Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2011, 16:10   #10
Sileana
 
Sileana's Avatar
 
Reputacja: 1 Sileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodze
Stoję naprzeciw tego idioty i mam dziwne wrażenie, ze gdzieś powinnam była zrobić coś inaczej. Trzyma mnie w szachu, mnie Cynis Aiyanę, córkę Cynis Kano Ahanu. Zabawne uczucie.
- Suko, wyprowadź nas bezpiecznie.

***

Miało być tak pięknie. Te dni zapowiadały się tak spokojnie, normalnie. Nudno.
Moje życie jest nudne. Co z tego, ze jestem najbardziej znaną osobistością w Cheraku. Bękart potężnego rodu prowadzący burdel. Koń by się uśmiał, doprawdy. Nudne to. NUDNE! Wstaję rano i co? I do papierów, bo przecież interes musi się kręcić. Potem ogród.
W ogrodzie posadziłam nowe kwiaty, purpurowe hibiskusy. Trochę późno, ale dadzą sobie radę. I cukinia mi pięknie zakwita! A jabłonie mają już malutkie owocki! Między czereśniami ustawiłam taką wąziutką ścieżynką, dookoła drzewek też, żeby z każdej strony był dobry dostęp do owoców. Uwielbiam wiosnę, bo wtedy mój ogród ożywa. Wszędzie zaczyna być kolorowo i głośno. Zgięta w pół przekopuję kolejne grządki, pot spływa litrami, plecy wręcz wrzeszczą z bólu, a prostowanie i zginanie rąk i nóg wygląda jak u paralityka.
Widziałam kiedyś takiego. Cios miecza nie zabił go, a całkiem pozbawił możliwości ruchu poniżej szyi. Jak każdy mężczyzna miał potrzeby, więc zawitał w moje progi. To znaczy, nie do końca sam. Żadna z dziewcząt nie chciała go tknąć. Wszystkie piszczały jakby chodziło o chędożenie żaby. W końcu Lani, słodka Lani o cudownie zręcznych palcach, zgodziła się na próbę. Mężczyzna nie wyglądał, jakby oczekiwał czegokolwiek pozytywnego, ale nie docenił mojej dziewczyny. Po wszystkim miał taką minę, jakby go nawiedzili bogowie. Chociaż to chyba nie jest dobry przykład. Nieważne. W każdym razie, Lani pytana o wrażenia odpowiedziała krótko – „Tak samo jak zwykle, tylko odwrotnie”. Miałam z tego ubaw przez jakiś czas. Mężczyzna już się nie pojawił, ale sądzę, że większe znaczenie miały pieniądze. Mój przybytek nie należy do najtańszych. Byle kto może gwałcić przekupki w rynsztokach, nie kochać moje dziewki.

Tak czy inaczej, doszłam do wniosku, że moje życie jest nudne i potrzebuje natychmiastowych zmian. Nie poszłam więc do ogrodu, a położyłam się na kanapie i czytałam najnowszą powieść dla dam (może nie wolno?).
I wtedy nastał chaos. No, nie z powodu książki, a jedynie ogromnego oddziału żołnierzy, którzy zrobili sobie przemarsz przez mój ogród. Najpierw zrobiłam się zielona z wściekłości, gotowa byłam się na nich rzucić, ale potem usłyszałam krzyki moich służących i tupot nóg na górze, co znaczyło, że dziewczęta w panice biegają w tę i z powrotem, nie wiedząc, co robić. Trzeba się było nimi zająć. Sobą też, swoją drogą, bo żołdacy nie wyglądali na takich, którzy przejęli by się moim autorytetem.
Schowałam się w szafie. Aż mi wstyd na samo wspomnienie. Ja w szafie, nieustraszona Aiyana, przerażona jak dziecko. Ci kretyni nawet tam nie zajrzeli! Jak wielki idiotyzm musi cechować ludzi, którzy przychodzą na grabież i nie zaglądają do najbardziej oczywistych miejsc?! Poza jednym oficerem, ale to inna sprawa. Gdybym umiała się rumienić, to zaczerwieniłabym się z dumy nad własną przemyślnością.

Potem przyszedł czas naprawy szkód i dostosowywania. Jeszcze nigdy w życiu nikt mnie tak nie upokorzył, jak ci... Nie będę się zniżać do ich poziomu, jestem ponad to. To ostatnio moja mantra, zwłaszcza, kiedy średnio co godzinę przybiega do mnie któraś z dziewcząt skarżąc się na smród, brud i wszelkie możliwe robactwo. Ci wszarze pewnie też i chorzy są na co się da... Na szczęście żadnemu nie przyszło się upomnieć o właścicielkę. Na szczęście dla nich, rzecz jasna.
Nic nie mogłam poradzić na zniszczenie wyposażenia pokoi, ale stać mnie na pokrycie kosztów. Najbardziej odczuje te zmiany w kieszeni mój kochany ojczulek. Mam wrażenie, że ostatnimi czasy, wiele spraw odczuwa bardziej. Nie bardzo mi go szkoda. A zresztą, to nie moja sprawa.

I już, już, zaczęło się dobrze układać...
Wtedy do mojego domu wpadła ta banda obdartusów. Śmierdzieli jeszcze gorzej niż żołnierze, choć nie sądziłam, że to możliwe. Wyleźli z kanałów, świetna kryjówka dla szczurów, zaiste.

***

- Suko, wyprowadź nas bezpiecznie – cedzi przez zaciśnięte zęby.
Suko? Na mnie? A niedoczekanie twoje, nędzna podróbko czegokolwiek. Co mi zrobisz, hm? Nie ma już co niszczyć. Wszystko poszło w diabły. Ty też niedługo, nawet nie musisz czekać. Cóż, kurew ci u nas dostatek, zawsze znajdą się dziewki wystarczająco niedoświadczone, zbyt doświadczone albo bardzo zdesperowane. Pieniędzy mi nie zabraknie, by je opłacić, bo wszędzie znajdę chętnych na ich usługi.
Zwracanie się per „suko” do Cynis Aiyany, córki Cynis Kano Ahanu, to bardzo, bardzo nierozumne posunięcie. Zaraz się dowiesz, jak bardzo.
Czuję, jak moje ciało się przeobraża, zielonkawy odcień skóry zmienia się w nieprzyjazną szarość, słodki zapach staje się ciężki, wręcz duszący, dookoła zaczynają przemykać moi mali przyjaciele...

Już po tobie, Rivinie z Feremów, a w ciągu tych kilku sekund, które ci pozostały, pozwolę twojej świadomości umierać ze strachu...
 
Sileana jest offline