Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2011, 00:06   #122
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
post by Armiel & Sam_u_raju

Mt 16, 28
"Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim"

Czego mógł się spodziewać Alvaro kiedy wpadł do mieszkania Claire wywalając drzwi wejściowe z zawiasów.
Kwiatów?
Podziękowań?
Dostał przywitanie od Strażnika Iluzji, tuszującego wybudzenie Goodman z kłamstwa jaki zaserwowano ludziom. Strażnika, który przybrał sobie postać Claire by zataić to co ta nieświadomie mogła powiedzieć, czym mogła zagrozić tajemnicy wiezienia zwanego zyciem w iluzji.
Dostał kilka kulek w twarz.
Miał swoje kwiaty i podziękowania
W stylu Metropolis

***

Przywitał go ból. Wwiercajacy się do kości ból twarzy. Nie mógł ruszyć szczęką, stracił oko. Bandaże ściskały jego głowę dość mocno, pewnie po to by wszystko utrzymać na jednym miejscu. By nie musiał zbierać z podłogi swojej zgruchotanej szczęki. Znajdował się w gustownie i bogato urządzonym pokoju. Siedział na miękkim, wygodnym i głębokim fotelu. Było ciepło i dość cicho. Kiedy otworzył swoje jedyne oko i rozejrzał się po pomieszczeniu zauważył ruch. Nie był sam. Gospodarz nalał sobie trunku który miło połechtał nozdrza młodego wampira, i usiadł naprzeciw Rafaela. Ormianin. W sumie lepiej by było, żeby nigdy go nie poznał. Rafael teraz już wiedział, że ostrzeżenie Jacooba było dość szczere. Ten wampir wzbudzał w Rafaelu strach i ciężką do pokonania potrzebę ucieknięcia stąd jak najdalej.

- ... Wchodząc do tej gry i zdradzając się ze swoimi uczuciami i słabościami musisz się liczyć z tym, że ktoś je wykorzysta przeciwko tobie. Tak jak teraz. Ufam, że rozumiesz, co chcę ci przez to powiedzieć? – głos Ormianina pozbawiony był emocji

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=CMqPxLSDTQs[/MEDIA]

Rafael siedział cicho, nie mógł mówić, nie powinien myśleć by nie zdradzić się ze swoimi planami, zebraną dotychczas wiedzą. By nie zdradzić sekretów jakich stał się powiernikiem. Jakże jednak nie móc myśleć.
Kilkakrotnie skupił swoją uwagę i obawę wokół Claire. Nie podobało mu się to, że jest obecnie z Jacoobem. Nie chodziło tutaj o zazdrość a strach o Goodman. Strach o jej dusze.
Alvaro wiedział, że musiał grać według reguł jakie mu ustalili, albo Claire ... stanie się coś złego. Wystawił im ją na celownik. Wiedział, że tak będzie a zachował się jak samolub.

W końcu młody wampir przytaknął na zadane mu pytanie.
Wpatrywał się w Ormianina tak jaby chciał znależć jakiekolwiek oznaki, że tamten jest mu przychylny. Na próżno.
Bolała go cała głowa, a nie tylko miejsca w których zagłębiły się kule strażnika Iluzji.
Wiedział, że to co zaczął czuć do tej krnąbrnej policjantki nie przyniesie ani jemu ani co gorsza jej nic dobrego. Wiedział ze jest jego słabością, ale była tez jego najcudowniejsza słabością, jego światłem w okowach łańcuchów i tego co nazywał sobie w głowie piekłem Metropolis.
Jego czyn był głupi, nieodpowiedzialny, szczeniacki. Nie mógł jednak zareagować inaczej, nie mógł pozbyć się tego dziwnego uczucia które było jego jedynym pomostem z człowieczeństwem. Może i mogło ono być wymyślone na potrzeby Iluzji jednak odpowiadało ono Rafaelowi. Poza tym miłość to najpiękniejszy dar dany od Boga.
Nawet ta nieodwzajemniona...Choćby miało się okazać, że została ona stworzona tylko jako część Iluzji w jego boskim planie.
Silent ponownie chciał coś powiedzieć, ale tym razem odebrano mu glos skutecznie. Syknął jedynie i poczuł ból kiedy ruszył szczęką a jego ręka powędrowała w kierunku twarzy. Jego rozmówca uśmiechnął się i odstawiwszy szklaneczkę z trunkiem podał mu notes i pióro wyciągnięte z bogato zdobionego kredensu.
Rafael podziękował skinieniem głowy. Kolejny ludzki odruch wpajany mu przez rodziców.
Były ksiądz starał się by nie było widać w jego gestach to jak bardzo jego gospodarz budzi w nim lek, niepwenosc, bezradność. Jak bardzo boi sie, że każdy jego gest może być źle odebrany a w konsekwencji może i przynieść śmierć Claire. Tego się bał najbardziej bo o swoją nieumarłą egzystencje nie martwił się już wcale. Przestało mu już zależeć Nawet teraz kiedy wpajano mu, że w przypasku jego śmierci nie powróci do cyklu życia bo nie ma już duszy jakoś przestał bać się unicestwienia. Może nie bycie było lepsze od tego co otaczało go teraz. Może to jest wlaśnie wyzwolenie z tego koszmaru?
Alvaro znalazł sie w najgorszej dla siebie sytuacji. Togarini i jego dzieci nieodpowiadały mu całkowicie,. chociaż on sam był jednym z nich. Sciezka bezwolnego psa biła się z jego naturą.

Wyuczonym starannym pismem Avaro napisał na białej kartce notatnika

Mam powód by spiskować przeciwko Jacoobowi? Najstarszy
Pokazał Ormianinowi to co napisał

- Mnie się o to pytasz, Rafealu Alvarro? - na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Fakt spiskowania jest faktem. Obaj wiemy o tym dobrze. Pytanie, co zrobisz z tym faktem. Zataisz, przekażesz Jacoobowi z rozsądnym wyjaśnieniem dlaczego dopiero teraz, przekażesz bez takiego wyjaśnienia, ukoisz się, będziesz zgrywał hardego lub spryciarza, który chciał w ten sposób przysporzyć korzyści swemu stwórcy. Zastanów się nad tym dobrze. Bo Jacoob to dumny wampir. Nie ma ludzkich odruchów, którymi ty się tak chełpisz. Chociaż i tak pod wieloma względami jest bardziej ludzki, niż większość znanych mi śmiertelników. I nazywam się Ormianin, nie Najstarszy. Nie lubię, kiedy przypomina mi się o moim wieku. Nie chodzi o sam wiek, lecz o inne związane z tym fakty.
Zrobił krótką pauzę, popijając mały łyczek trunku.

- Ale dość o waszych relacjach z Jacoobem, dość o mnie. Pomówmy o tobie - zmienił temat - Co zamierzasz teraz zrobić? Bo z roli powierzonej ci przez Jacooba, bądźmy szczerzy, nie wywiązałeś się lojalnie. Gdybyś to zrobił, Astaroth byłby już pokonany. Twój brak lojalności względem Jacooba i pana, któremu wszyscy powinniśmy służyć, jest bardzo niepokojący. Rzekłby nawet, że zdradziłeś nas i naszą wspólną sprawę swoim nieposłuszeństwem. Co chcesz mi powiedzieć w tej sprawie?

Starożytny wampir patrzył na Silenta w sposób sugerujący, że kłamstwa zostaną przejrzane w jednej chwili. Alvaro miał wrażenie, że Ormianin czyta mu w myślach, jak w otwartej księdze a ta cała farsa z piórem i notesem ma podtrzymać jedynie pozory normalności tej pogawędki, która bardziej zaczynała przypominać przesłuchanie. Być może nawet przesłuchanie przed egzekucją. Silent poczuł sie prawie tak samo, jak przed wejściem do mieszkania Claire.

“NIezależnie co powiem i tak zostanie to użyte przeciwko mnie. Przedstawiłeś mi Panie wszystkie drogi jakie prowadzą z tej sytuacji co mam więcej dodać? Pewnie i tak wiesz już wszystko majac taki łatwy dostęp do tego co myślę... Popełniłem dwa rażące błędy i teraz za nie pokutuje. Jestem skazany na Twoją łaskę Panie. Powiedz mi czego ode mnie oczekujesz, wszak panuje wszędzie hierarchia siły a ja jestem na jej szarym końcu” - Alvaro nie silił się na pisanie. Zapadł się głębiej w fotel i patrzył na swego rozmówcę odpowiadajac mu w myślach co było cholernie dziwne. Przestał się już dziwić czemukolwiek jednak powodowało to w nim dziwny rodzaj niepokoju. Wiedział, że jest w beznadziejnej sytuacji, wiedział, że musi spełnić wszelkie zachcianki wampira który na przeciw niego popijał jakby nigdy nic trunek. Musiał tak czynić by wyciągnąć stąd swoje cztery gnijące litery w jednym kawałku, by ocalić Claire, choć do tego czy ona jeszcze żyje nie miał żadnej pewności.

- Nic nie oczekuję - powiedział spokojnie Ormianin. - Możesz odejść kiedy tylko chcesz. Nawet teraz. Chociaż z tymi bandażami na twarzy możesz troszkę niepokoić mieszkańców Iluzji. To Jacoob chciał coś od ciebie. Z tego co wiem. To on zdecyduje o twoim losie, Alvaro.

“Wydaje mi się, że zdecydował już dawno... a gdzie on teraz jest?” – ponownie Rafael nie odezwał się

- Tego nie wiem. Pewnie zajmuje się twoją wybranką. Ja miałem ukryć ciebie, a on zająć się panienką Goodman. Może teraz rozmawiają, a może robią już inne rzeczy. Takie, które mniej by ci się spodobały. Kto wie? Popełniłeś błąd wciągając ją w sprawki wampirów i teraz za to zapłaci.

“Nie było to moim zamiarem. Mogła się wycofać kiedy ją o to prosiłem. Nie czuje się winny akurat tej kwestii. Mogę zadać kilka pytań Ormianinie? ” - Alvaro odłożył delikatnie na podłodze notatnik. Wszak już od jakiegoś czasu przestał na nim cokolwiek pisać.

- Zadaj. Czemu nie. Ale powiedz mi jedno, na pewno powiedziałeś jej o Jacoobie. Prawda?

“Tak, ale co to ma do rzeczy?> - zabandażowany oczodół tętnił przeszywającym bólem

- Nic. Tak zapytałem.

“Nic nie dzieje się bez przyczyny. Sam o tym dobrze wiesz... Czemu jestem dla Jacooba tak istotny? Wszak on sam czy nawet z Twoja pomoca bez zadnego problemu rozwiazałby tą całą sprawę dla Mistrza Togariniego”

- Mylisz się – beznamiętny głos Ormianina ponownie rozbrzmiał w pomieszczeniu - Bez wiedzy na temat tego, gdzie i jak uderzy Astaroth, nie uda się go wytropić. Ty miałeś zrobić tyle. Być blisko ludzi, których on wybrał na swoje marionetki. I informować Jacooba o ich postępach. Pilnować tego, co zaszczepił w nich Astaroth. Tego, bez czego są dla nas i dla niego kompletnie nieistotni. Jak myślisz, co zrobi z nimi Upadły anioł, kiedy już osiągnie swój cel. Co zrobi z nami? Obawiam się jednak, że twoja niechęć do współpracy, twoja nieufność, skazała nasze plany na porażkę. Jestem realistą Alvaro. I wiem, kiedy przegrywam. A ty zamiast naszym asem okazałeś się niewartą zaufania blotką. Na miejscu Jacooba zgładziłbym cię. Ale on jest inny. Kieruje się sentymentami. Zrobi, co uzna za słuszne.

Nozdrza Rafaela rozwarły się szerzej kiedy brał głębiej powietrze, kiedy się uspokajał, kiedy starał się stłumić swój strach.
“Jak dotychczas udało mi się zrobić to wszystko o czym mi powiedział. Udało się nawet przypilnowac to co zaszczepił w nich Astaroth, nawet wtedy kiedy fragment został wyciagniety z jednej osoby z czwórki przez razyde. Nie umiem się rozdzielić by pilnować wszystkich”

- Dobrze. Zgodzę się – przytaknał mu stary wampir - Tylko czemu nie poinformowałeś o tym Jacooba. No i ten spisek ze Zdradzonym. Nadęty pyszałek z niego, wiesz. W pewien sposób podobny do ciebie. Też się samoużala przez cały ten czas. Jaki to ja jestem biedny, jaki zdradzony, jaki nieszczęśliwy. Rzygać się chce od takiego skamlania. - Dopił szklaneczkę jednym łykiem i poderwał na nogi kierując w stronę okna.

“Nie poinformowałem bo czekałem na to czy uda się zasadzić esencję Kingston na powrót do naczynia. Co do Zdradzonego to chyba nie masz co mi sie dziwić ze wcisnał we mnie watpliwos..............

Ktoś niespodziewanie wyrwał Rafaelowi notes z ręki a ten nie dokończył swej myśłi.

“Co jest” - Alvaro przeskoczył swoim okiem z Ormianina na meżczyznę trzymajacego wyrwanmu notatnik

- Zasadzić to ja ci mogę kopa w twoją świętą dupę, Rafi – odezwał się Jacoob. Zjawił się za plecami Silenta, jak spod ziemi. Wampirza sztuczka? Manipulacja łańcuchami Iluzji? Rafael tego nie wiedział. - Miło widzieć patałachu, że wyszedłeś z tego cało.

O dziwo i po ludzku zbliżył się i uściskał Alvara mocno i o dziwo - serdecznie. Jak członka swojej rodziny.

- A Zdradzonym się nie przejmuj – machnał ręką i uśmiechnał się - Pierdoli głupoty. Zresztą, wiedziałem o waszym małym romansie. Tylko chciałem zobaczyć, czy nałożycie sobie obrączki w jakimś pedziowatym kościółku, chłopie – podszedł do barku Ormianina, nalał sobie szkockiej. Wypił. Gospdoarz przez jakiś czas obserwował go ze stoickim spokojem.

- Niezła ta twoja Goodman – Jacoob znowu przerwał ciszę - Teraz już wiem, czemuś ześwirował. Wszystko ma na swoim miejscu i naprawdę fajniutkie. A jaka krew …O matko. Po cracu i wódzi smakowała jak najlepszy nektar - Oblizał się ostentacyjnie i skoczył na kanapę szeroko rozkładając ramiona.

“Po co to robisz Jacoob? Starasz się mnie zdenerwować?” – nie majac notatnika Silent dalej starał się komunikować myślą. Dziwne było to wszystko. Ten cały Jacoob, który doprowadzał Rafaela do skrajnych reakcji. Od nienawisci po uwielbienie.

- Daj mu notatnik, Jacoob. - powiedział Ormianin. – On nie może mówić.

- Chałwa w Niebiosach - zaśmiał się Jacoob przekręcając celowo powiedzenie "chwała niebiosom" - Skończy się jego nieznośna paplanina. Tego w tobie nie znosiłem. Nie braliśmy ślubu, a ględziłeś jak moja stara przed wypłatą.

Rzucił notatnik w stronę Rafaela. Alvaro złapał rzucony przedmiot po czym zamknął na chwilę jedyne zdrowe oko by powalczyc z bolem wywołanym dośc szybką reakcją. Majac już pewnośc, że Jacoob nie czyta w myślach ponownie wział długopis i napisał.

Po co ta twoja paplanina o kosztowaniu Goodman. Chcesz mnie wkurzyć?” – tak zapisaną kartkę skierował ku swojemu opiekunowi

- Wkurzyć, chłopie - zaśmiał się jego wampirzy opiekun - O nie. To taka przyjacielska gadka. Jak w studenckim bractwie. Wiesz, kiedy się pysznisz, kogo przeleciałeś i jak. No więc, jej krew smakuje wyśmienicie. Nektar. A opakowanie. Mniam! Szkoda, że nie miałeś okazji skosztować. Bo teraz znajdę ją gdziekolwiek pójdzie. Zresztą, myślę że nie będzie miała nic przeciwko powtórce. Chyba woli zdecydowanie działających facetów - rozłożył ręce, robiąc szelmowską minę ale za chwilę spoważniał - Spokojnie, Rafi, chłopie. Nie bzyknąłem jej. Owszem, ugryzłem, ale tylko po to, by otoczyć opieką. Czy wiesz, kto był u niej w mieszkaniu? Kogo pogoniliśmy? I jaki miał względem niej plan. powinieneś mi podziękować. Jak zawsze.

Rafael przewrócił kartkę i przez chwilę waptrywał sie w nią w ciszy zastanawiajac się co napisać. Głupio Claire zrobiła ofiarowując swoją krew, ale to jej decyzja
Słyszałem, że był to strażnik Iluzji” - napisał w koncu
Dziękuje” - dopisał pod spodem i pokazał ponownie kartkę Jacoobowi

- Nie ma sprawy. Jestem jak twój stary troszkę, no nie? A ona prawie jak twoja dziewczyna. Niech to będzie taki rodzinny biznesik. Dobra Rafi? Chłopie. A teraz napisz, co ci też do kurwy nędzy strzeliło do tego pojebanego łba, że zgrywałeś kowboja przed czymś takim, jak lictor. Miałeś fart, że byłem wtedy z Ormianinem i zgodził mi się pomóc. Inaczej zostałaby po tobie mokra, czerwona plama. Nie czułeś zagrożenia? Bo gdybym ja sam poszedł ci na pomoc, ze mnie też pewnie zrobiłby miazgę.

Głupota i pozostałości z okowów Iluzji” – napisał starannie Rafael

- Z tym pierwszym muszę się zgodzić. Ostatnio nie myślisz…. Bzyknij ją to ci przejdzie.

Co teraz z Claire?” – Alvaro pominął wątek z seksem

- A co ma być. Pewnie umrze. Na razie pracuje dla nas.

Prędzej czy póżniej tak. Byleby nie oddała swojej duszy
O co chodzi z tym Zdradzonym?” – napisał kolejen zdanie.

- A co ci nagadał?

Zdradziłeś go” – znowu skierował ku Jacoobowi kartkę

-Nie miałem takiej potrzeby. Należał do mnie. Jak i ty.

Silent patrzył przez chwilę w oczy Jacooba a następnie dość nerwowo napisał na kartce

Wybacz. Zapomniałem

Nie dał jednak jemu czasu na odpowiedź ponieważ prawie od razu napisał kolejną wiadomość
Jakie teraz masz dla mnie zadanie Opiekunie?” - chciał napisać “Panie” ale w ostatniej chwili zrezygnował. Nic to nie da, że jest traktowany jak zwierze. Takie reguły taka prawda. Popatrzył przez chwilę w kierunku Ormianina ciekawy jego reakcji na jego myśli, które nieskutecznie starał się ukryć przed nim.

- Zabijesz tą trójkę – zamiast Jacooba odezwał się Ormianin - Cohena, Kingston i Baldricka. Rozbijesz naczynia. Albo my unicestwimy twoją Goodman. I nie mam na myśli jej zabicia, tylko całkowitą anihilację jej duszy. - mówił spokojnie, głosem zimnym i pozbawionym cienia współczucia. - Astaroth pokazał swój łeb. Skończył się czas półśrodków. Trzeba uwolnić jego esencję nim ją scali na powrót. Inne sposoby zawiodły. Porozbijamy zatem naczynia – zrobił krótką przerwę - A teraz wytłumacz jeszcze jedno. Z jakiej czwórki. Naczynia są trzy. Kto jest czwarty i skąd masz te informacje.

Szukał…
Szukał w swej pamięci czy mówił coś o czwórce
Mówił
Głupek
Wszystko się popierdoliło, wjechało na złe tory.
To całe zauroczenie Claire
Ten cały Jacoob
Ta cała pierdolona anielska wojna

Na domiar złego do pokoju wszedł Percival Ortega
Zdradzony

… witajac się z Jacoobem jak ze starym przyjacielem

Nic z tego dobrego nie będzie.
Togarini zbierze ofiary swoich łowów. Nie wiadomo jednak kto wśród nich będzie

Dlaczego Cie pokochałem Claire Goodman…? - smutna mysł przemknęła przez głowę Rafaela
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 11-06-2011 o 16:36. Powód: literówki i inne tego typu
Sam_u_raju jest offline