Wywabieni z obozu orkowie zbliżali się szybko.
- Stać! - wrzasnął Wolfgang.
Nie spieszyło im się. Im większy dystans przebiegną orkowie, tym lepiej. A oni mieli czas na przygotowanie broni.
Nieopodal przejechał Wagner, przekazując jeszcze ostatnie wytyczne. Na odpowiedź nie czekał, toteż Schnitze nie fatygował się, żeby jej udzielić.
Wbił wzrok w szarżujących napastników i tylko od czasu do czasu rzucał spojrzenia na boki, żeby upewnić się, że nikt ich nie zachodzi od flanki.
- Gotuj broń! Poprawka na wiatr! - krzyknął znowu, a Schloeber i von Berze błyskawicznie podali odpowiednią poprawkę żołnierzom.
- Kusznicy salwami... ognia! - rozkazał, gdy atakujący weszli w maksymalny zasięg strzału. Brzęknęły cięciwy, zaświszczały bełty, a po chwili wrzasnęli trafieni orkowie.
- Ładuj... cel... ognia! - komenderował Schloeber.
- Muszkieterzy salwami... ognia!
Huknął wystrzał. Jeszcze więcej orków padło na trawę. Potem kolejny.
- Wstrzymać ogień! - wrzasnął Schnitze, gdy orkowie niebezpiecznie się zbliżyli. - Tarczownicy naprzód! ... Zewrzeć szyk!... Salwą... pal!
Salwa muszkietów i kusz z takiej odległości zbierała na prawdę wielkie żniwo. A jeśli nawet ktokolwiek ją przeżył błyskawicznie dopadali do niego tarczownicy.
Po uporaniu się z tą grupą Wolfgang ponownie przeformował swoje oddziały do pierwotnego szyku i podjął dalszy marsz w stronę obozowiska orków.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |