Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2006, 23:47   #145
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
W tym samym czasie
[center:13ffd29a64]W innym miejscu[/center:13ffd29a64]
[scroll:13ffd29a64]Gdzie otwierają się szczeliny świata[/scroll:13ffd29a64]


Wędrówka Arii

Ten dzień nie zapowiadał się inaczej od pozostałych. Co prawda obudziła się w pachnącej wodą kolońską pościeli, w obcym mieszkaniu mężczyzny, z którym wczorajszego wieczora wybrała się na koncert jakiegoś metalowego czy gotyckiego zespołu, ale to również należało do zwykłej codzienności dziewczyny. Wymknęła się zanim jeszcze mężczyzna się obudził. Nadszedł czas na coś nowego, świeżego. Nowi ludzie, nowe doznania. Tak, to właśnie wśród ludzi było najlepiej, dlatego też właśnie kilka godzin spędziła spacerując wśród nich ulicami wielkiego miasta, przypatrując się im i chłonąc ich.
Taki zwyczajny dzień.
Kiedy niespodziewanie rozszalała się ulewa, Aria postanowiła zatrzymać się w jednej z restauracji i coś zjeść. Niestety tym razem sama, bez cudownego towarzysza przy boku, ale to jednak nie sprawiło jej większego problemu. To przez ten deszcz, spadł tak niespodziewanie, że nawet nie zdążyła nikogo sobie "upolować". Ale dzięki temu Aria nareszcie będzie mogła zająć się swoim przyjacielem. Otworzyła torebkę i podała mu nieco swojego jedzenia, które pochłonął bardzo szybko, robiąc towarzyszce wyrzuty, że dopiero teraz o nim pomyślała. Arii wydało się, że coś w jego obliczu się zmieniło. Coś go bardzo podekscytowało, bo wąsiki trzęsły mu się zabawnie, a wzrok zdradzał, że coś się będzie działo.
Kolejne godziny upłynęły Arii na poszukiwaniach. Co dziwne, nie mogła na nikogo się zdecydować, choć kilka osób już próbowało zwrócić na siebie jej uwagę. Za każdym razem odmawiała. Dlaczego? Nie potrafiła sobie wytłumaczyć swojego zachowania, ale wiedziała kto będzie potrafił.
Richard nie spał, choć zazwyczaj o tej porze można nawet usłyszeć jego cichutkie pochrapywanie. Wpatrywał się w Arię, domyślił się, że ona już się zorientowała, że ten dzień nie będzie taki zwyczajny.
Przyjaciel nie ujawniając żadnych szczegółów poprosił ją, aby udała się w pewne miejsce, do którego ją zaprowadzi. Aria ufała mu i polegała na nim, nie zadając więc żadnych pytań ruszyła za nim przez miasto. Wąskimi uliczkami, ciemnymi zakątkami i brudnymi zakamarkami dotarli wreszcie tam, gdzie mieli dotrzeć. Arii dech zaparło w piersi. Znała to miejsce! Ale nie znała go od tej strony.
Dziewczyna stała przed wielkim mostem łączącym dwie części miasta. Mostem, jakich wiele w Neuropolis. Ale nad tym mostem nie było nieba. Pod nim nie było wody. Metalowa konstrukcja prowadziła w ciemność. Do nikąd - tak by się mogło zdawać. Richard nie oglądając się i szybko przebierając krótkimi nóżkami wszedł na most i zniknął po kilku sekundach pogrążony przez ciemności.
Aria wiedziała, że nie ma wyjścia, musi iść za nim. Zaczęła rozumieć, że to co się teraz dzieje dotyczy jej w bezpośredni sposób. Dotyczy samego środka jej "ja". Tej części niej, którą matka tak bardzo starała się ukryć przed światem.
Kiedy zrobiła kilka kroków do przodu natychmiast zrozumiała, że postawienie nogi na tym moście, to mógł być błąd.
Ciemność, namacalna, obślizgła, oblepiająca całe ciało, wdzierająca się do umysłu, do płuc, wszędzie. Ciemność, która żyła,oddychała i była tylko namiastką braku światła. Była groźniejsza niż mogło się komukolwiek zdawać. Ale sama Ciemność była dopiero początkiem.
Nagle Arii zaczęło się zdawać, że słyszy jakieś odgłosy, że coś cicho przemyka obok niej. Gdzieś z boku usłyszała tupot, z przodu piskliwy jęk, a w sobie poczuła narastający strach. Nie mogła się teraz zatrzymać, musiała iść dalej. I właśnie wtedy napłynęły do niej wizje - musiały to być wizje, nic innego w Ciemności nie mogłaby zobaczyć.

Płacząca dziewczyna o burzy czerwonych loków. Nieprzenikniona, wszechobecna rozpacz po stracie bliskiej osoby. Tak wiele uczuć zamkniętych w jej drobnym ciele. Uczuć, które tak cudownie byłoby wypić. Twarz matki, surowa i zimna. Twarz, nad którą zamyka się wieko trumny. Zimno i mokro. Ruchy są powolne, mozolne, jak gdyby próbować chodzić w smole. Ale tuż obok szybkim krokiem przechodzą ludzie - ich twarze są takie znajome! Wszyscy ci, obok których budziła się rankiem, po nocy nieopisanych rozkoszy. Tyle ich! Wszyscy idą i znikają, wpadają w przepaść, do której i ona trafi. Nie może się już zatrzymać. Nie może, a tak bardzo boi się tej przepaści, od której dzielą ją już tylko centymetry!
Nagle ciało staje się bezwładne. Uczucie spadania w dół jest nawet przyjemne. Gdyby tylko nie ta myśl, że po zderzeniu z ziemią zostanie po niej jedynie miazga...


Nagły rozbłysk światła sprawił ogromny ból oczom Arii. To nie była halucynacja - świeca trzymana przez piękną, ciemnoskórą kobietę była rzeczywista. Podobnie jak młody mężczyzna, ubrany w skóry, o bardzo długich czerwono-czarnych włosach, który również mrużył oczy od ostrego światła i rozglądał się po okolicy zupełnie zdezorientowany...


Wędrówka Gabriela

Tak długiej imprezy nie przeżył chyba nikt z żyjących na tym świecie! Świetny koncert poprzedniego wieczora zakończył się grubo po północy, a impreza po koncercie przedłużyła się nie tylko do rana, ale i prawie do popołudnia. Gabriel otwierając oczy próbował sobie przypomnieć imię tych dwóch kociaków, które tak cudownie zajęły się nim po koncercie. Mówiły, że są pełnoletnie, ale patrząc teraz na jedną z nich, śpiącą tuż obok, miał poważne wątpliwości, czy aby skończyła chociaż 16 lat. Ale czy to ważne? Jej niezwykłe umiejętności musiały być po prostu wrodzone.
W ciasnym pokoiku na zapleczu pubu, w którym odbyła się ta sławna już impreza, było zdecydowanie za duszno. Gabriel naciągnął skórzane spodnie, wziął do ręki kurtkę i ruszył na poszukiwanie czegoś do picia. W całym pubie nie było ani jednej żywej duszy. Gdzie się wszyscy podziali? Jedynie skrzypiące, szargane wiatrem tylne drzwi wydawały jakiś odgłos na wołanie Gabriela. Może są na zewnątrz?
Gabriel pchnął stare drzwi oblepione plakatami. Na zewnątrz zapadał właśnie zmrok. Niewielki park niedaleko był zupełnie pusty, podobnie jak uliczka na tyłach knajpy. Nawet przeklinanie pod adresem kumpli nie pomogło ich odszukać - tutaj po prostu nikogo nie ma!
Nagle Gabriel stanął jak wryty. Przechodząc się po okolicy i szukając swoich zaginionych przyjaciół trafił na coś, co zupełnie nie mogło mieć miejsca. Most, który łączył dwie części miasta w tej chwili... prowadził w pustkę. Nad nim nie było nieba, a pod nim nie płynęła woda. Niesamowite wrażenie, jak gdyby nagle w środku miasta pojawił się fragment zupełnie innego wymiaru! Gabriel nie mógł opanować fascynacji i ciekawości, coś cały czas pchało go do przodu, coś przyzywało i nęciło. Jak gdyby tam właśnie było jego miejsce - po drugiej stronie mostu.
Kiedy tylko jego stopy dotknęły metalowej konstrukcji wszystko się nagle zmieniło. Całkowita, totalna i namacalna Ciemność wessała mężczyznę w swoje objęcia. Była lepka, materialna i żywa - napływała przez usta do płuc, żołądka, zalewała całą sobą umysł. Gabriel był oszołomiony tym nowym doznaniem, które graniczyło z bolesną przyjemnością. Nie mógł się zatrzymać, musiał iść dalej.
I wtedy właśnie zaczęły się halucynacje.

Oczy młodej dziewczyny. Jedno szmaragdowo-zielone, drugie szafirowo-niebieskie. Niezwykłe, wciągające, kuszące. Czuł się tak, jak gdyby jedna jego część została wchłonięta przez zielone, a druga przez niebieskie oko. Po zetknięciu z zieloną świeżością zrobiło mu się przyjemnie, chłodno i błogo. Jak na pięknej, wiosennej łące. Uczucie troski, poświęcenia dla ratowania czyjegoś życia zagościło w jego duszy. Jeśli będzie trzeba, to zginie, ale zginie dla niej. Dla właścicielki szmaragowego oka. Zrobi wszystko, poświęci wszystko. Nagłe ukłucie bólu i zupełna zmiana scenerii. Zimna, niebieska toń zamknęła się nad jego głową. Jak gdyby wpadł do lodowego jeziora - płucom nagle zabrakło powietrza,serce łomotało jak szalone. Ze zdziwieniem odkrył, że może oddychać w niebieskiej toni. I że jest związany, bardzo mocno. Nad nim zaś stoi on sam, który patrzy na swoją związaną "ofiarę". W ręku trzyma pięciorzemienny bicz i z dziką przyjemnością i satysfakcją zadaje ból, który on sam odczuwa. Czyste wariactwo...

Oślepiające światło wyrwało Gabriela z więzów i bólu. Nie miał pojęcia gdzie się znalazł, ale z pewną ulgą odczuł, że powrócił do rzeczywistości. Tylko jakiej rzeczywistości?
Właścicielką świeczki okazała się wysoka i bardzo piękna kobieta o hebanowej skórze. Patrzała to na Gabriela, to na jeszcze jedną kobietę, która zdawała się być tak samo zdezorientowana jak on. Była bardzo ładna, o kruczoczarnych włosach i opalonej skórze, wiele innych nie mogło się jej równać.

Jednak to właśnie ciemnoskóra kobieta, wysoka, o długich płowych włosach, ubrana w szare i brązowe podniszczone skóry była najpiękniejszą kobietą, jaką Gabriel i Aria kiedykolwiek widzieli. Nie ulega wątpliwości, że każdy, kto ją spotyka, myśli dokładnie tak samo. Kobieta miała przewieszoną przez ramię wytartą, skórzaną torbę, w dłoni trzymała kij, a za pasem chowała nóż. Wpatrywała się to w jedno, to w drugie i czekała chyba na jakieś wyjaśnienia. Czyżby ten most należał do niej?
 
Milly jest offline