Cichy szum strzału i rozbryzg czarnej, lepkiej, niemalże zastygłej krwi. Niełatwy widok nawet dla wprawionego stalkera, a co dopiero dla Maksa. Ledwie powstrzymał odruch wymiotny, powodowany strachem i makabrycznym widokiem. Krew spływała po ścianach.
Naukowiec bujający się pod ścianą wstał powoli. Maks nie strzelał, nie był w stanie. Sparaliżowało go to, co zobaczył. Mężczyzna trzymał w dłoni nóż do mięsa. Zakrwawiony. W rogu, gdzie kucał, pełno było szkarłatu. Stalker wiedział co to. Wystarczyło spojrzeć na twarz tego biedaka. Dwie wielkie blizny, zupełnie jakby wsadził sobie nóż w usta i pociągnął. Raz w prawo, raz w lewo.
Jucha spływała na biały fartuch, spodnie, podłogę. Patrząc się wzrokiem szaleńca zapytał spokojnym, cichym, miękkim głosem. Niczym ksiądz w konfesjonale, pytający roztrzęsioną duszyczkę o grzechy.
- To Ty? Przyszedłeś po mnie?
__________________ Także tego |