientowali się, gdzie wróg a gdzie kompan. Szczęk oręża, krzyki dzierżących oręż, wycie rannych. Kwik koni i przekleństwa. Przekleństw było najwięcej.

Na promie mieli przewagę. I to znaczną. Wysokości i stabilności. Do chwili gdy do wszystkiego włączyły się oszalałe od zapachu krwi, śmierci i walki wierzchowce. Do chwili, kiedy pokład zaczął się chwiać pod nogami obrońców, którzy ze zdobytym w wielu bitwach doświadczeniem przystąpili do odpierania szturmu. Jakby nie chcieli przyjąć do wiadomości, że wrogów jest więcej.

Zielonoskórzy również za nic mieli bitewne przewagi obrońców i wnet oręż uderzył o oręż a kwik tonących w bagnie wierzchowców zagłuszyło wycie rannych. I o dziwo, nie byli to głównie ludzie z promu. Ci bowiem mieli szczęście, że zasadzka się nie powiodła. Mieli szczęście i przewagę i doskonale ją wykorzystali. Wnet wystrzelone przez obrońców bełty z kuszy i wyrzucone z procy Niziołka kamienie przerzedziły szereg atakujących a miecze, które poszły w ruch starły się z obnażonymi szablami i toporami. Śmierć przycupnęła na olsze obserwując zmaganie bez cienia emocji. Swoje żniwo i tak zebrać miała.

Martin wysforował się na pierwsze miejsce, pewnie po trosze dla tego, że stał na dziobie. Otoczony z trzech stron napastnikami nie miał czasu na rozważania. Pchnięcie, finta i parada. I cios w odsłonięty pysk, śmierdzący nawet z tej odległości i wyszczerzony w koszmarnym grymasie. Miecz wszedł gładko w bok czerepu posyłając ofiarę pod wodę a Martin wnet starł się z kolejną z przerażeniem czując falę gorąca oblewającą jego podudzie. Miał pecha, któraś z włóczni napastników obok rozorała mu nogę. Odpowiedział błyskawicznie odrąbując dzierżące je ramie i cofnął się krok w tył. Bolało jak sto diabłów, ale wiedział, że ból to życie. Żył wiec i walczył. Bo nie miał wyjścia. Rupert dostrzegł zagrożenie w jakie wpadł Martin. Dostrzegł zielonskórą poczwarę, która korzystając z miejsca na dziobie wpełzła na pokład i wstała prężąc swe muskularne ciało do ciosu, który winien zmieść oszołomionego walką Stalrina i krasnoluda, który rozrąbał już dwóch przeciwników, ale teraz toczył mozolny pojedynek z umięśnionym niczym sam Moradin przeciwnikiem. Krasnolud się cofał, ale kamień zmienił wszystko. Uderzył w pierś i byłby to cios nieskuteczny, gdyby nie trafił dokładnie pod nie osłonięty pancerzem mostek. Krasnolud nie pozwolił swemu przeciwnikowi zebrać sił. Uderzył z z całych sił z góry roztrzaskując czaszkę swego przeciwnika. Podobnie jak Stalrin, który swoim młotem odpierał ataki z lewej burty. Georg, które całe doświadczenie wojenne zamykało się w starciach w czworoboku, gdzie halabardy, wzajemne uzupełnianie się towarzyszy broni było podstawą, naraz zrozumiał że ta walka będzie zupełnie inną. Uderzył halabardą ale nie znajdując luki w osłonie wnet poprawił i poprawił po raz kolejny. Jednak wszystkie jego próby spełzły na niczym, kiedy nagle dostrzegł lukę w obronie wroga i bez cienia wahania uderzył w tarczę po czym ją hakiem halabardy ściągną w dół. Pchnięcie grotem oręża posłało zielonoskórego w odmęty. Tuż obok sunącego pod wodą Roana. Ten zaś ominął ofiarę i zaskoczenia uderzył na brodzących w błocku przeciwników. Dwa sztylety nie były by być może zbyt niszczycielską siłą, gdyby nie były użyte z całkowitym zaskoczeniem napastników. Kiedy zaś do walki przyłączyli się społem Draug i Alexander dla ich przeciwników okazało się to zbyt wiele. Wnet na brzegu, spośród krzaków rozległa się świstawka. A zielonoskórzy w jednej chwili cofnęli się od promu po czym chwilę darzyli go pełnym pożądania wzrokiem a po chwili rzucili się pomiędzy trzciny, do ucieczki.

Stojący na pokładzie kompani posłali za uciekinierami jeszcze kilka błędów i kamieni, ale wnet stało się jasne, że walka dobiegła do końca. Podobnie jak żywot zabitego przez jednego z zielonoskórych przewoźnika…


.
 
Bielon jest offline