Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2011, 20:09   #8
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Alvarowi jedno trzeba było przyznać – był szalenie metodyczny w swoim fachu. Przeszukiwanie skrzydła pałacu prędko przerodziło się w ogólne i systematyczne przeczesywanie całej pagody. Wreszcie, hałas dotarł i do uszu władcy Echigo...

***

- Mówisz, że widziałeś jakieś oczy? Czerwone, jak w: przekrwione? – z lodowatą uprzejmością dopytywał się Hikaru.
- Przecież już mówiłem...! – wybuchnął wreszcie Smok, ale prędko został zgaszony przez spojrzenie swego suzerena.
- Doskonale. Wyruszasz natychmiast! Masz zająć pozycję na zboczach góry – tak, żebyś miał dobrą pozycję do ataku na miejsce, z których byś atakował miejsca, gdzie cię wysłałem. – zarządził Uesugi, po czym dodał – Idź ku chwale Echigo! – Gest ręki pokazywał, że dowódca straży nie ma już marnotrawić czasu...

Kiedy Alvar odszedł, wyniesiony zwrócił się do doradców ze swego dworu...

- Słyszeliście – lord Alvar odjechał, jak wcześniej przykazano, albowiem wasz daimyo nie wierzy w babskie gadanie o czerwonookich intruzach. – Transformacja, jaka się dokonała, była zaskakująca. Na początku, głos Zenita był przyciszony, a potem... nie stał się ani trochę głośniejszy – a mimo to, przenikliwy szept władcy zaczął przytłaczać wszystkich w sali; jednocześnie, cienie w stały się nienaturalne: jakby Uesugi był głównym źródłem oświetlenia w całym pomieszczeniu – To wszystko – bowiem lord Hikaru udał się do swej sali, aby odprawić rytuał ku czci Pięciu Smoków: i nie życzy sobie, aby mu przeszkadzano! – dodał i wyszedł, nim którykolwiek z doradców zdążył się podnieść po pokazie lordowskiej mocy...

***

Nienawidził tego robić – każde użycie mocy dającej mu rząd dusz traktował jako osobistą porażkę. Jako zdradę jego ideałów: słuszne sprawy winny przecież bronić się i rosnąć same, bez potrzeby siłowego narzucania ich cudzym duszom.

Teoria była piękna: niszczenie umysłów innych było swoistą tyranią, a sprawiedliwy mędrzec winien pełnić rolę przewodnika. We wszystkim. Tylko, że... to była jego kraina! A i sprawa nie była jakaś wielka, no...

Zresztą, było już zbyt późno, aby się wycofać – więc zaczął okładać ściany i okna pomniejszą taumaturgiczną barierą przeciwko istotom nieczystym. Coś o większej potędze powinno przebić się bez trudu – ale na zaburzenie mu widzenia winno to wystarczyć.

Następnie, zaczął się rozglądać po pokoju... Wreszcie, krytycznym okiem zlustrował drewniany stojak na ozdobną zbroję. Ocena wypadła pomyślnie - więc ściągnął z niego pancerz, połamał go, nałożył na niego swe ceremonialne szaty... i ustawił połamane drewno w modlitewnym pokłonie przed ołtarzem.

Westchnął, oceniając swoje dzieło. Z bliska ani trochę nie dało się uznać tego za Uesugiego Hikaru – ale pośpiesznie wskakując zza okna... Kto wie? W każdym razie, powinno przyjąć pierwszy cios. Sam władca ustawił się na miejscu zbroi – pogrążając się w idealnej medytacji i wyciszając się, aby lepiej imitować całkowity bezruch...

Miał tylko nadzieję, że jego rachuby będą słuszne... że szpiedzy nie wrócili, kiedy jeszcze trwało przeczesywanie... że dowódca wroga liczył na ważne informacje od swych agentów – a nie wysyłał ich jeno po to, żeby wywrzeć na niego presję psychiczną... że kimkolwiek jest szpieg, to (jeśli jest dostatecznie niebezpieczny) skusi się na odebranie Uesugiemu życia...

Sprowadzało się to do jednego: że wrogowie cierpią na dwie przypadłości, jakie w nich wyczuwał. Zuchwałości i pośpiechu.
 
Velg jest offline