- A czy ja cudów oczekuję? - prychnęła rozdrażniona ni z tego ni z owego Tilien. - Niech każdy wiosłuje takim wiosłem jakie ma. Będzie dobrze. - Mrugnęła w końcu porozumiewawczo.
Tharivol nie zdejmował uśmiechu z twarzy.
- Jasne, że będzie dobrze. W końcu musi być dobrze. Tylko dla kogo... Dla nich czy dla nas?
- Możesz się wycofać - wtrącil się Ilian. Tharivol już mógłby wyrosnąć z tego dziecięcego przynudzania. Zdawać by się mogło, że dorosły mężczyzna, a marudzi jak małe dziecko.
- I tak kiedyś zginę. Jeśli to ma być dzisiaj, to będzie to dzisiaj, więc nie mam nic do stracenia.
No to czego miągwisz, pomyślał Ilian.
- Oprócz dwudziestu złociszy. - Tilien pokazała Tharviolowi czubek języka. - Koniec dyskusji. Wóz, albo przewóz. Nie przyszliśmy tu debatować.
Tharivol miał ochotę na długi monolog, po którym zdenerwuje rozmówczynię, kiwając tylko głową, ale niestety przeliczył się. Choć w sumie... i tak tylko kiwnął głową. |